TOP 10 jachtów TeamuBAKISTA: Diamant 3000
Żeglujemy regatowo od niemal dwudziestu lat, a od jedenastu sezonów podnosimy swoje umiejętności, startując w match-racingu. Okazuje się też, że do tej pory pływaliśmy na niemal dwudziestu różnych typach jachtów. Do niektórych mamy sentyment, niektórych nienawidzimy, niektóre uwielbiamy... ale niemal z każdą jednostką mamy dodatkowe ciekawe wspomnienia. Stworzyliśmy nawet wewnętrzny ranking konstrukcji, który przedstawimy na łamach zagle.se.pl. Dziś czas na miejsce nr 4, które zajmuje Diamant 3000.
Dotychczasowa klasyfikacja:
10. Beneteau First 7,5
9. J 70
8. Streamline
7. Hunter 707
6. Platu25
5. Delphia 24
Miejsce nr 4: Diamant 3000
Stary, poczciwy Diamant 3000. Wbrew sugestii wynikającej z nazwy, to nie taka mała łódka. 34 stopy, czyli ponad 10 m długości, klasyczny kształt kadłuba, z długą nadbudówką, dosyć ciasny morski kokpit (przypominający bardziej Cartera 30 niż regatową maszynę). Elegancki takielunek 7/8 z baksztagami i achtersztagiem. Ożaglowanie podstawowe to 60 m2. Duży grot w obsłudze z baksztagami, ważnymi zwłaszcza przy silniejszym wietrze (gdzie również na halsówce można maszt złamać). Spinaker 80 m2, który jest w stanie zweryfikować jakość pracy nawet najlepszych trymerów.
Jacht czteroosobowy, ale wierzcie, każdy (łącznie ze sternikiem) ma co robić na pokładzie i to niezależnie od siły wiatru. Sternik oprócz przedłużacza (który potrafi lekko zadzierać rumpel do góry), pracuje razem z grotowym cały czas na baksztagach. Kluczowy jest dobry podział zadań przy każdym manewrze, zarówno przy zwrocie przed sztag, przy rufie, jak i wejściu na górny i dolny znak. Grotowy też nie może narzekać na brak zajęcia, oprócz szotów grota, wózka, baksztagu, na pełnym nierzadko pomaga trymerowi przy prowadzeniu spinakera, a przy jego zrzucaniu tradycyjnie biegnie aż na dziób, aby pomóc dziobowemu, a następnie w pocie czoła wrócić (znów biegiem) na rufę do wybrania baksztagu i grota, które jedną ręką podciąga sternik na dolnym znaku, przy początkowym etapie cyrkulacji. W sumie praca trymera żagli przednich nie różni się bardzo od tych zadań, znanych z innych zwłaszcza mniejszych jachtów, poza może większą siłą i powierzchnią żagli. Dziobowy za to często wskakuje przez klapę forpiku przy ściąganiu spinakera (w pierwszym etapie pomaga mu grotowy). Ma też trochę roboty ze spinakerbomem, który do najlżejszych nie należy. Kto pływał na Diamancie doskonale zna temat poobijanych nóg i pośladków, siniaków na podudziach i łydkach. Jak mówią Anglosasi po prostu: „This boat hurts!”. Nie jest złym pomysłem (z uwagi na bardzo niewygodną listwę pawęży) pływać w specjalnych spodniach do balastowania (ze sztywną pianką w środku), niektóre załogi przeklejały nawet piankowe nakładki, a bardziej zdesperowani ręczniki lub poduszki.
Jacht jest bardzo dzielny, w zasadzie o refach zaczyna się myśleć przy 6 st. B. Przy słabym wietrze jednak stosunkowo mało zwrotny. Przy silniejszym zdecydowanie nadrabia ten element. Niemniej, żegluga na Diamancie to prawdziwe szachy na wodzie. Daje więcej czasu na przemyślenie manewru niż mniejsze jednostki. Z drugiej strony - błędy, zwłaszcza związane z nagłym wytraceniem prędkości, czy niewłaściwą techniką zwrotu przez rufę albo zrzucania spinakera są przy Diamancie całkowicie niewybaczalne. W każdym razie jacht należy do trudnych i wymaga nie tylko regatowego doświadczenia wszystkich członków załogi, ale też siły i dobrego zgrania.
Na Diamantach startowaliśmy wielokrotnie oczywiście zwłaszcza w Sopocie i Gdyni (Sopot Match Race, Mistrzostwa Polski). Wielokrotnie skorzystaliśmy też z zaproszenia załogi Przemka Tarnackiego na sparing przy sopockim molo. Szczerze mówiąc, trochę nam zajęło zanim jacht poznaliśmy i zaczęliśmy wykorzystywać jego moc coraz lepiej. Chyba naszym największym sukcesem był ubiegłoroczny, spektakularny występ, gdzie po złamaniu masztu, niemal z ostatniego miejsca, wygrywając wszystkie wyścigi wdrapaliśmy się najpierw do półfinału, gdzie pokonaliśmy dość przekonująco międzynarodową załogę D.Presena (SLO/CRO/NED), aby dopiero w zaciętym finale ulec staremu wyjadaczowi P. Tarnackiemu z bilansem 2:3. Nie można też nie wspomnieć o bardzo dobrych występach na Diamancie w Sopot Match Race chłopaków z naszej ekipy (Krzysiek Żełudziewicz, Maciej Gonerko i Łukasz Czaja) w załodze Karola Jabłońskiego w ramach World Match Touru, gdzie po przegranym ćwierćfinale z wielokrotnym mistrzem Świata I.Wiliamsem, zajęli 5 miejsce w bardzo mocno obsadzonej imprezie w roku 2014.
Załączone zdjęcie pochodzi z ubiegłorocznych regat w Sopocie. W tym roku również będziemy chcieli zmierzyć się w kolejnym widowisku przy sopockim molo i może uda nam się poprawić zeszłoroczny wynik.
Kolejne pozycje naszego rankingu już wkrótce!
***
Sponsorem załogi TeamBAKISTA jest Spółka HORYZONT. Partnerami firma Maler Martin AS i Enterprise Logistics, zaś partnerem medialnym magazyn "Żagle"