Carter 30 - test jachtu
Te małe jachty morskie, mimo że już od kilkunastu lat nie produkowane, są nadal - obok Opala i jego następcy Conrada 45 - najbardziej popularnymi konstrukcjami na polskim wybrzeżu. Ciasne wnętrze i mały kokpit nie spełniają obecnych standardów "hotelowych", ale Carter ma inną wielką zaletę, której często brakuje nowoczesnym jachtom z szerokimi rufami - ogromną dzielność morską.
W drugiej połowie lat 70. w Szwecji rozpoczęto produkcję jachtów konstrukcji Dicka Cartera, nazwane od jego nazwiska i długości jachtu (w stopach): Carter 30. Szwedzi wykonali około dwustu sztuk i sprzedali licencję Polsce. Do zakończenia produkcji w końcu lat 80., zbudowano u nas 1800 carterów 30. Zamówień było tak dużo, że budową zajęły się stocznie zarówno w Szczecinie, jak i w Gdańsku. Większość łódek produkowana była na eksport, tak na Zachód, jak i na Wschód. Cartery można spotkać na całym świecie - we Włoszech, Chorwacji, Grecji, Estonii, Rosji i Niemczech, a nawet w USA i Wielkiej Brytanii.
W zeszłym roku renomowany brytyjski miesięcznik żeglarski "Yachting Monthly" zamieścił bardzo pochlebny test Cartera pochodzącego z polskiej stoczni, uzasadniając publikację wielką popularnością tego jachtu wśród brytyjskich żeglarzy. Autor wskazywał na stabilność cen tych łódek i jakość i solidność wykonania, krytykując jednocześnie rozplanowanie wnętrza. Pod polską banderą pływa obecnie około 30 jachtów tego typu, z czego 10 znajduje się na Morzu Śródziemnym.
Testu dokonaliśmy na jachcie wyprodukowanym w 1987 r. w stoczni w Gdańsku. Jacht przeszedł remont generalny na pół roku przed testem: odnowiono całkowicie wnętrze, wzmocniono mocowanie kila, zamontowano nowy silnik, takielunek i instalacje itp. Efekt był zadziwiający - pływaliśmy na carterze, na którym wszystko działało! Nie potrzebowaliśmy nawet własnych przyrządów pomiarowych, bo na łódce wszystko było: log, GPS, echosonda, wskaźniki wiatru itp. A trzeba wiedzieć, że ceny carterów w Polsce wahają się w cenach od 50 do 150 tys. zł. Egzemplarz testowy ledwo się mieścił w górnym zakresie tej skali...
O jachcie
Jacht ma dość staromodną sylwetkę, popularną w latach 70. i na początku lat 80: długa, dość wąska nadbudówka, wąska rufa, mocno pochylony dziób. Zwraca uwagę ciasny kokpit, zbyt mały dla sześciu osób, na które łódka jest rejestrowana. Na nasłonecznionym Morzu Śródziemnym, gdzie życie odbywa się na pokładzie, może to przeszkadzać. Nie zapominajmy jednak, że jacht ten był konstruowany na akweny Północnego Atlantyku i wody Europy Północnej. Na tych burzliwych morzach mały kokpit jest zaletą, ponieważ przy zalaniu pokładu falą mniej wody znajdzie się w wannie kokpitu. Poza tym inna jest specyfika długich rejsów po północnych morzach: załoga nie wyleguje się na pokładzie, lecz wypoczywa w kojach, a w kokpicie siedzą tylko Ci, którzy muszą, bo mają wachtę. W testowanej łódce na koszu rufowym zamocowano na całą szerokość ławkę mahoniową, która znakomicie powiększała kokpit.
Jakość wykonania laminatów nie budzi zastrzeżeń. Na żelkocie, mimo upływu lat, nie widać było żadnych , "pajęczynek" ani śladów osmozy. Zabudowa wnętrza - bardzo staranna i solidna, ale widać było, iż wynikało to bardziej ze starań armatora niż jakości wykonania stoczniowego. Pokład i kokpit były bardzo starannie wykończone listewkami teakowymi i mahoniowymi.
Typowe stoczniowe Cartery miały wadliwie wykonane mocowanie kila na bolcach balastowych ustawionych w jednym rzędzie. W testowym egzemplarzu wyeliminowano tę wadę fabryczną, mocując kil zgodnie z zaleceniami Polskiego Rejestru Statków w dwóch rzędach i wzmacniając całą konstrukcję zamocowaną w zęzie stalową kratownicą, która rozkłada obciążenia balastu na większą powierzchnię kadłuba.
Własności żeglugowe
Nasza ocena była jednogłośna - taką łódkę doceni każdy prawdziwy żeglarz! Jacht znakomicie słuchał steru, a promień cyrkulacji wynosił około jednej do jednej i pół długości, co jest świetnym wynikiem, a można ten promień jeszcze zacieśnić, umiejętnie manewrując silnikiem. Jednocześnie Carter 30 okazał się mieć zdumiewająco dużą stabilność kursową.
Przy teście wiatr miał siłę od 1 do 4-5B. Nasz jacht żeglował szybko i sucho, co może bardziej było zasługą akwenu niż jachtu - przy wietrze od lądu na Adriatyku nie wybudowuje się specjalnie wysoka fala, i to nawet pod koniec października, kiedy przeprowadzaliśmy próby.
Prędkość około 6,5 węzła przy kursie ostrym bajdewindem pod wiatr o prędkości 15 węzłów można uznać za niezły wynik; również kąt martwy okazał się zaskakująco mały. Czujnie sterując i reagując na wszelkie zmiany siły i kierunku wiatru, nie dawaliśmy uciec halsującemu obok Elanowi 31 S, mającemu 10 m2 żagli więcej i dłuższemu w linii wodnej o ponad jeden metr, a przy tym lżejszemu o prawie tonę.
Manewrowanie na żaglach nie sprawiało żadnych trudności. Przy grocie o powierzchni 20 m2 i 30-metrowej genuy nie trzeba jeszcze wkładać w pracę przy żaglach dużej siły. Fok i grot umieszczone były zresztą na rolerach: fok klasycznie, na sztywnym sztagu, a grot - na typowym dla Carterów rozwiązaniu, polegającym na obrotowo zamocowanym bomie, poruszanym korbą przechodzącą przez maszt.
Przy manewrowaniu na silniku trzeba było brać pod uwagę prawoskrętność śruby. Po wrzuceniu biegu wstecznego jacht nie chciał płynąć prosto do tyłu, lecz nadrzucał rufę o 60 do 90 stopni w lewo. Cumowanie rufą do nabrzeża wymagało więc ustawienia łódki lewą burtą prostopadle do nabrzeża w odległości półtorej-dwóch długości jachtu, daniu całej wstecz, aby zatrzymać jacht i skierować rufę w stronę kei. Potem tylko korekta, "małą naprzód", aby zatrzymać łódkę - i koniec manewru. Nie jest to jednak wada wszystkich Carterów; takie zachowanie jachtu wynika ze zbyt wielkiego skoku śruby. Dzięki takim parametrom śruby jacht osiąga jednak prędkość marszową 6 węzłów już przy 1800 obrotach. Prędkość maksymalna mierzona na spokojnej wodzie i braku wiatru - 6,7 węzła i jest bliska teoretycznej prędkości granicznej tego jachtu.
Wnętrze
Według współczesnych standardów, jak na 9-metrowy jacht, Carter ma bardzo ciasne wnętrze. Obecnie na łódce tej wielkości (na przykład Pegaz 888, SL 30, Bavaria 31, Scorpio itp.) mieszczą się dwie oddzielne dwuosobowe kabiny: dziobowa i podkokpitowa, mesa z dwoma kojami, kambuz i stół nawigacyjny oraz kabina WC.
Wąska rufa Cartera i dość niskie usytuowanie dna wanny kokpitu nie dały konstruktorowi najmniejszych szans na stworzenie kabiny rufowej; zmieściła się tu jedynie hundkoja, oddzielona stołem nawigacyjnym od mesy z dwoma kojami, z których jedna jest rozkładana i może pomieścić dwie osoby. Stosunkowo duża szerokość jachtu - równe 3 m - dałaby może szansę na umieszczenie na burtach dodatkowych koi na półkach nad kojami w mesie, w miejscu największej szerokości kadłuba, ale konstruktor zdecydował się na szczelną, ciasną zabudowę licznymi szafkami, w których można pomieścić zapasy na wielomiesięczny rejs. Schowki znajdują się też pod kojami i pod zejściówką, a na lewej burcie w kokpicie znajduje się bardzo pojemna, głęboka bakista. Tradycyjne usytuowanie kambuza i stolika nawigacyjnego po obu stronach zejściówki to rozwiązanie sprawdzone przez kilka pokoleń żeglarzy i chyba najwygodniejsze w długich rejsach. Jakość wykonania drewnianych i laminatowych elementów wnętrza - bardzo dobra.
Konstruktor, rysując łódkę, musiał dużo czasu poświęcić ergonomii, ponieważ wszędzie we wnętrzu w zasięgu ręki są przeróżne uchwyty i pilersy. Moje zastrzeżenia budziła głównie wysokość w mesie, wynosząca180 centymetrów: mam 184 cm wzrostu i musiałem poruszać się w mesie lekko skurczony, co po paru dniach zaowocowało u mnie bólem kręgosłupa.
Carter ma oddzielną kabinę WC, usytuowaną pomiędzy mesą i kabiną dziobową. Testowany jacht wyposażony był także w prysznic. Woda z prysznica spływa do zęzy, skąd jest wypompowywana ręczną lub elektryczną pompą. Dodatkowy włącznik elektrycznej pompy znajduje się przy umywalce. Toaleta: morska, z ręczną pompą.
Wnioski
Carter 30 to jedna z nielicznych konstrukcji tej wielkości, na których można się pokusić o naprawdę dalekie pływania. Jest to łódka o ogromnej dzielności morskiej i niezłych osiągach - pływa szybko i ostro. W zeszłym roku Carter 30 o nazwie ,,WeekendÓ, dowodzony przez kapitana Adama Masłowca, zamknął wokółziemską pętlę; obecnie stacjonuje na Adriatyku.
Stosunkowo nikłe zalety ,,hoteloweÓ Cartera sprawiają, że jego cena utrzymuje się na stosunkowo niskim poziomie. Trzeba jednak przyznać, że te jachty nie tracą na wartości. Carter 30 stanowi dobrą propozycję dla niezbyt zasobnych żeglarzy, którzy marzą o dalekich rejsach.
Jacht do testu udostępniła warszawska firma czarterowa EURO-SAIL: www.eurosail.pl
Sylwetka jachtu trąci już myszką
Obszerna komora na łańcuch i linę kotwiczną
Kambuz przy zejściówce ma dobrą wentylację
W koi dziobowej bez problemu śpią dwie osoby
Stół typowy dla jachtów morskich