Holenderka w żeglarskim stylu - Courier 970
Zaprojektowany przed kilkoma laty przez Andrzeja Skrzata Courier 970 jest przykładem konstrukcji w prawdziwie żeglarskim stylu zarówno pod względem linii kadłuba, jak i rozplanowania oraz funkcjonalności wnętrza.
Pewnym zrządzeniem losu, czy też raczej na skutek różnych rozliczeń finansowych, produkcja Couriera 970 trafiła do stoczni Northman w Węgorzewie. To właśnie ta firma kupiła formy wraz z prawami autorskimi i jest teraz wykonawcą ciekawej łodzi motorowej, zaprojektowanej przed kilkoma laty przez Andrzeja Skrzata. Northman wprowadził kilka drobnych zmian w zabudowie pokładu oraz niektórych rozwiązaniach we wnętrzu, przystosowując łódź przede wszystkim pod kątem przydatności do wykorzystania w czarterach mazurskich. Ponieważ jednak jednostka ta charakteryzuje się wyjątkowo oryginalnym stylem designu, proponowana jest także potencjalnym klientom w wersji armatorskiej z bogatą ofertą różnych wariantów zabudowy oraz wyposażenia wnętrza.
Bez wątpienia bardzo ważnym elementem tej drugiej propozycji jest certyfikowanie łodzi do kategorii projektowej „B”, pozwalającej pływać nią po morzu. Zostało to zresztą świetnie przetestowane i sprawdzone w organizowanych przez stocznię rejsach pracowniczych do Kopenhagi i na Bornholm. Courier 970 wraz z drugą jednostką Northmana Maxusem 850 (patrz test „Żagle” 11/2014) przez wiele dni były domem dla przedstawicieli firmy, którzy w trudnych warunkach mogli sprawdzić zarówno własne predyspozycje żeglarskie, jak i zapoznać się w praktyce z dzielnością morską produkowanych przez siebie konstrukcji pływających. Swoją drogą bardzo
ciekawy pomysł na integrację załogi.
Kadłub
Już sam widok Couriera 970 oglądany z brzegu cieszy oko. Piękna i stylowa linia kadłuba przypomina trochę swoim kształtem holenderskie barki pływające po tamtejszych kanałach i jeziorach. Styl ten podkreśla opasanie łodzi wokół grubą żeglarską liną, stanowiącą doskonałą listwę odbojową, lekko podgięty do góry dziób, jak również stylizowanie laminatowego dna na tzw. zakładkę. Trochę jednak niekonsekwencji doszukaliśmy się w linii pokładu. Dach nadbudówki zaraz za przednią owiewką zbyt mocno opada w dół, przez co obniża się wysokość stania w przedniej części mesy na dolnym pokładzie. Rozumiemy założenia projektanta, który postawił na osiągnięcie bardziej opływowej sylwetki, a przy okazji wygospodarowanie płaskiej przestrzeni na duży pokład słoneczny – co mu się zresztą doskonale udało – niemniej skutkiem takiego podejścia było zmniejszenie komfortu poruszania się wewnątrz. Z naszych doświadczeń wynika, że jest to często spotykana sytuacja w konstrukcjach motorowych stylizowanych na wnętrza jachtów żaglowych. Nie jest to szczególnie duża wada i większość użytkowników mających przede wszystkim doświadczenia żeglarskie może w ogóle nie zwrócić na to uwagi, w rzetelnie przeprowadzonym teście należy jednak o tym powiedzieć.
Courier 970 jest doskonale przygotowany do żeglugi i życia dziennego. Całą rufę zajmuje wygodny i obszerny kokpit, od góry osłonięty sztywnym dachem na rurowej konstrukcji stalowej, z przodu wysoką owiewką oraz wokół całości dodatkowo przypinanymi bokami z materiału i przeźroczystej folii. Dzięki temu można w nim przebywać w każdych warunkach, ciesząc się widokami przesuwającego się krajobrazu, spożywać posiłki czy też oddawać się lenistwu wakacyjnego wypoczynku. Kokpit okolony jest kilkudziesięciocentymetrowej wysokości burtami. Jedną ze zmian konstrukcyjnych dokonanych w stoczni Northman było zrobienie przejścia w tylnej części burty dla wygodniejszej komunikacji i zejścia na rufową platformę kąpielową o oryginalnym eliptycznym kształcie, a jednocześnie ułatwienie wychodzenia na brzeg lub keję.
Na miękkich kanapach wokół kokpitu zmieści się wygodnie cała załoga, towarzysząc sternikowi siedzącemu na regulowanym, obrotowym fotelu za eleganckim drewnianym kołem sterowym i wykończoną w podobnym stylu konsolą. Przebywających w kokpicie dobrze osłania od przodu wysoka owiewka z jednolitą szybą na całą szerokość kadłuba oraz dwoma łukowatymi okienkami bocznymi. Zejściówka do wnętrza jest trochę przesunięta na lewą burtę względem symetrii kadłuba i zamykana wygiętymi drzwiami z przyciemnionego pleksi. Na lewej stronie „podszybia” zainstalowano natomiast zawsze potrzebny uchwyt na napoje (7 szt.), a zaraz przed nim zamykany schowek na mapy lub inne drobiazgi. Wnętrze kokpitu może być oczywiście doświetlone wieczorem kilkoma lampkami wmontowanymi pod sufitem sztywnego dachu.
Z kokpitu – po oczywiście wcześniejszym rozpięciu ewentualnych boków namiotu – można przejść z obu stron nadbudówki na przód jachtu po szerokich półpokładach, wyłożonych antypoślizgowym tworzywem sztucznym flexiteek (może być oryginalny teak), trzymając się w razie potrzeby wysokich relingów burtowych lub podłużnych uchwytów na nadbudówce. W relingach bocznych dodatkowo umieszczono kosze na wykonane w kolorze kadłuba odbijacze pneumatyczne. Lekko podgięty dziób wieńczy mała platforma, wykorzystywana również do wchodzenia na pokład od przodu, a pod nią znalazła miejsce kotwica, mocowana liną lub łańcuchem do ewentualnej windy, chowanej w dziobowej komorze. Cały daszek w przedniej części nadbudówki stanowi optyczne przedłużenie pokładu dziobowego, jest to doskonałe miejsce do położenia materacy i opalania się.
Pod pokładem
Do bardzo jasnego wnętrza wchodzi się po trzech elegancko zrobionych schodkach. Pięknie wykonane meble (w przypadku testowanej przez nas jednostki z mahoniu), z ładnie kontrastującą bardzo jasną tapicerką siedzeń i kanap, tworzą bardzo przytulną, domową wręcz atmosferę.
Kajuta dziobowa to właściwie jedno duże łóżko, oddzielone od mesy śmiesznymi, odsuwanymi drzwiami. Zamykana tradycyjnymi drzwiami kajuta rufowa natomiast zajmuje całą szerokość rufy, a do spania służy duża hundkoja ustawiona w poprzek łodzi. W obu kajutach są tylko półeczki i jaskółki, a szafy ubraniowe zlokalizowane zostały w mesie.
Mesa jest obszerna i wygodna, choć zabudowany na lewej burcie kambuz mógłby być trochę większy. Przy czteroosobowej załodze w zupełności wystarczy, ale przy pełnym zaokrętowaniu ośmiu osób może być za ciasno. Po przeciwnej stronie kambuza umieszczona została pełna kabina toaletowa z prysznicem i WC morskim (w opcji może być tylko chemiczne). Mesa podzielona jest jakby na dwie części: tylna – wysoka pod podniesioną nadbudówką – obejmuje kambuz i WC, przednia – o obniżonej wysokości – dwie położone wzdłuż burt kanapy oraz składany stolik pomiędzy nimi. Testowany przez nas egzemplarz miał jedynie prawą kanapę rozkładaną do spania, ale jest opcja zamontowania takiej samej kanapy również na lewej burcie. Ten system zabudowy, charakterystyczny dla wielu jachtów żaglowych, ma jedną małą wadę, utrudnia przechodzenie do dziobowej kabiny, jest natomiast naprawdę wygodny i daje więcej przestrzeni do biesiadowania przy stole. Cała zabudowa wnętrza została wykonana bardzo starannie, z dużą dbałością o szczegóły i jakość wykonania. Z uwagi na niewielkie wymiary kambuza, o czym wspominałem wcześniej, musimy się też liczyć z mniejszą liczbą szafek i schowków gospodarczych, jednak urządzeń kuchennych jest na Courierze wystarczająco dużo zarówno do gotowania, jak i przechowywania produktów żywnościowych. Trzeba też pamiętać, że w mesie zabudowano również szafki ubraniowe, co także wpływa na wyżej wspomniane ograniczenia.
Pokład, kadłub, wkładki konstrukcyjne i usztywniające oraz wszystkie moduły profilujące wnętrze wykonane zostały z wysokiej klasy żelkotu, laminatu winyloestrowego i poliestrowego zbrojonego szkłem.
Wszystkie elementy kadłuba i pokładu robione są z ręcznie tworzonego laminatu winyloestrowego i poliestrowego zbrojonego włóknem i matą szklaną, z przekładkowego rdzenia pianki PCV o komórkach zamkniętych. Część kadłuba poniżej linii wodnej – z mocnego płótna szklanego i żywicy winyloestrowej odpornej na osmozę – dodatkowo zabezpieczona jest przeciw osmozie i porostowi glonów.
Jednostka napędowa
W testowanym Courierze 970 mieliśmy zamontowany 50-konny silnik wysokoprężny Nanni N4.50 z układem przeniesienia napędu przez wał prosty. Największym, jaki można zabudować na tym jachcie, jest stacjonarny napęd o mocy nawet 85 KM. Z naszego doświadczenia oraz prób przeprowadzonych w czasie testu wynika, że wystarczy jednostka mniejsza, w przypadku pływania po akwenach zamkniętych nawet zaledwie 30-konna. Tak więc my mieliśmy do dyspozycji jednostkę napędową ze średniego zakresu mocy. Daje ona większą swobodę manewrowania, lepsze parametry pływania i chyba lepiej sprawdza się w trudniejszych warunkach żeglugi, np. morskiej.
Zamontowany na testowanym jachcie czterocylindrowy silnik diesela N4.50 powstał dzięki współpracy Nanni i japońskiego Kubota, producenta sprawdzonych jednostek, znanych z wytrzymałości, niezawodności i ekonomicznej eksploatacji. Zastosowano w nim opatentowany układ wtrysku i spalania e-TVCS, dzięki któremu zmniejsza się emisję spalin, a jednocześnie poprawia efektywność zużycia paliwa. W budowie części ruchomych zastosowano molibdenową powłokę tłoków, która wpływa na zmniejszenie tarcia oraz drgań silnika. N4.50 spełnia rygorystyczne regulacje emisji na świecie: UE-RCD, US-EPA i BSO.
Testujemy
Test Couriera 970 przeprowadziliśmy przy dobrej słonecznej pogodzie na jeziorze Mamry. Wiał lekki wiatr, a akwen był tylko lekko zafalowany. Na jachcie w trakcie prób nautycznych przebywały jedynie dwie osoby, mieliśmy za to całkowicie zatankowany zbiornik paliwa – około 320 l. Już przy pierwszych próbach manewrowania dało się odczuć, że jest to jednostka o wiele cięższa niż testowany tego samego dnia przez nas inny jacht ze stoczni Northman, Nexus 850 Vmax. Pomimo jednak dużej masy około 4 ton Courier 970 dawał się prowadzić całkiem lekko i sprawnie. Przy jeździe do przodu doskonale słuchał steru, szybko i skutecznie wykonując skręty w każdym kierunku. Jak to jednak bywa w tego typach napędach, trochę gorzej spisywał się podczas manewrów na biegu wstecznym. O ile na otwartym akwenie można to jeszcze przeboleć, o tyle w marinach i ciasnych portach niezbędne jest posiłkowanie się sterem strumieniowym, który oczywiście był zainstalowany na testowanej łodzi i stanowi wyposażenie standardowe wszystkich jednostek wychodzących ze stoczni.
Z przeprowadzonych przez nas pomiarów głośności wynika, że lepiej i ciszej jest w kokpicie na pokładzie. Na maksymalnych obrotach hałas spowodowany pracą silnika osiągnął 86 dB, podczas gdy w mesie na dolnym pokładzie zanotowaliśmy 87 dB. Przy prędkości cruisingowej realizowanej przy około 2000 obr./min zmierzyliśmy odpowiednio 75 i 78 dB. Maksymalna prędkość przy 2800 obr./min, zmierzona za pomocą urządzenia GPS, wyniosła 14,5 km/h, czyli niecałe 8 w. Są to wyniki absolutnie zadowalające, dodajmy, że pływając dieslem, mamy do czynienia z wyjątkowo oszczędną żeglugą, przy maksymalnej prędkości spala on zaledwie około 2,5 l ropy na godzinę!
Podsumowanie
Na test Couriera 970 czekaliśmy z ogromną niecierpliwością. Ta nie najnowsza konstrukcja jest znana na naszych akwenach, ale jak dotąd nie mieliśmy możliwości przetestowania żadnego egzemplarza. Jacht może się podobać, a jego charakterystyczna „holenderska” linia kadłuba przyciąga uwagę. Design jest bez wątpienia najmocniejszym punktem tej ciekawej konstrukcji opracowanej przez Andrzeja Skrzata. Podjęcie produkcji przez stocznię Northman daje nadzieję, że będziemy mogli oglądać na naszych wodach więcej egzemplarzy tych łodzi. Dla wielu naszych wodniaków, wychowanych na jachtach żaglowych, dodatkową atrakcją może być żeglarski styl zabudowy wnętrza. I choć w naszej ocenie utrudnia on nieco życie na wodzie, z pewnością nie zabraknie użytkowników, dla których tradycja i przyzwyczajenie jest ważniejsze od drobnych mankamentów dotyczących komfortu. Za takie uznaliśmy małą wysokość stania w przedniej części kabiny oraz zbyt ciasne przejście pomiędzy kanapami i stołem w mesie do przedniej kajuty. Z pewnością mocnym punktem jachtu jest jego eleganckie wykończenie, gustownie dobrana kolorystyka i wysoka jakość wykonania zabudowy wnętrza.
Courier 970 sprawdzi się zarówno w wersji czarterowej, choć i tutaj dodajmy, że pełnię komfortu poczujemy przy pływaniu maksimum w 4 – 5 osób, jak i armatorskiej, z reguły wykorzystywanej przez mniej liczną załogę. Jednak i 8-osobowa załoga może spać na łódce całkiem wygodnie i w wielodniowej wędrówce da sobie spokojnie radę. Przytulne wnętrze zapewnia poczucie prawdziwego komfortu, niwelując drobne minusy, o których wyżej wspomnieliśmy.
Nam w każdym razie pływanie tym jachtem sprawiło dużą przyjemność i dało zadowolenie z osiąganych parametrów.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU