PPJK na nowym kursie. Bonusy za "turystyczność"?

2018-06-19 13:18 Jerzy Pieśniewski
Anwil Cup – XX Długodystansowe Mistrzostwa Polski Jachtów Kabinowych
Autor: Waldemar Heflich

Nie ma co ukrywać: regaty z cyklu Puchar Polski Jachtów Kabinowych, po kilkunastu latach istnienia znalazły się na zakręcie. W wielu imprezach w poszczególnych klasach trudno uzbierać nawet kilka jachtów, rzadko pojawiają się też nowe załogi. Warto więc przypomnieć zatwierdzone w ubiegłym roku przepisy klasy T i ewentualne kolejne zmiany, które mogłyby pomóc uatrakcyjnić PPJK wśród żeglarzy z najliczniejszych jachtów typowo turystycznych.

Gdzie te czasy, gdy na starcie regat we Włocławku czy w Warszawie na "oceanie" Zegrzyńskim stawało nawet 100 jachtów. Dziś ledwo można uzbierać po pięć w klasie. Wyjątkiem są mistrzostwa Polski PPJK w Giżycku, ale tam startują wszystkie liczące się załogi z całego kraju. W klasie T2 konkuruje przynajmniej 10 załóg, w pozostałych obsada już mniej liczna. Dziwne, że najmniej chętnych do ścigania się jest w najmniejszej klasie T1 - jachtów najłatwiejszych w transporcie.

Czy zawiniła formuła?

Prostota opracowanej przeze mnie formuły pomiarowej determinuje jej wady, ale i zalety. Ogranicza się ona do pomiaru trzech parametrów jachtu: masy, powierzchni żagli i długości (rys. 1), na podstawie których oblicza się współczynnik Vi decydujący o przydziale do odpowiedniej klasy (pełne przepisy na stronie http://ppjk.pl/wp-content/uploads/attachments/Formula_2017.pdf). Stąd wynika jej ograniczona sprawiedliwość. Nie osiągnie ona precyzji formuły ORC, ponieważ bierze pod uwagę zbyt mało parametrów i zupełnie nie uwzględnia warunków podczas regat, za to nie trzeba tracić czasu i pieniędzy na skomplikowane i czasochłonne pomiary. Sprawdza się ona dla jachtów śródlądowych przy średniej sile wiatru około 4 B, gdy poziom załóg w klasach T1, T2 i T3 jest wyrównany. Potwierdza to fakt, że różnice na mecie między pierwszym i szóstym jachtem, po przebyciu kilku kilometrów trasy, liczą się często w sekundach. To potwierdza poprawność formuły, jej relatywną sprawiedliwość.

PPJK na nowym kursie
Autor: na podst. rys. autora Pomiar trzech parametrów jachtu: masy, powierzchni żagli i długości jest kluczowy do obliczenia współczynnika Vi decydującego o przydziale do odpowiedniej klasy Link: https://cdn.galleries.smcloud.net/t/photos/gf-7KrR-32xW-zXhC_ppjk-na-nowym-kursie.jpg

Gdzie pies pogrzebany?

Problem zatem nie w formule. Pies pogrzebany jest raczej w tzw. czynniku ludzkim, czyli w samych żeglarzach oraz ich jachtach. Po piętnastu sezonach regat według formuły PPJK utworzyła się elita, w większości z kindersztubą regatową, dominująca w każdej z klas regat PPJK. Jachty tych łowców pucharów przygotowane są specjalnie "pod formułę", a więc z maksymalnym ożaglowaniem, minimalną masą i wyposażeniem wnętrza, tak by zmieścić się tuż przed granicą limitu współczynnika Vi dla klasy, w której zamierzają się ścigać.

Takich praktyk nie da się uniknąć. Są zresztą legalne w świetle przepisów, choć jachty optymalizowane pod PPJK trudno nazwać w pełni turystycznymi. Brak w nich, nawet w tych największych (klasa T3), takich elementów decydujących o przydatności jachtu do turystyki jak np. kambuz, pomieszczenie WC, szafki i jaskółki, bramka do kładzenia masztu, lazy jacki, sztywny sztag, a nawet koszy, nie wspominając o relingach. Formuła wprawdzie surowo karze za miecz szybrowy i żagle kompozytowe, ale w czasach jej tworzenia w Komisji Technicznej PPJK dominował pogląd, że nie można wszystkim narzucać maksymalnych wymagań co do zabudowy wnętrza.

Malejąca frekwencja w regatach jest m.in. efektem tej liberalnej postawy. Stopniowo "wyparowały" z nich załogi jednostek turystycznych. Czy dlatego, że na tego rodzaju jachtach startowali gorsi żeglarze? Niekoniecznie.

Jachty takie skazane były z góry na porażkę mimo identycznego współczynnika Vi co podrasowani konkurenci. Dowodzę tego w mej książce "Szybciej niż wiatr", porównując położenia środka ciężkości jachtu 24-stopowego (7,3 m długości) w pełni zabudowanego, z kompletnie wyposażonym wnętrzem oraz jego bliźniaka o wnętrzu spartańskim, ale zgodnym z przepisami PPJK (rys. 2 a i b). Obydwie wersje, mając tę samą masę, długość i powierzchnię żagli, różnią się wyraźnie położeniem Sc, co przekłada się na stateczność. Jacht z minimalistycznym wnętrzem i osprzętem musi być szybszy, bo jest stateczniejszy. Kilogramy tego na czym oszczędzono we wnętrzu i na pokładzie można włożyć w dno jako balast wewnętrzny, albo jeszcze lepiej - w miecz szybrowy. A oszczędności idą w dziesiątki, a nawet setki kilogramów. Ponadto, może on ostrzej żeglować na wiatr, bo ma "goły" pokład, bez stawiających opór aerodynamiczny koszy, relingów bramek, czy sztywnego sztagu, który zazwyczaj tylko z nazwy jest sztywny. A, jak wiadomo, ugięty sztag to o parę stopni większy kąt żeglugi na wiatr.

PPJK na nowym kursie
Autor: na podst. rys. autora Położenie środka ciężkości jachtu 24-stopowego z wnętrzem wyposażonym do turystki (a) oraz o minimalistycznej zabudowie (b)

Bonusy za "turystyczność"

Jak widać diabeł tkwi w szczegółach. Jak się go pozbyć? Zmiana formuły pomiarowej nie wchodzi w grę. Wywołałaby wielkie zamieszanie. Wprowadzenie kar za brak elementów zabudowy i wnętrza w jachtach tuningowanych też nie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Wyeliminowałoby bowiem zupełnie te jednostki z regat. Optuję więc za wprowadzeniem bonusów (ujemnych poprawek) za "turystyczność", a więc obniżeniem współczynnika Vi za posiadanie poszczególnych trwałych elementów zabudowy wnętrza oraz okuć i osprzętu pokładowego. Komisja Techniczna musi arbitralnie ustalić ich wielkość, wprowadzając stopniowo, z sezonu na sezon, korekty. Nie ma innej drogi. Wziąwszy pod uwagę przytoczone w mej książce dane z angielskich badań nad różnymi wersjami jachtu Contessa 32, szacuję, że suma poprawek nie powinna przekroczyć 4 procent Vp.

Zmiany te, mam nadzieję, zachęcą ambitniejszych żeglarzy do ścigania się w regatach PPJK również na jednostkach wyposażonych do turystyki. Dzięki poprawkom na "turystyczność" obniżającym rating (współczynnik Vi), większe jachty mogą trafić do niższych klas, lub nieść żagle o większej powierzchni. To w dużym stopniu wyrównywałoby ich szanse w konkurencji z jachtami budowanymi "pod formułę". Budowanie takich jachtów straciłoby sens. Zmiana ta mogłaby reanimować zwłaszcza klasę T1, do której trafiłyby większe jachty, obecnie, bez tych poprawek klasyfikowane do T2, gdzie nie mają szans z jachtami tuningowanymi.

Proponowane modyfikacje dają nadzieję na odświeżenie flotylli jachtów ścigających się w regatach PPJK. Formuła i przepisy pomiarowe, mimo swych mankamentów, mają bowiem jedną ważna zaletę - istnieją. Lepsza bowiem jest jakakolwiek, nawet prosta i ułomna formuła niż powrót do czasów wczesnego PRL, gdy ścigaliśmy się według sarmackiej zasady "kupą mości panowie".

Nie pomogą jednak żadne zmiany przepisów, jeśli żeglarze nie zechcą się ścigać. Jak ich zachęcić? A to już zadanie dla organizatorów. Udział w regatach powinien stać się nobilitacją, dostarczając nie tylko wrażeń sportowych, ale również towarzyskich, ucząc zasad poprawnego żeglowania i wykorzystania potencjału jachtu. Inaczej, bez upowszechnienia regat na choćby ułamek skali jak np. w Anglii czy Francji, nasze żeglarstwo nigdy nie wyjdzie "z szuwarów".

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.