Jachty Niezwykłe: MAZUREK – historia wciąż trwa...
Pisząc jakiś czas temu o s/y "Dal" i jej wspaniałej renowacji, zacząłem liczyć na palcach inne istniejące, a znane mi słynne polskie jachty godne stanięcia w muzeum. Starczyło jednej dłoni, a na kciuku wypadł mi s/y MAZUREK...
Wiem, że przez całe lata po swoim słynnym rejsie pod kpt. Krystyną Chojnowską-Liskiewicz należał do floty trzebieskiego Centralnego Ośrodka Żeglarskiego PZŻ. Wiem, że jego obecny armator wyremontował go. Wiem, że nadal żegluje – startuje regularnie w regatach Unity Line. Nie wiem tylko, jak to jest, że mające od ponad 100-lecia morskie ambicje państwo nie szanuje swoich zabytków, które są namacalnymi kamieniami milowymi w morskiej i oceanicznej historii Polski...
Wszak „Mazurek” to pływający pomnik niesamowitego wyczynu – pierwszego w historii samotnego rejsu kobiety dookoła świata i to już niemal 40 lat temu! Ten 9,5-metrowy slup z laminatu poliestrowo-szklanego, zaprojektowany i zbudowany w polskiej stoczni, powinien być, bez względu na epokę, rządzącą opcję polityczną i sytuację ekonomiczną, chroniony jako dobro narodowe. Jestem przeciwnikiem nadmiernego przywiązywania się społeczeństwa do wszystkich detali historycznych, ale – na litość boską! – rejs kpt. Krystyny i jej jachtu to nie był detal. To był światowy wyczyn!
Przypominając „Mazurka” chciałbym tu – bez odpowiadania na pytanie, czy jak inne słynne jachty pokroju „Pen Duicka” czy „Gipsy Moth IV” powinien nadal służyć żeglarzom na wodzie, czy stanowić ceniony eksponat lądowego muzeum morskiego lub żeglarstwa – podkreślić, że mamy o co dbać. Choćby dlatego, by co jakiś czas ktoś mógł jak ja opisać, bez używania określenia „nieistniejący”, historię polskich jachtów i pływających pod ich żaglami kapitanów...