Jachty Niezwykłe: Wiślany bździel – czyli śladami Canaletta
Gdy pierwszy raz ujrzałem taką konstrukcję na obrazie Canaletta, przedstawiającym wiślaną panoramę XVIII-wiecznej Warszawy, nie bardzo wiedziałem, co to takiego. Dopiero przed kilku laty zobaczyłem na Wiśle, jak taka pływająca chata z kołem wodnym działa i nie mogłem wyjść z podziwu nad przemyślnością naszych przodków...
Pływające młyny wodne znane są od co najmniej kilkuset lat. Były na tyle powszechne, że do dziś podziwiamy ich rekonstrukcje w kilku krajach Europie. Wyglądają różnie – na tratwie lub na dwóch, a nawet na trzech kadłubach stoi drewniany „domek” z rozmaicie umieszczonym łopatkowym kołem podsiębiernym, napędzającym spore żarna młynarskie. Silny nurt rzeczny sprawia, że nawet mniej wydajne od nasiębiernego koło podsiębierne sprawdzało się tu doskonale. Taką konstrukcję cumowano lub zakotwiczano w nurcie rzeki i czerpiąc z wody energię, mielono mąkę dla położonych w okolicy gospodarstw. A potem kotwica szła w górę i płynięto dalej, poszukując kolejnych klientów...
Konstrukcja, którą widziałem, to replika młyna, zwanego w swojej epoce bździelem. Ważąca około 5 ton i mierząca około 8 na 6 metrów specyficzna łódź została zrekonstruowana przez entuzjastów z Klubu Wodniackiego „KonTiki” z Pińczowa. Znalazłem gdzieś informację, że już w 2013 roku została nagrodzona na Festiwalu Loary w Orleanie (Francja) – największym w Europie zlocie tradycyjnych łodzi rzecznych. Pływa też po Wiśle, odwiedzając różne wodne eventy i przypominając historię, gdy ta wielka rzeka dawała chleb mieszkającym nad nią ludziom – dosłownie i w przenośni.
To dobrze, że zafascynowani nowoczesną techniką żeglarską w służbie sportu i rekreacji możemy czasem rzucić okiem wstecz – gdy żeglowanie w różnych formach było sposobem na codzienne życie, a do ówczesnych wodniaków zaliczało się oprócz rybaków i rzecznych „transportowców” nawet... młynarzy! Ich „jachty” były – i są do dziś – na pewno niezwykłe...