Jachty niezwykłe: MARIELLA – niezwykły jacht, niezwykłe losy

2019-05-24 13:51 Jerzy Klawiński
MARIELLA
Autor: Christophe Jouany Les Voiles de St Barth

O niektórych rzeczach spokojnie można pisać używając łacińskiej sentencji: habent sua fata, co znaczy, że mają swoje losy. Klasyczne jachty na pewno do nich należą, a już np. jol MARIELLA swoimi przygodami mógłby obdzielić kilka innych oldtimerów.

Już jego powstanie było niezwykłe – w 1937 r. zażądano od wykonawców (konstruktora Alfreda Mylne i budowniczego Williama Fife’a III ze stoczni w szkockim Fairlie), żeby nowa konstrukcja była najszybszym jachtem regatowym, jaki zbudowano na świecie. Na pytanie o dopuszczalne koszta padła odpowiedź: „Budget unlimited”. Nic dziwnego – zamawiał go najbogatszy handlarz kawą w szkockim Glasgow – James D. Patterson.

Rok później drewniany jacht spłynął na wodę rzeki Clyde, ale pierwszy armator szybko go sprzedał, a drugi – nie zdążył się nim nacieszyć, ponieważ w 1939 r. wybuchła wojna i „Mariella” została... wcielona do Royal Navy jako jednostka patrolowa! W tych czasach była to praktyka powszechna i kto wie, ile razy zgrabny jol zbliżał się ku brzegom ogarniętego II wojną światową kontynentu w tajnych misjach. Nic dziwnego - podobnym mu „drewniakom” niestraszne były morskie pływające miny magnetyczne, a tajnych agentów przerzucały na drugi brzeg Kanału tak samo sprawnie, jak w dawnych czasach towarową kontrabandę...

Po wojnie jacht wrócił do armatora - producenta znanej whisky Ronalda Teachera i pod jego dowództwem pływał po morzach i oceanach świata przez 32 lata. Kilkakrotnie (!) okrążył kulę ziemską, a w latach 50. uczestniczył w słynnych regatach Fastnet. Po gruntownych renowacjach w latach 80., a potem 90., wielokrotnie startował z sukcesami w prestiżowych regatach klasyków na Atlantyku i Morzu Śródziemnym.

Dziś bywa też czarterowany przez włoskiego armatora chętnym do bezpośredniego spotkania z legendą mórz za banalne... dwadzieścia kilka tysięcy euro za tydzień.

A jacht ile przeżył i widział od swego wodowania? Na to pytanie może odpowiedzieć tylko poeta – np. Jean Artur Rimbaud w swym fenomenalnym „Statku pijanym” (w przekładzie Miriama – każdy żeglarz powinien przeczytać cały ten wiersz!):

Zbudzenie me na morzu święcił wir powietrzny.
Dziesięć nocy jak korek tańczyłem na fali,
W której ludzie kołowrót widzą ofiar wieczny,
Nie tęskniąc do mdłych latarń, znikłych gdzieś  w oddali...

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.