Wyprawa Rosyjska Arktyka 2019: zapowiedź zimy

2019-09-13 12:53 inf. pras. wyprawy
Wyprawa Rosyjska Arktyka 2019: zapowiedź zimy w Arktyce
Autor: Karolina Bochenek / mat. pras. wyprawy

Choć w Arktykę zawitała już jesienna pogoda, z ujemnymi temperaturami, deszczem i śniegiem, uczestnicy wyprawy Lodowe Krainy - Rosyjska Arktyka 2019 wciąż eksplorują wyspy w centralnej części archipelagu Ziemi Franciszka Józefa: Wylądowali na wyspie Jacksona, gdzie zimowali Nansen z Johansonem wracając z marszu w stronę bieguna północnego oraz odnaleźli ruiny fortu Mc Kinley, tragicznej pamiątki po ekspedycji Wellmana. Dwa miejsca, które muszą budzić emocje u każdego żeglarza polarnego. Swoje wrażenia przesłał nam Maciek Sodkiewicz, kapitan wyprawy.

Półwysep Norwegia – z daleka to miejsce nie wyróżnia się niczym. Nieduża plaża u stóp stromej góry. Jedno z niewielu miejsc wolnych od lodu. Na plaży uderza cisza i pustka, nie ma tu nic – no prawie nic. Na niewielkim wzniesieniu, kilkanaście metrów od brzegu znajduje się płytka jama. Kamienie wybrano ciężką pracą dwóch par rąk i ułożono w niewysokie ściany, sięgające ledwie dziewięćdziesięciu centymetrów. Na nich jedna kłoda drewna dryftowego jako konstrukcja dachu, kiedyś przykryta skórami morsów. To właśnie tu, 28 sierpnia 1895 roku Nansen postanowił przeczekać zimę. Nie mogę w to uwierzyć. Przecież sierpień to pełnia lata jeszcze. Próbuję wyobrazić sobie to miejsce takie, jakim widział je Nansen. Z pewnością było więcej śniegu – przecież nawet w tym roku część kanałów pomiędzy wyspami nie odmarzła i dalej zabita jest zimowym lodem. Ale na razie trwa dzień polarny, kolorowe porosty chłoną światło krótkiego lata.

Ledwie kilka dni później mogę docenić roztropność wielkiego norweskiego polarnika. Zima przyszła nagle i gwałtownie, z pierwszym jesiennym niżem temperatura spadła do -6C, a góry przyprószył śnieg. Pod nogami chrzęszczą zamarznięte porosty, lodowaty wiatr smaga twarz. Stoję na kamienistym półwyspie Ziemi Wilczka wpatrując się w mogiłę Bernta Bentsena. Kilka metrów dalej, pod osłoną skały, znajdują się pozostałości "Fortu Mc Kinley". To ślad jednej z tragicznych i jednocześnie pięknych historii polarnych – o lojalności i wartości danego słowa.

W 1898 roku, cztery lata po zakończeniu ekspedycji Nansena, Amerykanin Walter Wellman wyruszył w kierunku bieguna północnego. Pierwszy zimowanie wyprawy musiał zorganizować na zaledwie 80N, na południowym krańcu Ziemi Franciszka Józefa. Planując wymarsz na biegun wczesną wiosną, postanowił założyć skład zapasów w okolicy 82N. Na północ wyruszyła sześcioosobowa grupa Norwegów pod dowództwem Baldvina, zastępcy Wellmana.

Z powodu złej pogody grupa dotarła zaledwie do 81N, a Baldwin postanawił założyć bazę na półwyspie Gellera na Ziemi Wilczka. Pod osłoną góry zbudowali z kamieni chatkę dumnie nazwaną Fortem Mc Kinley. Konstrukcją przypominała on Nansenowskie zimowisko lecz była większych rozmiarów. U Nansena ledwie mieściły się dwie śpiące osoby. Tu wyodrębniono część składową oraz mieszkalną. Kamienne ściany zostały przykryte skórami upolowanych morsów.

Baldwin zarządzał swoją grupą przez żelazną dyscyplinę. Mogli żywić się tylko mięsem upolowanych niedźwiedzi i morsów. Zapasy miały pozostać nienaruszone dla głównej ekspedycji. Norwegowie – doświadczeni polarnicy m.in. z wyprawy Nansena – zaczęli się buntować, więc lider podzielił grupę. Na straży prymitywnej chaty zostawił dwóch najbardziej zdyscyplinowanych: Paula Bjorviga i Bernta Bentsena. Z pozostałą czwórką powrócił do komfortowego obozowiska głównej grupy ekspedycji.

Bjorvig i Bentsen mieli pilnować zapasów, z których wolno im było użyć przez zimę tylko odrobiny kawy. Mieli żywić się mięsem upolowanych morsów, a spalany tłuszcz powinien zapewnić ciepło. W listopadzie 1898 Bentsen poważnie zachorował i nie był w stanie chodzić. Bjorvik troskliwie się nim opiekował, jednak nie ośmielił się naruszyć zapasów. W trakcie niekończących się godzin nocy polarnej chory zwierzył się przyjacielowi, że najbardziej boi się rozszarpania i zbezczeszczenia ciała przez niedźwiedzie. Obaj uzgodnili, że w przypadku śmierci któregoś z nich, drugi poczeka z pochówkiem aż do wiosny. Bernt Bentzen zmarł 2 stycznia 1899 roku.

Pod koniec lutego Wellman wyruszył na północ. Na początku marca w Forcie Mc Kinley powitała go tylko jedna osoba. W maleńkiej izbie w sąsiednim śpiworze leżały zamarznięte zwłoki Bentsena. Bjorvik dotrzymał obietnicy i przez prawie dwa miesiące dzielił miejsce z martwym przyjacielem.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.