Maxus 24 Evo: mniejszy bliźniak [TEST JACHTU]
Przetestowaliśmy nowy mazurski jacht turystyczny – Maxus 24 Evo. Zastępuje on wysłużonego Maxusa 24 – Jacht Roku 2011 w Polsce i jak poprzednik mierzy mniej niż 7,5 m długości oraz 2,55 m szerokości. To pozwala transportować go na przyczepie bez dodatkowych pozwoleń. Nowy model do złudzenia przypomina też hit minionego sezonu, większego „brata bliźniaka” – Maxusa 26.
Na dole artykułu znajdziesz TEST JACHTU Maxus 24 Evo w wersji wideo, przygotowany przez ekipę testową "Żagle.TV"
Evo w nazwie jachtu oznacza ewolucyjne rozwinięcie poprzednika, jednak to chyba zbyt zachowawcze określenie. Na pierwszy rzut oka nowa jednostka przypomina bowiem większego, starszego brata, nowatorskiego Maxusa 26. Utrzymano go dokładnie w tej samej stylistyce, tak że trudno je nawet odróżnić. Różnice tkwią bardziej w technologii wytwarzania. Projektant, Jacek Daszkiewicz, zastosował w M24 Evo inne połączenie dna z pokładem i – wynikający z tego rozwiązania – dodatkowy drewniany stopreling blisko krawędzi pokładu.
Kadłub
Został wydłużony względem starego M24 o 15 cm. Zaprojektowano w nim pionową pawęż, a to jedna z nielicznych cech odróżniających Evo od Maxusa 26, którego rufa z profilu ma lekkie pochylenie. Poza tym mniejszy i większy bliżniak są niemal identyczne: pionowa dziobnica czy nisko schodzące kanty poszycia kadłuba – to zarówno nadążanie za światowymi trendami, jak i maksymalne wykorzystanie wymiarów zewnętrznych kadłuba i poprawienie parametrów nautycznych przez zwiększenie stabilności początkowej. Kolejna wspólna cecha to duża, laminatowa platforma dziobowa (tzw. kaczy dziób), ale w M24 Evo wykonywana już w standardowej, podstawowej wersji. Nowością jest wygospodarowanie w schowku dziobowym miejsca na butlę z gazem.
Dostępne są cztery wersje podwodzia – z mieczem obrotowym, z mieczem szybrowym, ze stałym kilem oraz z twin kilem, popularnym na wodach pływowych.
Pokład, kokpit i wyposażenie
Najważniejszą cechą stylizacyjną pokładu są z pewnością wielkie, podłużne okna w nadbudówce, wykonane z przyciemnianego szkła akrylowego i wyposażone w otwierany bulaj po każdej ze stron. Sam pokład jest niemal idealnie równy, wystają jedynie luki pokładowe. Jak we wszystkich swoich jachtach, tak i w tym Daszkiewicz wygospodarował wygodne i szerokie przejście po półpokładach, umieszczając wanty kolumnowe wąsko, przy nadbudówce. Łatwo więc przejść z kokpitu na dziób, nie przeciskając się pomiędzy „kolumnówkami” i nadbudówką.
Nowoczesnym rozwiązaniem, przeznaczonym na Mazury, jest schowane estetycznie tuż pod pokładem zblocze bramki masztu. Zabieg ten pozwolił obniżyć całą bramkę, a to poprawiło bezpieczeństwo – trudniej zaczepić się przypadkiem o „kwasowe” rurki, z których ją wykonano. Szoty grota zamontowano na wysokim, laminatowym stoliku, w który, za dopłatą, można wstawić okucia do stołu kokpitowego. Stolik ułatwia dobieranie szotów grota blisko diametralnej, umożliwiając wąskie trymowanie tego żagla. Podobnie jak w Maxusie 26 projektant zastosował tu bardzo sprytny sposób na składowanie sztorcklapy. Kładziona jest po prostu na suwklapie w specjalnych dyskretnych uchwytach i wsuwana pod dach nadbudówki.
Jeśli chodzi o pozostały osprzęt i wyposażenie, zastosowano przyjęte już rozwiązania: fały i regulacje od masztu przechodzą przez organizery i idą do kokpitu, do czterech stoperów lin z każdej strony, a następnie na dwa kabestany Andersen zamocowane na dachu nadbudówki. Dwa kolejne kabestany samoknagujące, służące do wybierania szotów foka, umieszczono na krawędziach kokpitu. Tu uwaga: te cztery wysokiej klasy kabestany Andersen uwzględniono w cenie podstawowej, podobnie jak szyny i bloczki Ronstan, stopery i organizery Spinlock oraz żagle z Sail Service. W testowanym egzemplarzu mieliśmy dostępne opcjonalnie regulowane z kokpitu wózki szotów foka – przydatne, a niedrogie rozwiązanie. Standardowo jacht wyposaża się w jeden luk pokładowy na dziobie, za dopłatą można zainstalować drugi, nad mesą, jak w egzemplarzu testowanym. Chyba warto, bo to dodatkowe źródło światła i wentylacji latem. Zejściówkę ładnie otoczono drewnianymi listwami.
Przestronny kokpit dokładnie pomierzyliśmy, ma 215 cm długości i nieco krótsze ławy: mają 195 cm, przy 42,5 cm szerokości i 37 cm wysokości nad podłogą. Pod siedziskami schowki – bakisty, po jednej na każdą ze stron. Falochrony, czyli oparcia siedzisk, mają średnio ok. 30 cm wysokości, zapewniają więc całkiem wygodne podparcie dla pleców. Ich kąt pochylenia dobrano tak, by nie przeszkadzały w wychylaniu się przy balastowaniu
Polecany artykuł:
Wnętrze
Do wnętrza Maxusa 24 Evo wchodzi się z kokpitu po solidnej, metalowo- -drewnianej schodni. Ci, którzy mieli okazję żeglowania poprzednim M24, tutaj poczują się jak w jachcie o jeden rozmiar większym – bo też nowy model nie tylko wydłużono względem poprzednika, ale i do maksimum wykorzystano jego gabaryty. Co więcej, tę przestrzeń dodatkowo poszerzają jeszcze, choć już tylko wizualnie, duże powierzchnie jasnych podsufitek, spore okna w nadbudówce i jasne drewno wykorzystane do jego zabudowy – dąb Ferrara stosowany seryjnie. Tak jasne kolory wykończeń widzi się coraz częściej w zabudowach jednostek mazurskich i ten trend cieszy – małe, bądź co bądź, wnętrza jachtów śródlądowych przestają być dzięki temu tak przytłaczające. Stylistycznie wnętrze stanowi gustowne połączenie odpowiednich kolorów obić, podsufitek i zabudowy, przynajmniej w testowanym przez nas egzemplarzu.
Jeśli chodzi o tak ważną dla wielu wysokość stania, to musimy podać dwa pomiary. W zagłębieniu w podłodze, do podsufitki, zmierzyliśmy 186 cm, a w zagłębieniu pod suwklapą jest nawet 190 cm. To bardzo dobry wynik.
Długości kanap też sprawdziliśmy dokładnie, prawa ma 195 cm przy 110 cm szerokości po rozłożeniu rozkładaków, a lewa 190 cm oraz 108 cm szerokości. Oparcia nie są zintegrowane z materacami, zostały lekko odsunięte od burt, a nad nimi umieszczono dwa piętra dość głębokich jaskółek, te dolne oświetlono dyskretnie schowanym paskiem LED. Stół w mesie ma 147 cm długości, a szerokość 56 cm przy pilersie i 68 cm od strony zejściówki, po rozłożeniu blatów. Bardzo przydatne są podłużne zagłębienia w materacach, umieszczone w miejscach ich zginania się podczas podnoszenia pokryw bakist podkanapowych. Zresztą same te klapy można zablokować w pozycji otwartej za pomocą spiralnych sprężyn podtrzymujących. To wielkie ułatwienie podczas pakowania rzeczy do schowków pod siedziskami.
Koja dziobowa liczy 210 cm długości przy 167 cm szerokości u wezgłowia, a wysokość nad jej materacem wynosi 96 cm. Pod nią umieszczono schowek oraz zbiornik na wodę. Do przechowywania rzeczy osobistych służą w tej części jachtu jaskółki na każdej z burt i wnęka na buty pod tylnym fragmentem materaca – w niej jest także dostęp do czujników echosondy oraz logu, zakrytych łatwo zdejmowaną klapą rewizyjną.
Pod hundkoją rufową umieszczono akumulator (zmieści się tu i drugi, dokupiony opcjonalnie) oraz schowki na rzeczy osobiste. Bardzo przydatne na dłuższe rejsy będą z pewnością dwa kolejne schowki za grodzią, za koją rufową – czyli te na samej pawęży. To dwa wielkie pojemniki na rzeczy osobiste, części zamienne, zapasowy osprzęt i wyposażenie.
Wysokość od podłogi do sufitu w kabinie toaletowej wynosi 175 cm. Duża szerokość i głębokość pomieszczenia sprawiają, że nawet potężniejsze osoby zmieszczą się w nim podczas korzystania z zamontowanej tu toalety chemicznej (opcjonalnie morskiej), umywalki z kranem i dużego schowka.
W przestronnej mesie Maxusa 24 Evo standardowo montowana jest jedna zamykana szafka, ale opcjonalnie można zamówić ich aż cztery. I podobnie jak w M26, tak i tu można decydować w dużym stopniu o układzie mebli i kambuza w środku – konstrukcja wkładki umożliwia bowiem zmianę położenia szafek oraz regulację długości i szerokości koi. Teraz więc to klient decyduje, czy woli szersze koje i węższy ciąg komunikacyjny, czy odwrotnie.
Kambuz wyposażono w kuchenkę przykręconą na płask, lodówkę (do wyboru – ładowaną od góry lub wysuwaną z boku), umywalkę z baterią wpuszczoną w korianowy blat, jaskółki i trzy zamykane szafki. Dokładnie nad kuchenką zamontowano bulaj pomagający w wentylacji podczas gotowania posiłków, a symetrycznie do niego, na prawej ściance nadbudówki zamontowano kolejny, wentylujący toaletę.
Estetyczne włączniki świateł umieszczono w miejscach, do których sięga się niemal automatycznie po wejściu na jacht – zaraz przy zejściówce, w pobliżu kambuza. Uruchamiają one dyskretnie pochowane paski LED dające niezwykle przyjemną atmosferę.
Żeglujemy
Pierwszy zbudowany egzemplarz Maxusa 24 Evo przetestowaliśmy 25 listopada na jeziorze Mamry, przy wietrze 14 – 18 w i dość mocno rozbujanym akwenie. Początkowo próbowaliśmy żeglować na pełnych żaglach, co w chwilach słabszego wiatru świetnie się sprawdzało, ale przy wietrze powyżej 4B (a więc powyżej 16 w) utrudniało żeglugę w kursie na wiatr – jacht zbytnio się wtedy przechylał. Założenie refu bardzo pomogło i dokończyliśmy test (jak również pomiary prędkości do prezentowanej obok biegunowej) właśnie z pomniejszonym grotem.
Z zarefowanym żaglem głównym Maxus nie szedł tak ostro na wiatr, jak mógłby z pełnym ożaglowaniem, ale i tak 46 stopni do wiatru to zacny wynik. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie trzeba w kolejnych egzemplarzach dołożyć nieco balastu w mieczu, żeby zmniejszyć przechyły – przy smukłym takielunku powstaje tu dość wysoki moment przechylający. Miecz waży 50 kg, więc dołożenie 20 kg ołowiu w dolnej części nie powinno być odczuwalne przy jego podnoszeniu, a bardzo wzmocni moment prostujący. Żagle obsługuje się łatwo, wszystko działa płynnie i nic się nigdzie nie zaczepia. Widać, że projektant jest dobrym żeglarzem i wie, jak jachty powinny żeglować. Stolik szotów grota ułatwia dobranie grota do diametralnej, co przekłada się na poprawę ostrości żeglugi. Ponadto wysokie mocowanie talii zmniejsza siły na tym szocie, a tym samym przekłada się na łatwość jego dobierania. I rzeczywiście – podczas testu utrzymywanie szota w ręce nie sprawiało nam żadnego kłopotu.
Przy szkwalistym wietrze, jeszcze gdy płynęliśmy na pełnym grocie, trzeba było co chwila luzować je, zmniejszając w ten sposób przechył. Szoty działały jednak lekko i nie wyrywało ich z ręki, nie trzeba się było z nimi siłować. To też dowód na odpowiednie dobranie przełożeń talii i średnicy szotów. Ponadto okazało się, że stolik szotów grota idealnie sprawdza się w przechyłach jako podpórka pod nogi sternika. Falochrony kokpitu z kolei uformowano wygodnie, tak że załoga nie zsuwa się z nich w przechyle, a dłuższe siedzenie na nich podczas żeglugi nie powoduje dyskomfortu.
Projektant od razu trafił z położeniem płetwy sterowej, idealnie skompensowanej i dzięki temu nie „wyrywającej” ręki na skrętach. Nieco za duży luz poczuliśmy na sterze, ale to przypadłość egzemplarza – bądź co bądź – prototypowego (nawet po dokładnych oględzinach nie było tego widać), wyposażonego w ster od Maxusa 26. Długa płetwa sterowa sprawia, że jachtem steruje się łatwo i precyzyjnie jednocześnie, a ponadto nie ostrzy się przesadnie nawet w dużym przechyle.
Podsumowanie
Nowe Evo może zmienić podejście klientów do jednostek mierzących mniej niż 7,5 m długości kadłuba. Po co bowiem kupować na Mazury 10-metrowego giganta, kiedy niewiele niższy komfort można znaleźć na zgrabnym jachcie łatwym do przewozu na przyczepie? Cena wyjściowa Maxusa zawiera dużo atrakcyjnego wyposażenia, a o ostatecznym kształcie jego zabudowy i wykończenia decyduje w dużej mierze klient.
Ocena jachtu
Co nam się podoba?
– nowoczesne i dynamiczne kształty
– wysoka jakość wykonania i dbałość o detale
– nowoczesna i przytulna stylistyka wnętrza
– dobre osiągi
– funkcjonalność, łatwość obsługi i żeglowania
Co byśmy zmienili?
– dołożyli 20 – 30 kg balastu, najlepiej w mieczu (zostanie powiększony w egzemplarzach seryjnych)
Ekipa testowa
Stanisław Iwiński i Dominik Życki
W teście udział wzięli: Jacek Daszkiewicz, projektant oraz Jakub Grzeszuk, przedstawiciel stoczni Northman.
Pomiary prędkości przeprowadziliśmy na urządzeniu Velocitek SpeedPuck, a głośności na decybelomierzu Voltcraft.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: