Przemysław Tarnacki o faworytach i planach startu w Sydney – Hobart
Załoga Przemysława Tarnackiego w barwach Ocean Challenge Yacht Club startowała w 73. edycji wyścigu Rolex Sydney Hobart Yacht Race. Polski zespół był jednym ze 110 uczestników reprezentujących 31 narodowości. Płynęli na wyczarterowanym jachcie „Weddel” klasy Grand Mistral 80 zaprojektowanym przez Bruce Farra o długości 24 metrów. Przemek jak zawsze z uwagą śledzi przygotowania do wyścigu i snuje plany powrotu na jego trasę.
Żagle: Twój faworyt do zwycięstwa w czasie rzeczywistym - Line Honours, w tegorocznym wyścigu Sydney – Hobart?
Przemysław Tarnacki: „Wild Oats XI” wraca do formy po niedawnym wypadku z masztem i powinien mieć się dobrze. Deptać mu po piętach będzie bliźniaczy „Black Jack” (ex. „Esimit Europe”), który przeszedł w tym roku mocny upgrade. No i „Comanche”, który też jest po intensywnych testach, ale jego słabością jest dziś średni budżet rozwojowy. Warto pamiętać, że utrzymanie w gotowości bojowej tego typu „niszczycieli” rekordów to grube miliony dolarów ciągłych inwestycji. I to w każdym sezonie, a w wypadku tych jachtów w zasadzie na jedne regaty.
Ż: Czy nie będzie to kolejna historia – pojedynek „Wild Oats XI” – reszta świata?!
PT: Smukłe czółno typu Reichel/Pugh 100, to dużo lepsze narzędzie na ostatnie 5% trasy niż szeroki racingowy kadłub klejący się do słabo wiatrowej rzeki Derwent na finiszu do Hobart. Zakładając, że do słynnych Skał Organowych czołówka będzie się raczej trzymać razem, to wszystko znów rozegra się na rzece. W ostatnich latach przewagą „Wild Oats XI” był właśnie charakter kadłuba i ciągła innowacja techniczna. Mam nadzieję, że dobry program „Black Jack” i ten sam kadłub co „Wild Oats XI” podgrzeje rywalizację!
Ż: Jak wspominasz start załogi OCYC w wyścigu Sydney – Hobart. Co szczególnie zapadało Wam w pamięci? Jak spisał się 80-stopowy Mistral…
PT: To był wspaniały czas, bardzo podniosły, bo to jest wyjątkowe wydarzenie w Australii. Do tego Święta Bożego Narodzenia, nasza klubowa Wigilia, którą mieliśmy przywilej spożyć z załogą w sali klubowej w siedzibie The Cruising Yacht Club of Australia. Słynny Tattersall Cup dla zwycięzcy regat Sydney – Hobart, spoglądał na nas przez cały wieczór. Przed samym startem wyczuwa się lekką nerwową atmosferę w oczach członków wszystkich załóg. Ostatnie dwie doby przed startem myśli są już na morzu, skacząc po routingach dostarczanych przez nawigatora. Nasz Jacht „Weddell” to solidny oceaniczny czołg, długi i z wysoką wolną burtą. Bezpieczny jak na pierwszą przeprawę w tych regatach, a to było naszym priorytetem…
Ż: Co jest największą trudnością tych regat – akwen z cieśniną Bassa na czele, czy zmienny, czasem sztormowy wiatr?! A może bardzo liczna stawka i wielkie napięcie emocjonalne przed i w trakcie wyścigu?!
PT: Na pewno niebezpieczna jest Cieśnina Bassa, która szybko może zamienić się w bardzo wymagające pole testowe dla załogi i jachtu. Do tego nieprzewidywalność podmuchów przy samej Tasmanii, ciasne wyjście z Sydney, złożoność finiszu na rzece Derwent. Jeszcze przed startem mnogość atestów i certyfikacji ze strony organizatorów. Z konkurencją i napięciem sobie radzimy choć rzeczywiście wtedy, to był nasz 600-milowy debiut. Teraz po wyścigach Fastnet i Middle Sea Race trochę już okrzepliśmy…
Ż: Czy to prawda, że po ukończeniu S2H rozpoczyna się myślenie o kolejnym starcie i planowanie podróży do Australii?
PT: W naszym przypadku właśnie tak było. Po przebudzeniu się w Hobart, wizycie w słynnych lokalnych barach żeglarskich, nie można się już odczepić od tej myśli. Wyjątkowość tych regat, miejsca i pory roku ma w sobie wyjątkowy magnes!
Ż: Kiedy załoga OCYC wystartuje w tych regatach i na jakim jachcie? Czy załoga jest już skompletowana i gotowy plan powrotu na trasę S2H…?
PT: Dwa lata temu obiecaliśmy sobie wrócić i tak też się stanie! Wystartujemy w grudniu 2020 roku na jachcie klasy Volvo Ocean 65. Załoga złożona w znacznej mierze z żeglarzy amatorów jest już kompletna i składa się w większości z klubowych weteranów z tegorocznych, niezwykle dla nas udanych regat Rolex Fastnet i Rolex Middle Sea Race. Tegoroczną rywalizacje obserwować będziemy zatem z wielką uwagą i mocno trzymamy kciuki za Asię Pajkowską, Jacka Siwka i załogę „Maserati”!
Polecany artykuł: