Poszukiwania polskiego żeglarza na Atlantyku przerwane
Nie udało się odnaleźć polskiego żeglarza, który w ubiegłym tygodniu wypadł za burtę ok. 180 mil od wybrzeży Barbadosu. W środę służby ratownicze zakończyły poszukiwania. Informację przekazało Radio Gdańsk, powołując się na córkę zaginionego.
W sprawie dramatu, jaki w ostatnich dniach rozegrał się na Atlantyku ciagle pojawiają się kolejne informacje i domniemywania. Na pewno wiadomo tylko tyle, że Elżbieta i Stanisław Dąbrowny na początku listopada wyruszyli na pokładzie jachtu "Vagant" (Bavaria 44) z Wysp Kanaryjskich na Barbados. W planach mieli rejs dookoła świata.
Pierwsze niepokojące informacje na temat żeglarzy pojawiły się w miniony poniedziałek. Pani Elżbieta próbowała skontaktować się córką przez telefon satlitarny. Prosiła o pomoc. Po kilkudziesięciu sekundach połączenie zostało jednak przerwane. Kilka dni później ponownie zadzwoniła do córki i poinformowała ją, że mąż wypadł za burtę... we wtorek! Kobieta nie potrafiła sterować jachtem, nie była w stanie zawrócić, ani zrzucić żagla. Miała trudności z wezwaniem pomocy i określeniem pozycji jachtu. Tak późne wezwanie pomocy zrodziło podejrzenia, że być może na jachcie doszło do awarii, która uniemożliwiła pani Elżbiecie wcześniejszy kontakt. Na potwierdzenie tych informacji trzeba jednak poczekać.
W akcję poszukiwawczą włączyło się polskie MSZ, a także służby Barbadosu. W niedzielę MSZ poinformowało, że jacht Polaków został odnaleziony, a panią Elżbietę ewakuowano na pokład tankowca płynącego do Brazylii.
W środę służby ratownicze zakończyły poszukiwania pana Stanisława, podkreślając że po siedmiu dniach od wypadnięcia za burtę, szanse na odnalezienie go żywego są równe zeru. Żeglarz nie miał na sobie kamizelki pneumatycznej. – Mama zdołała jedynie wyrzucić do wody żółte koło ratunkowe dla taty i kawałek żagla, ale nie ma pewności czy udało mu się je złapać – powiedziała w Radiu Gdańsk córka państwa Dąbrowny.
Więcej o tym jak doszło do dramatu polskich żeglarzy na Atlantyku pisaliśmy TUTAJ
