Jachty Niezwykłe - "REKIN 2"
To było prawie dwa dziesięciolecia temu, ale pamiętam jak dziś – wraz z grupą dziennikarzy pojechałem autokarem do Nadarzyna na uroczystość tzw. suchego wodowania. Jacht stał w wielkiej hali firmy AS Motors: klasyczny, jak to się mówi – rasmussenowski w kształtach, o barwie ciemnego mahoniu. To był "REKIN"...
Na początku wielu myliło – pewnie z powodu nazwy – ten piękny, drewniany jacht szkierowy z 1936 r. z legendarną łódką znaną nam z „Noża w wodzie” Polańskiego. Opisywany tu kilowy „Rekin” przypłynął na Mazury z morza – pochodzi z Elbląga. Został zakupiony i pieczołowicie odrestaurowany dla Andrzeja Szmagalskiego i w roku 2000 spłynął na mazurskie wody.
Nieraz widziałem go potem podczas regat Pucharu Polski Jachtów Kabinowych, jak rozcinał ostrym dziobem fale Niegocina, Mikołajskiego czy Kisajna. Radość była patrzeć, jak w dużym przechyle, z wodą wchodzącą na zawietrzną burtę i dek ścigał się z innymi, nowoczesnymi konstrukcjami i... wygrywał. Nic dziwnego – za sterem tego smukłego „żelazka” siadali oprócz armatora m.in. dawny olimpijczyk z klasy 470 Leon Wróbel czy znany ze swojej pasji pogoni za rekordami Roman Paszke. Widziałem, że i im – klasowym żeglarzom – sprawiało wielką frajdę dzierżenie w dłoni rumpla tak pięknej jednostki, przypominającej (toutes proportions gardées) kształtem wąskiego kadłuba (spore nawisy – dziobowy i rufowy) i kolorem żagli legendarne „jotki”... Do dokładnych danych technicznych nie zdołałem, niestety, dotrzeć...
Przy okazji wyjaśnijmy genezę terminu „rasmussenowski” – nazwa wzięła się od kształtu kultowych w basenie Bałtyku i Morza Północnego konstrukcji jachtowych słynnego przedwojennego niemieckiego konstruktora Henry Rasmussena.
Nie wszyscy wiedzą, że ten „Rekin” zachował tylko około 20 procent oryginalnego kadłuba. Nic dziwnego – nim trafił w ręce fachowców, niszczał latami. Pozostałe 80 procent to dzieło sztuki szkutniczej na najwyższym poziomie. Pytany podczas wspomnianej uroczystości „suchego wodowania” o koszt tej niezwykłej renowacji Andrzej Szmagalski śmiał się tylko, mówiąc, że na pewno nie zdradzi tej sumy... żonie.
„Większość współczesnych cruisingowych jachtów żaglowych wygląda jak ciężarne hipopotamice. Prawdziwi smakosze wracają do rasmussenowskich linii i proporcji” – napisał niemal w tym samym czasie (niemal 20 lat temu!) w swoim internetowym serwisie kpt. Jerzy Kuliński. Jak zwykle – miał rację...