Żegluj z "Żaglami", część 3: odbijamy od brzegu
Ponieważ żeglarstwo nie jest trudne, dlatego po dwóch odcinkach poświęconych budowie jachtu i zasadom żeglowania czas wypłynąć już na wodę! W tej części podręcznika spróbuję pokazać ci, jak bezpiecznie wchodzić na niewielki jacht i jak odbijać nim od pomostu, plaży lub brzegu.
Podstawą uzyskania przekonania „to wcale nie takie trudne!” jest według mnie umiejętność ustalenia w praktyce, skąd wieje wiatr w stosunku do jachtu i jego żagli. Znacznie łatwiej jest wtedy odpowiednio ustawić je tak, żeby poruszać się w żądanym kierunku. Co innego jednak wiedzieć to w teorii, a co innego umieć w praktyce odczytać wiatr. Na papierze znakomicie prezentują się strzałeczki kierunków wiatru wiejącego pod różnymi kątami do osi łódki. Całkiem łatwo też nauczyć się na pamięć kursów jachtu względem wiatru. Gdy jednak postawisz nogę na łódce, szybko możesz się przekonać, że wokół nie będzie wyrysowanych tych wszystkich oznaczeń, ilustracji, strzałek itp.
Początkowo naprawdę trudno zorientować się, skąd wieje, szczególnie jeśli wiatr jest słaby. Dlatego dopiero praktyczne obserwacje, jaki jest jego kierunek, a jaka prędkość, w znacznym stopniu upraszczają proces uczenia się żeglowania!
Skąd naprawdę wieje?
Wiatr na akwenie może się zmieniać, ale zazwyczaj są to zmiany oscylacyjne wokół pewnego głównego, w miarę stałego kierunku. Ten główny kierunek podają ogólnodostępne prognozy pogody i można nanieść go, myślowo lub fizycznie (jeśli ktoś nie ma wyobraźni przestrzennej), na mapę akwenu.
By łatwiej wyobrazić sobie, skąd wieje wiatr, dobrze jest też odnieść go do łatwych w rozpoznaniu obiektów, punktów na brzegu czy elementów krajobrazu. Zanim jednak do tego dojdzie, warto sobie najpierw porównać prognozę z rzeczywistym kierunkiem wiatru i polecam to zrobić jeszcze przed wypłynięciem, po przybyciu nad akwen. Znakomitym wskaźnikiem mogą być powiewające flagi postawione w porcie lub wimple na masztach cumujących jachtów. Wiadomo, zawsze ustawiają się one z wiatrem. Flagi znakomicie pokazują też, czy wieje mocno, czy nie, powiewając bardziej lub mniej intensywnie.
Kolejnych cennych informacji dostarczy ci obserwacja powierzchni wody i innych jachtów na akwenie. Ja sam zawsze obserwuję przez pewien czas akwen przed każdym wypłynięciem. Mocno pomarszczona woda, zafalowana powierzchnia, silnie przechylone jachty, wszystko to wskazuje na to, że wieje mocno. Wtedy odradzam żeglowanie początkującym żeglarzom. W miarę płaska woda bez większych fal, niewielkie zmarszczki na powierzchni akwenu, jachty żeglujące bez przechyłów – takie obserwacje wskazują na to, że wieje słabo i nowicjusze mogą spokojnie schodzić po raz pierwszy na wodę!
I właśnie ten ustalony, rzeczywisty kierunek wiatru warto ostatecznie nanieść sobie na mapę akwenu i odnieść do charakterystycznych elementów linii brzegowej, jak choćby pomostów, budynków, kępy drzew, zatoczki, plaży czy boi. Nawet wśród bardziej doświadczonych żeglarzy spotyka się określenia takie jak „wieje od zatoczki”, „wieje od budynku klubowego”, „wieje od kępy drzew”, „wieje od wyspy” itp. Jeśli zapamiętasz sobie główny kierunek wiatru właśnie w stosunku do tych charakterystycznych punktów krajobrazu, to później znacznie łatwiej będzie ci ustawić jacht pod odpowiednim kątem do wiatru. Po prostu obserwując te punkty kątem oka, umiejscowisz łódź względem nich. W przyszłości nie będą już potrzebne te brzegowe punkty odniesienia, ale na początku bardzo ci pomogą.
Te wszystkie zabiegi mają pomóc ci wyobrazić sobie, i zapamiętać, skąd wieje wiatr. Jest to jeden z najistotniejszych elementów na każdym etapie żeglowania. Największy problem, jaki pojawia się na samym początku kariery żeglarskiej, to utrata orientacji co do kierunku wiatru względem jachtu. Świadomość kierunku wiatru traci się tym bardziej, im bardziej koncentrujesz się na trzymaniu steru, ciągnięciu szotów, przemieszczaniu się po jachcie – te sprawy na początku wymagają dużej uwagi i nie pozostaje nam jej już zbyt wiele na czytanie wiatru.
Po odpłynięciu od brzegu bardzo przydatnymi wskaźnikami kierunku wiatru są: nitki zawiązane na wantach lub innych elementach jachtu lub wimpel, montowany z reguły na topie masztu lub na wysięgniku mocowanym na wysokości twojej głowy przed masztem. Dość dokładnie pokazują aktualny kierunek wiatru względem jachtu. Jeśli więc masz taką możliwość, przywiąż lub przyklej kawałki włóczki lub taśmy magnetofonowej w dwóch, trzech widocznych miejscach na łódce. Ideałem byłoby zamontować wimpel na topie, ale nie zawsze jest taka możliwość w małych łódkach. Te wskaźniki zawsze pokażą, skąd aktualnie wieje.
Przygotowanie jachtu
Każdy jacht należy przed wypłynięciem odpowiednio przygotować. W przypadku tak małej łodzi, jak używany przez Dorotę do pierwszego żeglowania Laser Pico, polega to na złożeniu wszystkich elementów osprzętu. Na rysunkach z pierwszej części cyklu możesz sprawdzić, jak powinno się to zrobić w przypadku wspomnianego Pico.
Na przedzie grotżagla większość takich łódeczek jak nasza ma kieszeń, w którą wsuwa się rurę masztu. Najłatwiej robi się to na trawie lub szerokim pomoście. Po wsunięciu rury w kieszeń maszt wstawia się, trzymając w pionie, do odpowiedniego otworu w łódce. Luźny żagiel będzie teraz układał się jak flaga na wietrze. Teraz trzeba jeszcze doczepić do niego bom, a obejmę tego elementu wcisnąć na maszt. Jeśli żagiel jest wcześniej nawinięty na maszt – wystarczy go wtedy na trawie rozwinąć i tak samo maszt wstawić w otwór w pokładzie.
W następnej kolejności należy poprowadzić szoty przez system bloczków i oczywiście całkowicie je poluzować na czas przygotowań i zrzucania jachtu na wodę. Warto też włożyć wstępnie do skrzynki mieczowej miecz – na tyle, aby nie wystawał pod dnem, a jednocześnie by nie zawadzał o bom i żagiel gdy te powiewać będą na wietrze w luźnym ustawianiu. Zabezpiecza się go przed opadnięciem zwykłym, cienkim ekspanderem (gumką), odciągającym miecz od masztu (lekko zaklinowany gumką w skrzynce, nie opada). Po takim jego przygotowaniu można szybko i łatwo wsunąć go całkowicie do skrzynki w momencie odpływania. Na koniec przygotowań trzeba się jeszcze upewnić, że na łódce jest wszystko, czego potrzebujemy: ster, miecz, szoty, pagaj, kamizelka asekuracyjna lub ratunkowa (załóżmy ją wtedy na siebie), wiaderko lub wylewajka. Te dwa ostatnie elementy nie będą potrzebne, jeśli tak jak w naszym Laserze Pico kadłub jest samo odpływowy. Przy wypływaniu bez asekuracji, czego jednak nie zalecamy, koniecznie trzeba zabrać komórkę lub UKF-kę w wodoszczelnym pokrowcu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się mogą przydać.
Wchodzenie do jachtu
Jeśli łódka jest zacumowana przy pomoście lub kei, to i z pomostu trzeba na nią wejść, żeby przygotować do wypłynięcia i wypłynąć. Na najmniejszych jachtach, na których polecam rozpoczynać przygodę z żaglami, jest to dość newralgiczny moment, szczególnie dla cięższych osób. Jeśli tak jak przy wsiadaniu do kajaka postawisz nogę zbyt blisko burty (czyli zbyt daleko od środka łódki), jacht się przechyli a wsiadając możesz się zsunąć jeszcze mocniej na bok i w ogóle wszystko może się wywrócić jeszcze przy pomoście. Przyjmijmy więc generalną zasadę, że stawiamy nogę od razu na podłodze kokpitu, bo małe łodzie są zazwyczaj tak skonstruowane, że można stać w nich w każdym miejscu w kokpicie bez spowodowania za dużego przechyłu (choć zawsze jakiś się spowoduje). Ważne, by robić to szybko i zdecydowanie, na ugiętych nogach i delikatnie. Jeśli wskoczysz na jacht twardo, mocno nim szarpnie, co nie jest ani przyjemnie, ani bezpiecznie. Zasadą jest też, że wsiadamy do jachtu zawsze z nawietrznej strony.
Jeśli wiatr jest słaby, a pomost niezbyt wysoki, to przy wsiadaniu do łódki nie musi być ona przycumowana. Mały kadłub łatwo utrzymać w rękach, a wchodząc do niego, możesz go nieznacznie rozpędzić, uzyskując od razu sterowność. Przy mocniejszym wietrze jednak poproś kogoś o pomoc, żeby potrzymał cumę i chronił burtę przed obijaniem o keję. Może się też zdarzyć, że do łódki będzie chciała wsiąść druga osoba. Wówczas żeglarz będący już na łodzi powinien nieznacznie przesunąć się na zawietrzną, tak aby zrównoważyć przechył, jaki powstanie po wejściu na pokład tej drugiej osoby (także wchodzącej od nawietrznej).
Wypływanie z plaży
Do jachtu wchodzi się czasami także z wody, o ile wypływasz nim z plaży. Wtedy, nawet kosztem zmoczonych butów i nogawek, trzeba wyprowadzić łódkę na skraj płycizny. Choć będziesz mieć mokre nogi, to na końcu płytkiej wody można wsunąć prawie cały miecz i włożyć więcej płetwy steru, dzięki czemu łódka będzie niemal od razu sterowna. W takim wypadku do jachtu trzeba się wślizgnąć, po burcie – po mocnym odbiciu nogami od dna. Technika dowolna, najważniejsze, żeby to zrobić płynnie i szybko. Utrudnieniem jest tutaj to, że jednocześnie należy trzymać nieruchomo rumpel i tuż po wciągnięciu mieć możliwość szybkiego wybrania żagla. Wszystko po to, by móc po wślizgnięciu się do łódki od razu ruszyć (a jak ruszyć – o tym w następnym odcinku). Na początek może się to wydać niemal niewykonalne, ale zapewniam – jest znacznie łatwiejsze niż wciągnięcie się i ruszenie na windsurfingu.
Nie należy również wskakiwać do kokpitu na wodzie zbyt głębokiej, bo... można utkwić, wisząc na burcie z nogami w wodzie bez możliwości odbicia się od podłoża, a wtedy wsunięcie się do kokpitu może okazać się sporym wyzwaniem. Może się nawet zdarzyć, że w efekcie jacht przewróci się na nawietrzną, choć taka sytuacja dotyczy na ogół ciężkich żeglarzy wypływających na najmniejszych łódeczkach. Dorota bardzo skutecznie wślizgiwała się do jachtu stojąc w wodzie sięgającej jej mniej więcej do kolan.
Poruszanie się na jachcie
Najważniejsze na małych jachtach jest to, by mieć zawsze pewne podparcie, które pozwoli utrzymać równowagę nawet wtedy, gdy łódź mocno kołysze się na fali. W praktyce najłatwiej poruszać się na jachcie na ugiętych nogach, podpierając się kolanami i zapierając tyłem o burtę. Przemieszczanie sprowadza się wówczas do przesuwania się po podłodze kokpitu albo po burtach lub do przechodzenia na mocno ugiętych nogach (w kucki), zawsze, w miarę możliwości, asekurując się ręką.
Wprawa w przemieszczaniu się przyjdzie z czasem, u niektórych szybciej u innych wolniej. Najważniejsze na początku, żeby przy każdej zmianie pozycji (chodzi tu przede wszystkim o przemieszczanie ciężaru ciała z jednej burty na drugą podczas zwrotów) mieć kontrolę nad położeniem steru i nad szotami. Technika jest dowolna, byleby była skuteczna. Dla swojego własnego bezpieczeństwa pamiętaj także, żeby nie stawać nogami na linach (traci się przyczepność), nie wplątywać się w nie ani rękami, ani nogami, nie chwytać palcami naprężonych lin, nie wkładać rąk w bloczki czy kabestany, nie siedzieć na mieczu (a już zwłaszcza gdy płyniemy blisko brzegu).
Uwaga na "sznurki"!
Nawet doświadczonym żeglarzom zdarza się założyć odwrotnie żagle, splątać liny czy zapomnieć zabrać miecza albo steru. Dlatego polecam dwukrotnie sprawdzić, czy wszystko jest gotowe do wypłynięcia. Szczególną uwagę warto zwrócić na to, czy podczas zakładania nie zostały skręcone lub splątane szoty i fały. Na linach w ogóle nie może być żadnych niepotrzebnych węzełków, więc trzeba je pod tym kątem sprawdzić i jeśli jakiś znajdziemy usunąć go. Te potrzebne węzełki, o których trzeba pamiętać, to zakończenia węzłem ósemką każdej liny, która dzięki temu nie ucieknie z bloczka (co ciekawe, profesjonaliści w niektórych przypadkach zostawiają liny bez węzłów na końcu. Kiedyś to wytłumaczę).
A w kolejnym odcinku – spotkamy się już na otwartej wodzie!