Test jachtu Maxus 28: ideał w mazurskiej ofecie?

2016-07-08 13:40 Dominik Życki

Maxus 28 to jeden z tych czarterowych jachtów, który trzeba rezerwować przed sezonem, ze względu na wielu chętnych na żeglowanie nim. Powstał kilka lat temu, ale jak widać, nadal nie traci nic na atrakcyjności. Wielkościowo też pasuje do realiów mazurskich – ma tak dobraną wielkość, że mieści się nawet w ciasnych portach Wielkich Jezior Mazurskich, a oferuje przy tym wiele wygód. Oto jego test.

Jacek Daszkiewicz, projektując Maxusa 28, wykorzystał swe bezcenne doświadczenia zdobyte podczas opracowywania licznych mazurskich jednostek turystycznych różnej wielkości, wpierw popularnych antil, później zaś maxusów. Z punktu widzenia stoczni Northman Maxus 28 wypełnił "dziurę" w ofercie jednostek średnich, pomiędzy maxusami 24 i 33. Mniejszymi modelami: 21, 22 i 24 łatwo się pływa i manewruje w ciasnych porcikach, jednak ich ograniczone długością kadłuba wnętrze nie zapewnia komfortu wymagającym klientom. Z kolei Maxus 33 – największy jacht produkowany w stoczni Northman – przekracza, naszym zdaniem, wielkość jachtów, jakie powinniśmy spotykać na wodach Wielkich Jezior Mazurskich, ale, paradoksalnie, należy do najchętniej wybieranych z szerokiej oferty czarteru jachtów na Mazurach. Klienci cenią w nim przede wszystkim ogromne, bardzo wygodne wnętrze oraz niski koszt tzw. osobodobokoi, godząc się przy tym na ograniczoną liczbę portów, do których mogą na Mazurach wpłynąć.

CZARTER JACHTÓW NA MAZURACH: jak wybrać, co sprawdzić

Testowany Maxus 28 łączy natomiast łatwość żeglowania i manewrowania w marinach z namiastką komfortu oferowanego w sporym już wnętrzu. Do tego "pakowano" go w bardzo zgrabne kształty. Kadłub testowanego egzemplarza, wybranego po sezonie losowo spośród identycznych maxusów 28 floty czarterowej firmy Ahoj, ma podstawowy dla stoczni Northman biały kolor żelkotu (cena podstawowa obejmuje cztery kolory żelkotu do wyboru). Jego kształt charakteryzuje się nieznacznym tylko pochyleniem dziobnicy oraz praktycznie pionową pawężą i szeroką rufą, co świadczy o maksymalnym wykorzystaniu przestrzeni wewnątrz. Kadłub ma przy tym miłe dla oka, proporcjonalne kształty, podkreślone przez podłużne, wklejone w nadbudówkę przyciemniane okna i otwierane okrągłe bulaje na wysokości kabiny rufowej i symetrycznie łazienki. Jeśli chodzi o laminaty, to już na pierwszy rzut oka widać, że cechuje je wysoka jakość wykonania.

Pokład, kokpit i wyposażenie

Deck Maxusa został narysowany i wykonany przede wszystkim z myślą o wygodzie użytkowników i estetycznym wyglądzie. Nie ma na nim nic, co byłoby zbędne, a wszystkie okucia pokładowe umieszczono w takich miejscach, żeby uzyskać dobrą ergonomię. Na pokładzie jest więc czysto, liny przechodzą uporządkowane przez rolki organizerów i sprowadzone są do kokpitu. Szerokie półpokłady i wanty mocowane przy nadbudówce ułatwiają przechodzenie z kokpitu na dziób. Osprzęt i wyposażenie oferowane w standardzie, a więc w większości egzemplarzy czarterowych, powinny działać bez zarzutu przez kilka sezonów. Zarówno klatkę do kładzenia masztu, jak i kosze – dziobowy z kaczym dziobem oraz dwa rufowe z rozkładanymi ławeczkami wyłożonymi drewnem – wykonano estetycznie ze stali kwasoodpornej, podobnie jak solidne jarzmo steru, na którym nie wyczuliśmy żadnych luzów (choć pływaliśmy po sezonie!). Bez zarzutów działały wykonane z tzw. kwasówki pantograf silnika i opuszczana drabinka na pawęży. Kokpit mógłby doskonale posłużyć za wzór ergonomii w tej klasie jachtów. Projektant wybrał tradycyjny jego kształt z wanną kokpitową, dobrał wygodne wysokości i szerokości siedzisk (w których zastosowano niewielkie przetłoczenie na brzegu, ułatwiające utrzymanie się na nich w przechyle) oraz oparć-falochronów, nieznacznie łamanych. Co jednak najistotniejsze w żegludze –  zapewniono podparcie dla nóg załogi. Stanowi je wytłoczenie w podłodze, przechodzące stopniowo w klapę podłogowej bakisty. Jednak nawet w czasie przechyłu nie trzeba z nich często korzystać – jeśli załoga siedzi na półpokładach, skutecznie powstrzymują one przed zsuwaniem się w kierunku środka kokpitu. Na zamówienie można kokpit Maxusa 28 pokryć sztucznym teakiem. Charakterystyczna cecha wszystkich maxusów to demontowana belka zamykająca kokpit od rufy, która ułatwia komunikację w porcie, a także, co bardzo ważne, zabezpiecza przed wypadnięciem w trakcie żeglugi. Belka dostępna jest za dopłatą, dlatego można spotkać egzemplarze w nią niewyposażone. Pośrodku kokpitu zamontowano stolik szotów grota i jednocześnie uchwyt stołu. Do wnętrza jachtu wchodzi się, po odsunięciu przyciemnianej suwklapy i wyjęciu dwuelementowej sztorcklapy, przez elegancką zejściówkę z mahoniową ościeżnicą.

Wnętrze

Dostępne są dwa podstawowe warianty zabudowy tej łodzi. Pierwszy, dający poczucie przestrzeni, to jedna duża otwarta kabina bez podziału na kajuty. Drugi, z wydzielonymi autonomicznymi kabinami na dziobie i na rufie, przeznaczony jest dla osób ceniących dyskrecję. "Nasz" jacht miał ten drugi rodzaj wnętrza – podzielony kabinami. I choć pomniejszyło to wizualnie przestrzeń, producent "nadrobił tę stratę" lekkim designem, dużymi oknami w nadbudówce oraz jasnymi kolorami tkanin na materacach, oklein i gatunków drewna. Wnętrze wykończono przy tym z dbałością o detale, a stolarze stoczniowi wykonali świetną robotę, wyginając wiele elementów drewnianych, a nie łącząc je na styk na krawędziach. Przykładem może być ramka z litego mahoniu wokół podłużnych, przyciemnianych świetlików w bocznej ściance nadbudówki. Wszystkie kabiny, mesę i toaletę wykonano jako osobne wkładki laminatowe, uzyskując dzięki temu gładkie powierzchnie ścian, podłóg i sufitów. Większe z nich zostały wizualnie złamane przetłoczeniami, np. w podsufitce, w którą wkomponowano listwy ze sklejki oraz dwie duże LED-owe lampy oświetlające wnętrze.

W mesie uwagę zwraca pilers ze stali kwasoodpornej pochylony w kierunku dziobu. Takie rozwiązanie pozwoliło przesunąć skrzynkę mieczową w kierunku rufy, co poprawiło własności nautyczne jachtu i pozwoliło uzyskać przejście wokół stołu od strony dziobu. Co najistotniejsze, po cofnięciu skrzynia nie przeszkadza w wygodnym wchodzeniu do środka. Wysokość stania w mesie wynosi w najwyższym miejscu 192 cm, a nieco dalej, pod podsufitką, 185 cm. To w zupełności wystarczy dla większości żeglarzy. Tradycyjnie zamontowano na skrzyni mieczowej dwa duże, ale niesymetryczne blaty stołu, obiad przy nim zje wygodnie nawet osiem osób. Miejsca na długich, rozkładanych kanapach nie brak, lewa ma 195 cm, prawa 230 cm długości, choć – jeśli chodzi o spanie – dla dwóch osób na rozkładakach może być nieco za ciasno. W wersji morskiej prawą koję skraca się nieco, by wmontować ministolik nawigacyjny w pobliżu rozdzielni elektrycznej, przy przedniej ścianie kabiny WC. Na tej rozdzielni kontroluje się poziom wody w zbiorniku, obwód elektryczny oświetlenia wnętrza, lodówkę, pompę wody, ewentualnie ogrzewanie (my mieliśmy ogrzewanie firmy Webasto i sterownik z termostatem). Przy tablicy umieszczono  gniazdo zapalniczki i gniazdko 220 V, które automatycznie uruchamia się po przyłączeniu instalacji jachtowej do gniazdka na pomoście. Wtedy, też automatycznie, rozpoczyna się ładowanie dwóch akumulatorów o pojemności 160 Ah każdy. Co do rzeczy osobistych załogi – przynajmniej osób mieszkających w mesie – to można je pochować w bakistach pod siedzeniami, a także w obszernych jaskółkach i dwóch szafkach nad oparciami kanap.

GDZIE SZUKAĆ JACHTU NA WIELKICH JEZIORACH MAZURSKICH?

Kambuz wyposażono w kuchenkę dwupalnikową, zlewozmywak z wylewką ciepłej i zimnej wody, trzy szafki, dwie jaskółki i lodówkę otwieraną od góry (w standardzie). Ponieważ umieszczono go tuż przy zejściówce, duża wysokość stania w tym miejscu umożliwia wygodne gotowanie nawet wysokim osobom. W kabinie sanitarnej, bardzo dużej jak na jacht tej wielkości, wysokie osoby także nie powinny mieć problemów ze zmieszczeniem się w  środku. Kabinę wyposażono w toaletę chemiczną, umywalkę, dwie szafki, jaskółkę, duży blat przy umywalce i płaski schowek na stół kokpitowy i inne rzeczy. W przedniej kajucie – do której wchodzi się przez składane wpół drzwiczki – pod materacami w większości egzemplarzy będzie mieścił się wielki, stacjonarny zbiornik wody – dostępny opcjonalnie i zamawiany, co jest dość oczywiste, przez większość firm czarterowych. Rzeczy osobiste użytkownicy tej kabiny muszą wówczas chować w dwóch szafkach, na półkach i w jaskółkach. Gdy zbiornika nie ma, przestrzeń pod materacami zamienia się w pokaźnych rozmiarów schowek. Materace przy wejściu do kabiny mają charakterystyczne łukowate wycięcie, w ten sposób zaraz za drzwiami udało się uzyskać wnękę – coś w rodzaju przedsionka.

Długość koi w najkrótszym miejscu wynosi 195 cm, ale na krańcach łuku efektywnie zwiększa się do ponad 210 cm i to właśnie po tej największej długości śpią na nich dwie osoby. Około 45 cm szerokości w nogach, na dziobie, powinno zapewnić im odpowiedni komfort spania. Kabinę doświetla od góry otwierany luk pokładowy obramowany estetyczną drewnianą ramką. W rufowej kajucie zmieszczono wygodną dwuosobową koję o szerokości 1,3 m i długości ponad 2 m w najkrótszym miejscu. Stojąc w tej kabinie, można  się nawet wygodnie obrócić, mając nad sobą sufit na wysokości około 180 cm. Do przechowywania rzeczy osobistych służą tutaj: otwierany schowek od strony rufy, nad koją, będący jednocześnie przejściem do grodzi rufowej, schowki umiejscowione pod materacami (w jednym z nich umieszczono akumulatory), a na burcie szafka i pod nią spory schowek na buty.

Takielunek

Maszt usztywniono na boki jedną parą salingów i trzema parami want – stenwantami i dwiema parami want kolumnowych. Pierwszą parę "kolumnówek" doczepiono do podwięzi w pokładzie, a drugą, stabilizacyjną, przy kładzeniu masztu, do okuć w nadbudówce. Kładzenie masztu należy na tym jachcie do łatwych czynności, jak przystało na konstrukcję z Węgorzewa (kiedyś trzeba tam było opuszczać i podnosić maszt każdorazowo przy wychodzeniu z portu). Achtersztag ma dobrze dobraną liczbę przełożeń, w szkwałach łatwo się nim operowało. Fok roluje się na sztagu, a linka rolera schodzi do kokpitu po pokładzie nadbudówki. Ten żagiel trymowany jest bardzo wąsko, szyny wózków foka umieszczono  bowiem na nadbudówce. Szoty grota mocowane na stoliku pozwalają dobrać główny żagiel na słabszych wiatrach bliżej płaszczyzny symetrii jachtu.

Żeglujemy!

Na próby Maxusa pod żaglami wypłynęliśmy z portu w Węgorzewie na jezioro Mamry. To doskonałe miejsce na testy, zwłaszcza przy wietrze dochodzącym do 5B, bo taką pogodę mieliśmy podczas żeglugi tym jachtem po raz pierwszy. Przesunięcie środka bocznego oporu w tył przez pochylenie pilersu i cofnięcie miecza dało bardzo dobry efekt. Maxus został świetnie zrównoważony – idealnie dopasowano w nim środek bocznego oporu względem środka ożaglowania na wszystkich kursach! W silnych szkwałach jacht nie ostrzył nadmiernie i trzymając przedłużacz rumpla (cepik), łódką sterowało się palcami. Podczas testu tej jednostki, a później kilkakrotnie biorąc udział w regatach (na tym właśnie modelu załoga "Żagli" startowała dwukrotnie w wyścigu Northman Cup), przekonaliśmy się, że prowadzi się ją szybko i bez problemów w warunkach średniego i silnego wiatru. Powyżej 4B warto się zarefować, szczególnie żeglując turystycznie na wiatr lub półwiatrem. Na innych kursach, na baksztagu i w fordewindzie, nie trzeba tego robić nawet do 5B.

WIELKIE JEZIORA MAZURSKIE: przewodnik po najciekawszych miejscach ---> ZOBACZ GALERIĘ

Mimo 8,5 m długości Maxus 28 daje wrażenia z pływania dinghy (szybko reaguje na wychylenia steru, łatwo daje się ustawić na zadany kierunek), przy stabilności jachtu przynajmniej o metr dłuższego. To także efekt ukształtowania kadłuba, jego szerokich sekcji w rufowej części. I choć stocznia oferuje wersję z mieczem szybrowym, nie wiem, czy warto "bawić się" z takim rozwiązaniem – już w standardowym modelu 28 nie można narzekać na brak prędkości i ostrości – my uzyskaliśmy nawet 44 stopnie do wiatru. W wersji regatowej, czyli z mieczem szybrowym, Maxus 28 może żeglować nawet i 40 stopni do wiatru. Tę wersję polecamy z kolei do ścigania się w wyścigach jachtów kabinowych. Przy słabym wietrze jednostka żwawo reagowała na niewielkie podmuchy wiatru, również żeglowała ostro i szybko.

Obsługa Maxusa nie stanowi żadnego problemu, nawet przy mało licznej załodze. Jeśli nie wieje zbyt mocno, to żegluga w pojedynkę także nie sprawia kłopotów (oczywiście wszystkie liny i knagi muszą być uprzednio przygotowane). Przy pływaniu w trudniejszych warunkach załoga może wygodnie usiąść na krawędzi falochronu i półpokładach, skąd nie zsuwa się nawet w przechyłach. To ważne podczas pływania pod wiatr. Prób na przyczepnym silniku Tohatsu 6,6 dokonaliśmy natomiast na osłoniętej od wiatrów Węgorapie. Warto dodać, że jednostka dostępna jest także z silnikiem stacjonarnym.

Podsumowanie

Każdy żeglarz ma inne wymagania co do idealnej dla siebie łodzi, ale obiektywnie oceniając, Maxus 28 został stworzony na potrzeby żeglowania na wodach Wielkich Jezior Mazurskich. Przy pasującej do realiów mazurskich wielkości jacht zapewnia wygodę, bezpieczeństwo, łatwość żeglowania, ma dobre parametry nautyczne i jest starannie wykonany. Zmieści się w każdym niemal porciku, oferuje bardzo wygodne spanie dla sześciu osób (ale osiem też się zmieści) i nie trzeba płacić za niego kosmicznych pieniędzy. Ponadto kilka egzemplarzy tego jachtu przetestowano w warunkach morskich – też sprawdził się bardzo dobrze! A ponieważ ma słuszną wielkość, warto wziąć pod uwagę możliwość zakupu wersji morskiej z kilem. Może to być zupełnie dobry jacht także do żeglugi przybrzeżnej.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Maxus 28
Autor: Archiwum Żagli Maxus 28 – dane techniczne i ocena "Żagli".
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.