Żeglarskie Zloty na Wyspach Dziewiczych, cz. 2: Bellamy Cay
Wejście na Trellis Bay nie jest widoczne z daleka, od morza osłonięte jest górą, wyniesioną ponad poziom morza na 735 stóp, osłaniającą od wschodu całą wyspę Beef, i dopiero gdy mijamy cypel Sprat Point - nagle otwiera się widok widok na zatokę i na niewielką, otoczoną turkusowymi wodami, maleńką wysepkę Bellamy Cay.
Na tej, położonej w środku zatoki w odległości dwustu metrów od brzegu, niewielkiej rafie Wagner zbudował rozłożysty dom, który wraz z placykami przed i za budynkiem zajął połowę jej powierzchni. Nazwał go Club House.
Następny gospodarz wysepki, bohater brytyjskiego lotnictwa z czasów II Wojny Światowej Tony Snell, zamienił przeznaczenie wysepki i domu tworząc restaurację i - na otaczających ją trawnikach - miejsce zabaw i wypoczynku. Nazwał to wszystko “The Last Resort” i dodał żywe logo, osiołka, który pasł się na tych niewielkich trawniczkach i był dobrym tłem do pamiątkowej fotografii… Był.
Do niedawna “The Last Resort” znany był, wędrującym po archipelagu żeglarzom, z dobrej restauracji, ze śpiewu przy gitarze w wykonaniu właściciela restauracji i jego córki, Jessiki Bamford; oboje rozmiłowani w irlandzkiej balladzie utrzymywali to wszystko w nastroju szanty, nawet dekoracje ścian i sufitów były pamiątkami z najróżniejszych jachtów, które tu dotarły. I z żaglowców Samuela Bellamy. Tak było, gdy dotarliśmy tam po raz pierwszy w 2002 roku, odkrywając na Wyspach wagnerowskie ślady.
Tam właśnie, na Bellamy Cay, w 2012 roku podczas pierwszego zlotu WSR umieściliśmy tablicę upamiętniającą Władysława Wagnera.
DLACZEGO BELLAMY CAY
Bellamy Cay, poprzednio znana jako Bianco Islet, od początku 1716 roku aż do tragicznego 26 kwietnia 1717 roku należała do sławnego Samuela Bellamy. Była stolicą Constitution de la Republic Whyday (wym. wid-uh), pirackie państwo wolnych ludzi, które swoim zasięgiem obejmowało cały archipelag Wysp Dziewiczych. Trellis Bay była idealnym miejscem do skrycia nawet kilku żaglowców. Wysepka na środku Zatoki była skarbem: naturalny koralowy slip od strony północnej tworzył doskonałe warunki do napraw poszycia, czyszczenia, uszczelniania i smołowania podwodnych części statków. Podczas tych prac można było spokojnie rozładować statek. Tak też czynił Samuel Bellamy, ale gdzie on to wszystko pochował?...
Żył krótko, raptem 28 lat, ale jak na pirata przystało, intensywnie. Był bohaterem Morza Karaibskiego, ale sławę dały mu pełne sukcesów wyprawy atlantyckie, z których powracając wiódł kolejne piękne żaglowce: Postillion, Sloop Marianne, Pinque Mary, Anna, Fisher i galery Sultana Galley oraz Whydah Galley.
Skąd galeony na Atlantyku? Statki z podwójnym napędem, żaglowym i wiosłowym używane były głównie do przewożenia niewolników z Afryki na Karaiby i do Ameryki. Zdobywając galeony wraz z ładunkiem Samuel Bellamy stawał się właścicielem całego pryzu, w tym kilkuset niewolników, którym w myśl prawa obowiązującego w republice piratów karaibskich. natychmiast przyznawał wolność i kierował do pracy na plantacjach cukru.
O Samuelu Bellamy napisano wiele tomów, a przykładem jego osobistych walorów niech będzie wydarzenie, które miało miejsce natychmiast po zajęciu „Whydah Galley”.
Kapitan Beer, który nie miał innego wyjścia niż poddać ów statek i wysłuchać, brzmiącej jak orędzie i sławnej na Karaibach po dziś dzień, mowy Samuela Bellamy. Zaczynała się od pięknego skłonu i zamiatania kapeluszem po pokładzie, a wstęp według podań, brzmiał uroczyście i głośno, tak aby słyszany był na obu abordujących statkach:
„I am sorry...”
„Szkoda, że okoliczności nie pozwalają Ci odzyskać Twojego statku, bowiem nie jest to w moim zwyczaju dokuczać innym jeśli nie mam z tego korzyści; straciłeś twój okręt , mógłbyś go zatopić, może wtedy uratowałbyś honor. Jesteś podstępnym psem, tak jak wszyscy ci, którzy poddają się prawom bogatych, którzy napisali je dla własnej ochrony; bo bojaźliwie nie macie odwagi bronić rzeczy osiągniętych przez łotrostwo. Bądźcie przeklęci: oni, podstępne szelmy, i wy wszyscy, którzy im służycie, tchórzliwi głupcy. Oczerniają nas, łajdacy, kiedy jedyną różnica pomiędzy nami i nimi jest to, że oni zaiste okradają biednych pod osłoną prawa, a my okradamy bogatych pod osłoną naszej własnej odwagi. Czy nie lepiej stać się jednym z nas niż chodzić za tymi złoczyńcami po zatrudnienie?
A kiedy kapitan Beer odparł, że jego sumienie nie pozwala mu złamać prawa Boga i ludzi, Bellamy dopowiedział:
Jesteś diabelską szelmą sumienia! Ja jestem wolnym księciem i mam tyle samo prawa spowodować wojnę światową jak ten, który ma sto statków na morzu i armię 100,000 ludzi na lądzie. Mówi mi to moje sumienie! Ale nie da się dyskutować ze szczeniakami, którzy kopać się pozwalają swoim panom.” (Tłumaczenie: Ina Kulczyńska)
Żeby wygłosić stek obelg w tak pięknej mowie trzeba do tego wielkiej kultury, erudycji i fantazji. Jak widać nie zabrakło tych cech naszemu bohaterowi. Zapewne pośród wielu, te zalety budzily respekt na całym Wschodnim Wybrzeżu i, pomimo pirackiej reputacji Samuela, wywodząca się z arystokratycznej rodziny Goody’ów piękna Hallet otrzymał zgodę na widywanie się ze sławnym postrachem mórz. Widywania okazały się skuteczne. Kiedy do Samuela dotarła wiadomość, że jego wybranka spodziewa się potomka, wypełnił „Whydah” darami i wyruszył z Trellis Bay z zamiarem poślubienia. Nie dotarł, jego wspaniały okręt z 28 działami, z 62 osobową załogą i skarbami, o wartości szacowanej dziś na 150 milionów dolarów pokonał pierwszy owego roku huragan. Wydarzyło się to 26 kwietnia 1717 roku na skalach wód przybrzeżnych stanu Massachusetts.
Wrak „Whyduh Galley”, a wraz z nim 28 dział, 30 tysięcy funtów w srebrze i złocie, skrzynie z biżuterią, a nawet ludzkie szczątki odnaleziono i wydobyto w 1984. Tak powstało Whydah Musem w Massachusetts.
Warto nam wiedzieć, że wydobyto również przyduszone okrętem szczątki ludzkie. Antropologiczne badania doprowadziły do dziwnych wniosków: osobnicy przyduszeni burtą do dna byli marynarzami i pochodzili z Europy Wschodniej lub Centralnej.
Wcale nie żartuję. To udokumentowana historia! Stąd wiem, jaka siła przyciąga mnie do tej skałki na środku Trellis Bay. Nie skarby lecz jakiś panujący nad wysepką słowiański duch. Anglicy nigdy nie przyznają nam znacznego udziału w ich historii. Doświadczył tego Władek Wagner gdy wraz z grupa oficerów polskiej marynarki wojennej nie został wpuszczony na Defiladę Zwycięstwa w Londynie. Ale, co tam, wróćmy do losów naszej wysepki.
Być może niezwykłe, barwne, ale też dramatyczne dzieje wysepki przyciągnęły Wagnerów na wody Trellis Bay. Mabel wspomina ich czas na Trellis Bay jako jedną wielką przygodę pionierską. O Bellamy Cay mówi niewiele. Domyślam się, że skarbów, które tam ukrył Samuel Bellamy, Wagnerowie nie znaleźli. Nic dziwnego, można je obejrzeć w Whydah Pirate Museum w Yarmouth, w stanie Massachusetts. Czy wszystkie?
Bottom of Form?
Na królewskim akcie nadania praw własnościowych Bellamy Cay widnieje nazwisko Mabel Olpin. Była obywatelką brytyjską i tylko ona miała prawo dysponowania wysepką, odsprzedać nie mogła. Skarby, gdyby je znalazła, też nie należałyby do niej. Moje, podchwytliwe w tej sprawie, pytania zbywa milczeniem.
W grudniu 1949 roku Wagnerowie stali się właścicielami 10 akrów nabrzeża zatoki Trellis Bay za niebagatelna wówczas kwotę 700 USD. Władek znalazł swoje miejsce na ziemi. Swoją wizję zagospodarowania Trellis Bay realizował równo dziesięć lat. Na Bellamy Cay postawił dom, a w nim wykopał piwnice. (Gdzie, u diabła ten Samuel Bellamy pochował te wszystkie skrzynie ze złotem?)
Zawarta w 1959 roku umowa sprzedaży nabrzeża zawarta między Wagnerami a firma developerską obejmowała wyłącznie 10 akrów nabrzeża Zatoki. Wysepka Bellamy Cay trafiła w ręce Tony Snella, brytyjskiego bohaterskiego pilota z czasów II Wojny Światowej. Tony kontynuował dzieło Wagnera, rozwijał żeglarstwo, organizował kursy, ale przede wszystkim postawił na rekreacyjny “The Last Resort”. Z czasem gospodarowanie wysepką przekazał córce, a de facto jej mężowi, Benowi Banford. Pierwszy Zlot Wagner Sailing Rally w 2012 roku, uroczystości otwarcia Zlotu, podniesienie flag państwowych oraz wielki bal powitalny - wszystko to odbyło się na wysepce Bellamy Cay.
W rok później, gdy rozpoczęliśmy przygotowania do Drugiego Zlotu WSR wysepkę przejął w ajencję Brian. Zaczął od totalnej przebudowy przywracając koncepcję całej wysepki przystosowanej do dużych spotkań żeglarzy i turystów. Zainwestował niebagatelną sumę 260 tysięcy USD. Jak przystało na młodego i odważnego biznesmena całą kwotę pożyczył w miejscowym banku. Drugi Zlot zapowiadał się imponująco, co dla Briana oznaczało pierwsze poważne finansowe podparcie.
Remont i przebudowy świadczyły i odważnym patrzeniu w przyszłość. W budynku powstała przestrzeń na nieduże muzeum Wagnera, wypełnione przez polonijnych nowojorskich żeglarzy oraz... przez 90-letnią Mabel Wagner , który przybyła na Zlot z trzema planszami pełnymi fotografii z lat wagnerowskiego pionierstwa na Trellis Bay.
Uroczystości otwarcia i, trzeciego dnia, zakończenia Drugiego Zlotu z cyklu Wagner Sailing Rally odbyły się przy tablicy Wagnera na wysepce Bellamy Cay. Brian dokonał ogromnej pracy przygotowując wysepkę i budynek do wydarzeń, o których mówiliśmy, że rozpoczynają tradycję spotkań polskich żeglarzy na Trellis Bay.
Wrzesień 2017. Furia dwóch następujących po sobie największych, w dziejach Wysp Dziewiczych, huraganów, Irma i Maria, zniszczyły wysepkę doszczętnie. W szczątkach mieszkania, które Brian wygospodarował pośród zabudowań wysepki, nie znalazł niczego, co dawałoby mu wrażenie kontynuacji. Nawet nie miałby z czym zacząć... Stał na gruzach pozbawiony wszystkiego.
Prędko pojawił się bank z zapytaniem...Wiadomo o co pyta bank w takiej sytuacji. Kompanie ubezpieczeniowe oświadczyły, że skala huraganu na Wyspach przekraczała wszelkie zapisane w umowach ograniczenia.
Jedynie tablica Wagnera przetrzymała huragany. Nie oparły się im betonowe chodniki, zdemolowane przez przewalające się przez wysepkę fale. Wściekła wichura wyrwała umocowany śrubami do betonowego fundamentu prądotwórczy agregat i cisnęła go do morza. Po pomostach i umocowaniach nabrzeża wysepki nie pozostało śladu.
Pobieżna wycena naprawy szkód wyniosła 200 tysięcy dolarów, co wraz z zadłużeniem i odsetkami dawało półmilionową kwotę, z jaką należałoby wejść przy zamiarze odbudowy Bellamy Cay. Mówimy o dolarach amerykańskich.
Stąpałem po tym gruzowisku ze ściśniętym gardłem. Brian przyglądał mi się z niedaleko zakotwiczonej łodzi, jednej z nielicznych, które przetrwały. Żal, smutek, bezradność... Nie umiałem mu pomóc.
Zbigniew Turkiewicz
Polecany artykuł: