O Wiśle na bulwarach i w ŻAGLACH
Na naszym spotkaniu na wiślanych bulwarach w najbliższy weekend będzie można spotkać ludzi związanych z żeglowaniem Królową Polskich Rzek. Będą tam m.in. Andrzej Stański, prezes Fundacji „Szerokie Wody”, który udzielił „Żaglom” we wrześniowym numerze niezwykle ciekawego wywiadu oraz wybitny fotografik Jacek Marczewski, który ów wywiad zilustrował. Na zachętę – fragment poniżej, a całość w numerze 9 „Żagli” (w kioskach!).
ANDRZEJ STAŃSKI: Jeździmy na tradycyjnych dla Wisły żaglach - czyli rozprzowym, niekiedy wspomaganym sztakslem. I żeby było dziwniej - tenże sztaksel jest prostokątny. To klasyczny układ dla piaskarzy wiślanych od Solca po Wyszogród. Sporo fotografii z okresu międzywojnia dało nam dobrą bazę źródłową. W czasie Święta Wisły organizowane były regaty takich łodzi. Przed wojną częstym zwycięzcą był Bolesław Matrasek - przedsiębiorca i społecznik. Jazda po rzece ma być efektywna - dla nas jest normą, że pływamy wykorzystując jednocześnie silnik, żagiel czy wiosła. Nasze żagle pracują od półwiatru, czyli zwykle mamy albo pod, albo z wiatrem. Z tym, że jechanie z prądem i na żaglu to już wyższa szkoła jazdy.
Wielu ludzi Wisły ma skłonności, by płynąć pod prąd – także w szerokim znaczeniu tego zwrotu. Pewnie jest w tym indywidualizm, niechęć do podążanie za tłumami do obleganych miejsc, godzenie się na niewygody. Wszak w górę rzeki po drodze tylko dzikość, i piach, i zielenina. Rok Rzeki Wisły to inicjatywa oddolna. Wymyślona w gronie kilku osób. Liczyliśmy, że skoro Sejm RP uchwali, to ministerstwa zrealizują. Niestety, tak się nie stało. Jakoś uchwała sejmowa nie podziałała na ministerialnych urzędników. No, ale są miasta i województwa, które pomysł kilku facetów obradujących w klubie „Rejsy” w Porcie Czerniakowskim wzięły na poważnie. Oddolna inicjatywa to ludzie, społecznicy, wodniacy i teraz się mogli pokazać. To oni tworzą ciężar gatunkowy obchodów. Rok Wisły to taka odpowiedź na pytanie do kumpli, ile można o tej rzece gadać, aby decydenci ją zauważyli. Dla mnie największym sukcesem - oprócz ludzi, którzy się pojawili – jest inicjatywa władz samorządowych województwa mazowieckiego, budowa repliki 16-metrowej szkuty, którą ma zarządzać Fundacja Roku Rzeki Wisły, kierowana przez Roberta Jankowskiego. W skrócie - ludzie i statki to największy skarb Wisły. Są gminy i powiaty, które zobaczyły ten potencjał, choćby Warszawa i Toruń, albo powiat piaseczyński, który bierze się za budowę portu w Górze Kalwarii.
Wisła Warszawska to wciąż modernizowany Port Czerniakowski, który zapełnia się szybciej niż są dostawiane kolejne pomosty. To nowe bulwary, które przyciągają warszawiaków, to plaże miejskie, które latem gromadzą się tłumy – a jak sąd orzekł, wolno nad Wisłą pić piwo. Wisła w Warszawie to Przystań Warszawa, planowana dla warszawskich wodniaków na Cyplu Czerniakowskim, gdzie swoje miejsce mają znaleźć wioślarze, kajakarze i drewniacy. Gdzie jest miejsce na szkutnię, magazyn, sklepy i pomosty dla jednostek. Życzyłbym innym miejscowościom takiego podejścia do kwestii związanych z nawigacją po rzece. Może warto wrócić do idei pomostów na prawym brzegu - jakichś pływających przystani. Może do udrożnienia wejść do YKP, SUMA, WKW. Atrakcją Wisły w Warszawie byłaby np. nocna żegluga. Bo warto powiedzieć, że jednostek przybywa - rzeka staje się modna i to nas cieszy!