Nowe PRAWO WODNE: protesty żeglarzy poszły na marne?!
Wraca temat "podatku podwodnego". Kontrowersyjny projekt ustawy, która zdaniem wielu oznaczać będzie "2600 zł opłaty dla każdego posiadacza jachtu" został pod koniec 2016 roku bardzo mocno oprotestowany przez niemal całe środowisko wodniackie. Ostatecznie nowe prawo nie weszło w życie, a rząd obiecał konsultacje i wzięcie pod uwagę głosu żeglarzy. Jak jednak informuje – za pośrednictwem strony kapitana Jerzego Kulińskiego – Jaromir Rowiński, żadne zmiany korzystne dla wodniaków nie zostały wprowadzone, a projekt ustawy ponownie skierowano do Sejmu...
Ogłoszenie projektu ustawy „Prawo Wodne” po raz pierwszy zaskoczyło środowisko żeglarzy i motorowodniaków pod koniec zeszłego roku. Zaskoczenie było pełne i wynikało z pominięcia w rządowym procesie tworzenia prawa jakichkolwiek konsultacji społecznych. Ministerstwo Środowiska „usprawiedliwiało” brak konsultacji społecznych koniecznością wprowadzenia nowych rozwiązań prawnych już na początku 2017 roku...
Mimo programowego pominięcia głosów zainteresowanych przy tworzeniu prawa – żeglarze i motorowodniacy nie milczeli. Szczególne zaniepokojenie wzbudziło wprowadzenie w nowym „Prawie Wodnym” obowiązku uiszczania opłat za te „grunty pokryte wodami, stanowiące własność Skarbu Państwa”, które są „niezbędne dla prowadzenia działalności związanej z usługami służącymi do uprawiania rekreacji, turystyki, sportów wodnych oraz amatorskiego połowu ryb”. Tu trzeba koniecznie zaznaczyć, że obecnie wszelka działalność służąca do uprawiania rekreacji, turystyki, sportów wodnych oraz amatorskiego połowu ryb jest zwolniona z opłat za „grunty pokryte wodą”.
Żeglarze i motorowodniacy mieli wszelkie podstawy obawiać się, że wprowadzenie zupełnie nowych opłat, nazwanych hasłowo „podatkiem podwodnym”, zaowocować musi gwałtownym wzrostem cen za korzystanie z portów, marin, przystani i pomostów użytkowanych przez wodnych turystów.
Głos żeglarzy i motorowodniaków, po ogłoszeniu projektu nowego „Prawa Wodnego” znalazł wyraz listach do Ministerstwa Środowiska, w petycjach, publikacjach na łamach „Żagli” oraz w innych miejscach.
Projekt nowego „Prawa Wodnego” nie został jednak w zeszłym roku skierowany do Sejmu. Nie mnie oceniać, jaka była w jego powstrzymaniu rola protestów żeglarzy. Oficjalnie – projekt ten miał zostać dopracowany, już nie w trybie „ekspresowym”, ale normalnym. Wydawało się przy tym, że niektóre z argumentów podnoszonych przez żeglarzy i motorowodniaków zostaną wzięte pod uwagę. Tak przynajmniej można było przeczytać w piśmie z Ministerstwa Środowiska. Niestety – dziś widzimy, że żadnych zmian nie zamierzono wprowadzać...
Śpieszę z informacją, że 26 kwietnia 2017 roku, projekt nowego „Prawa Wodnego” skierowano do Sejmu – jako projekt rządowy. Mimo upływu wielu miesięcy od upublicznienia i od pierwszych protestów przeciw temu projektowi żadnych konsultacji społecznych w sprawie jego zapisów nawet nie próbowano przeprowadzić. Nie wprowadzono też obiecywanych w piśmie z Ministerstwa Środowiska, korzystnych dla wodnych turystów korekt w projekcie ustawy oraz w towarzyszących jej aktach wykonawczych... Aktualny „nowy/stary” projekt ustawy „Prawo Wodne” można obejrzeć na stronach Sejmu:
http://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=RPL&Id=RM-10-115-16
Skoro projekt jest już w Sejmie warto chyba raz jeszcze przyjrzeć się zmianom, jakie wobec wodniaków wprowadzić może nowe „Prawo Wodne”, jeżeli zostanie przyjęte w obecnie proponowanym kształcie.
Skierowany do Sejmu projekt ustawy to bardzo skomplikowany, rozbudowany akt prawa (sama ustawa liczy sobie ponad 500 stron, pakiet towarzyszących nowej ustawie rozporządzeń liczy stron grubo ponad 900...). Oczywiście - tylko niektóre z proponowanych posłom zapisów dotyczą wprost żeglarzy i motorowodniaków. Niestety, te zapisy projektu nowego „Prawa Wodnego”, które wzbudziły protesty wodniaków w grudniu zeszłego roku, obecnie, w projekcie skierowanym obecnie do Sejmu, brzmią... tak samo. Słowem – nie nastąpiły w nich żadne istotne zmiany. Dotyczy to każdego z trzech konkretnych zespołów przepisów, które wzbudzały najwięcej obaw kilka miesięcy temu.
Postaram się omówić trzy konkretne zespoły przepisów, tak jak zapisano je w skierowanym właśnie do Sejmu projekcie. Powtórzę – to te same przepisy, które środowiska żeglarskie i motorowodniackie uznały za skrajnie niekorzystne dla wodniaków i przeciw którym protestowano na przełomie 2016 i 2017 roku:
1. Zapis art. 34 ust.9 (wbrew zapowiedziom twórców utrzymany został bez żadnych zmian) sprawi, że pływanie jednostkami wyposażonymi w silnik spalinowy o mocy ponad 9,9 KM poza drogami wodnymi stanie się... "szczególnym korzystaniem z wód". Poruszanie się wyposażonej w silnik o mocy ponad 9,9KM jednostki, jeżeli tylko zboczy ona z wyznaczonej przepisami drogi wodnej, jako „szczególne korzystanie z wód” wymagać będzie wcześniejszego uzyskania... pozwolenia wodnoprawnego.
Dla niezorientowanych – aby uzyskać pozwolenie wodnoprawne należy poddać się trwającej co najmniej kilkadziesiąt dni biurokratycznej procedurze, którą poprzedza konieczność zebrania szeregu dokumentów, w tym tzw. „opinii wodnoprawnej”, za której sporządzenie trzeba zapłacić specjaliście – minimum kilkaset złotych. Ile miałoby kosztować samo wydanie pozwolenia wodnoprawnego (na „szczególne korzystanie z wód”, w postaci poruszania się jednostki z silnikiem ponad 9.9KM poza drogami wodnymi) – jeszcze nie wiadomo. Wiadomo jednak, że inne pozwolenia wodnoprawne wiążą się z opłatami w wysokości minimum 350zł (100zł za przyjęcie dokumentów oraz 250zł za wydanie finalnego pozwolenia)...
Należy mocno podkreślić, że nowa ustawa Prawo Wodne dotyczyć będzie w zakresie „specjalnego korzystania z wód” również morskich wód wewnętrznych. To istotne, bowiem na obu naszych Zalewach oraz na Zatoce Gdańskiej... nie istnieją drogi wodne (poza torami wodnymi do portów i strefami separacji – a i te będą „drogami wodnymi” jedynie przy korzystnej interpretacji).
2. Zapis art. 77ust.1 pkt 7 twardo zakazuje "poruszania się pojazdami w wodach powierzchniowych oraz po gruntach pokrytych wodami". Przeciw takiemu zapisowi protestowały osoby, które wodują swoje jednostki z użyciem przyczep podłodziowych. W wersji właśnie przesłanej do Sejmu nie dokonano obiecanych przez Ministerstwo Środowiska zmian, które miały wyłączyć spod zakazu slipowanie łodzi. W aktualnym zapisie projektu jest co prawda pewien ograniczony katalog wyjątków od zakazu – ale nie obejmuje on slipowania łodzi – a jedynie roboty inwestycyjne, utrzymaniowe oraz działania prowadzone przez właścicieli wód lub „służby”.
3. Wreszcie – sprawa, która wzbudzała najwięcej emocji – czyli "podatek podwodny" (art 260, 261 i inne w aktualnym projekcie). W tym przypadku zapisy znane z grudnia 2016 uległy jedynie drobnym zmianom redakcyjnym. Wprowadzone zmiany pozostają bez znaczenia dla żeglarzy i motorowodniaków.
Istota zaprojektowanych przez Ministerstwo Środowiska zapisów widoczna jest szczególnie mocno, kiedy porównamy skierowany właśnie do Sejmu projekt z zapisami obecnie obowiązującego prawa.
Otóż obecnie przepisy „Prawa Wodnego” całkowicie zwalniają z opłat grunty pokryte wodą, niezbędne do prowadzenia przedsięwzięć związanych z działalnością służącą do uprawiania rekreacji, turystyki, sportów wodnych oraz amatorskiego połowu ryb. Nie wiadomo dlaczego to funkcjonujące od wielu lat rozwiązanie (zapisane w art. 20 ust.3 pkt3 obecnego Prawa Wodnego) tak bardzo nie odpowiada projektodawcom nowego „Prawa Wodnego”...
W zeszłym roku ostrze sprzeciwu w sprawie „podatku podwodnego” skierowane było w nie tyle przeciw samej zasadzie obłożenia opłatami gruntów pod przystaniami i marinami dla wodniaków, ile przeciw zapisom projektu rozporządzenia, które ustalało szczegółowo wysokość stawek „podatku podwodnego”.
Chyba szkoda, że protest był przeciw szczegółom, a nie przeciw zmianie zasad... Ja uważam, że lepiej, by opłat od gruntów pokrytych wodą używanych do przedsięwzięć związanych z rekreacją czy turystyką nie było wcale, tak jak dotychczas... Niemniej, poszukałem najnowszej wersji rozporządzenia dot. stawek nowego "podatku podwodnego". Znalazłem ją nie na stronie Sejmu (bo towarzyszących ustawie projektów rozporządzeń... nie ma tam wcale), ale na stronach RCL (z datą zmiany 26.04.2017): http://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12284651/katalog/12349276#12349276
Interesujący nas projekt zajmuje tam strony 586-588 (z łącznie 927 stron nowych rozporządzeń...) i jako jedyny z oprotestowanych zapisów uległ od zeszłego roku pewnej modyfikacji. Konkretnie – w dwu miejscach stawkę 8.90zł/m2 rocznie zmieniono na 0.89zł/m2. Zmianę wprowadzono jednak w taki sposób, że mniejsza (w stosunku do projektu z zeszłego roku) stawka dotyczyć będzie tylko gruntów wykorzystywanych do... przewozów pasażerskich, pod usługi gastronomiczne i hotelowe. Wszelkie inne pomosty i nabrzeża – czyli zdecydowana większość wodniackich przystani – mają zostać objęte stawką 5.00zł/m2!
I tu, jak sądzę, jest dobre miejsce, by przypomnieć, że pierwszy, niemal już zapomniany pomysł „podatku podwodnego” (autorstwa rządu Millera) przewidywał stawkę od wodniackich przystani w wysokości... 0.11zł/m2/rok! Pomysł ten został silnie oprotestowany i w rezultacie protestów zastąpiony funkcjonującym do dziś całkowitym zwolnieniem z opłat – o którym piszę wyżej. Teraz mamy zapowiedź stawki 45 razy wyższej, niż „za Millera”! Czy mamy być bierni?
Ponadto należy odnotować, że omawiane rozporządzenie dotyczące stawek „podatku podwodnego” w dalszym ciągu nie określa w jak sposób urzędnicy ustalać mieliby wymiary powierzchni, od której będą wymagane opłaty. Co więcej, rozporządzenie rozciąga konieczność wnoszenia opłat na "akweny związane" z gruntami pokrytymi wodami, niezbędnymi do prowadzenia działalności związanej z turystyką i rekreacją. Te akweny nie są zdefiniowane nigdzie – również w projekcie ustawy. A to oznacza całkowitą dowolność urzędników w ustalaniu powierzchni objętej opłatami.
Tyle omówienia zmian, wniesionych pod obrady Sejmu przez rząd....
Pozostaje spytać:
– Co my, żeglarze i motorowodniacy, mamy zrobić w sprawie takiej „dobrej zmiany” ?
– Czy uda się nam raz jeszcze, mimo rozpoczynającego się sezonu, zmobilizować w proteście przeciw skokowemu wzrostowi opłat za korzystanie z przytani i pomostów?
– Czy zaprotestujemy przeciw kosztownej, biurokratycznej mitrędze, jaką nowe prawo zgotuje użytkownikom jachtów z silnikami o mocy ponad 9,9KM, którzy chcą pływać po morskich wodach wewnętrznych albo poza nielicznymi na polskim śródlądziu oficjalnymi drogami wodnymi?
– Czy godzimy się bez protestu na zakaz wodowania z przyczep podłodziowych i zakaz korzystania ze zbudowanych specjalnie dla wodowania łodzi slipów?
Specjalnie dla nieprzekonanych do sensowności protestów – kilka przykładów na to, jak działać będzie prawo, jeżeli zostanie zmodyfikowane tak, jak chcą tego urzędnicy rządowi:
• Proponowany zapis o „szczególnym korzystaniu z wód” oznacza, że sternik typowego spacerowego jachtu motorowego (np. hausbot, czyli jednostka która nie rozwija prędkości większej niż 15km/h), który ma zamiar pływać po Pętli Żuławskiej nie tylko Szkarpawą i Nogatem, będzie musiał zadbać o zdobycie odpowiedniego „pozwolenia wodnoprawnego”. I dobrze, jeżeli będzie to tylko jedno pozwolenie – a nie osobne „kwity” na Wisłę Królewiecką, osobne na Tugę, osobne na Nową Motławę, osobne na rzekę Pasłękę, etc, etc...
• Inny przykład - użytkownicy morskich jachtów (w tym jachtów żaglowych) wyposażonych w silnik o mocy większej niż 9,9KM (czyli zdecydowanej większości jachtów morskich) też będą zobowiązani do posiadania pozwolenia wodnoprawnego – tylko po to, by mogli w zgodzie z przepisami pożeglować gdziekolwiek poza tor wodny - na Zatoce Gdańskiej, Zalewie Wiślanym czy Zalewie Szczecińskim.
• Kolejny przykład – użycie trenerskiej motorówki z silnikiem o mocy ponad 9,9KM poza drogami wodnymi legalne będzie tylko po uzyskaniu pozwoleń wodnych. Liczba mnoga jest uzasadniona – bowiem wszystko wskazuje na to, że potrzebne będą osobne pozwolenia na każdy akwen na którym rozgrywane są regaty...
• Przykładów na to jak nieżyciowy będzie sztywny zakaz „poruszania się pojazdami w wodach powierzchniowych oraz po gruntach pokrytych wodami” nie trzeba chyba dawać. Prawo proponowane w obecnym kształcie spowoduje, że w większości przypadków jedyną legalną metodą wodowania jachtów i łodzi – nawet tych całkiem niewielkich – będzie... użycie dźwigu.
• Nie sądzę, by konieczne były przykłady na to, że wprowadzanie nowych opłat od usługodawców (nowych, czyli takich których do tej pory nie było) musi zaowocować podwyżka cen usług, które zostaną tymi nowymi opłatami obciążone. Wiadomo zatem, że korzystający z usług na przystaniach i przy pomostach wodniacy zapłacą więcej. Nie wiadomo jedynie o ile dokładnie więcej. Wysokość podwyżek spowodowanych objęciem przystani wodniackich „podatkiem podwodnym” jest trudna do oszacowania. Dzieje się tak dlatego, że omawiane projekty zmian w prawie pozostawiają urzędnikom całkowitą dowolność przy ustalaniu zasad obliczania powierzchni, jaka ma zostać objęta nowymi opłatami oraz powierzchni objętych opłatami „akwenów związanych”.
Jaromir Rowiński