Nim ruszymy w drogę: jak bezpiecznie przewozić jacht?
Wiosną każdego roku a także jesienią często spotkamy na drogach zestawy: samochód i przyczepa z łódką. Wielu wodniaków właśnie tak zaczyna i kończy sezon. A i latem taki widok nie raz zobaczymy na wielu drogach, zwłaszcza tych, które prowadzą w kierunku Wielkich Jezior Mazurskich. Przed taką wyprawą warto przypomnieć sobie zasady, jakimi powinniśmy się kierować, transportując jacht drogą.
W ustawie o kierujących pojazdami zapisano, iż posiadając prawo jazdy kat. B możemy kierować samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) nie przekraczającej 3500 kg i ciągnąć przyczepę lekką, czyli taką, której DMC nie przekracza 750 kg. Jeśli zdaliśmy państwowy egzamin praktyczny i w związku z nim mamy odpowiedni wpis w prawie jazdy, to możemy ciągnąć przyczepę inną niż lekka, o DMC > 750 kg, ale pod warunkiem, że suma dopuszczalnej masy całkowitej samochodu oraz dopuszczalnej masy przyczepy nie przekracza 4250 kg. Z kolei w art. 62 ust. 1 prawa o ruchu drogowym nakłada jeszcze jedno ograniczenie: jeśli kierujemy samochodem o DMC nie przekraczającej 3500 kg, to rzeczywista masa przyczepy nie może przekraczać rzeczywistej masy pojazdu ciągnącego. Zatem posiadając prawo jazdy kat. B z wpisem o zdanym egzaminie praktycznym, możemy ciągnąć przyczepę o maksymalnej masie 2125 kg. To oznacza, że masa transportowanego jachtu nie może być większa niż 1600 – 1650 kg (zakładając, iż masa odpowiedniej przyczepy waha się w okolicach 450 – 500 kg).
Jeżeli chcemy transportować większy jacht, to musimy mieć prawo jazdy kat. B + E. Z takimi uprawnieniami możemy ciągnąć przyczepę o DMC nie większej niż 3500 kg. Oczywiście tu też obowiązuje zasada, że rzeczywista masa przyczepy nie może przekraczać rzeczywistej masy samochodu, co oznacza, iż większość samochodów osobowych nie nadaje się do ciągnięcia takiej przyczepy. Trzeba użyć dużego SUV-a lub samochodu dostawczego i to odpowiednio obciążonego.
Przejdźmy do wymiarów
Prawo o ruchu drogowym precyzyjnie określa wymiary ładunku. Całkowita szerokość pojazdu z ładunkiem nie może przekraczać 2,55 m, a jeśli sam pojazd ma szerokość 2,55 m, to szerokość ładunku nie może przekroczyć 3 m, przy czym ładunek nie może wystawać na bok poza obrys pojazdu o więcej niż 23 cm. Wysokość pojazdu z ładunkiem nie może przekraczać 4 m.
Ładunek nie może wystawać do tyłu poza obrys pojazdu na odległość większą niż 2 m. Dla przyczepy podłodziowej elementem wyznaczającym obrys pojazdu jest tylna belka ze światłami.
Ładunek wystający do tyłu o więcej niż 0,5 m musi być oznaczony. Jeżeli łódkę ciągniemy samochodem osobowym, to wystarczy oznakowanie w postaci chorągiewki o wymiarach co najmniej 50 x 50 cm umieszczonej w najbardziej wystającym do tyłu elemencie ładunku, czyli zazwyczaj na topie leżącego masztu.
Jeśli łódkę ciągniemy samochodem innym niż osobowy (np. samochodem dostawczym zarejestrowanym jako samochód ciężarowy), to ładunek wystający z tyłu pojazdu oznacza się pasami białymi i czerwonymi umieszczonymi bezpośrednio na ładunku albo na tarczy na jego tylnej płaszczyźnie, albo na zawieszonej na końcu ładunku bryle geometrycznej (np. stożku, ostrosłupie). Widoczna od tyłu łączna powierzchnia pasów powinna wynosić co najmniej 1000 cm2. W okresie niedostatecznej widoczności, na najbardziej wystającej do tyłu krawędzi ładunku umieszcza się czerwone światło i czerwone światło odblaskowe. Zatem na topie masztu leżącego na przewożonym jachcie powinniśmy zamontować czerwoną lampę, którą zapalimy po zachodzie słońca.
Jeszcze ostatni element – prędkość. Jeżeli ciągniemy przyczepę na autostradzie, drodze ekspresowej albo drodze dwujezdniowej o co najmniej dwóch pasach przeznaczonych dla każdego kierunku ruchu, to możemy poruszać się z prędkością 80 km/h, a na pozostałych drogach poza obszarem zabudowanym – 70 km/h.
Jak to wygląda w praktyce?
Zanim załadujemy łódkę na przyczepę, należałoby sprawdzić jej oświetlenie. Wszelkie naprawy łatwiej wykonać, gdy przyczepa jest pusta. Przed załadunkiem sprawdźmy ciśnienie w oponach. Po załadunku może się okazać, że w kołach jest zbyt mało powietrza, aby udać się w drogę.
Sam załadunek łódki jest bardzo ważny, bo od jej prawidłowego położenia na przyczepie zależy komfort jazdy i przede wszystkim bezpieczeństwo na drodze. Kadłub jachtu powinien być tak ustawiony, aby zaczep przyczepy odpowiednio dociążał hak w samochodzie. Nacisk na hak nie powinien przekraczać 50 kg.
Z kolei brak nacisku na hak albo zbyt mały, mogą skutkować tym, że zestaw będzie się źle prowadził. Możemy poczuć, że przyczepa ma tendencje do „myszkowania” na drodze, co może skończyć się utratą kontroli nad samochodem i lądowaniem w rowie. Dlatego po postawieniu jachtu na przyczepie koniecznie trzeba to sprawdzić. Jeśli jesteśmy w stanie bez trudu zdjąć zaczep przyczepy z haka samochodu, to z pewnością musimy poprawić posadowienie kadłuba na przyczepie, czyli przesunąć go do przodu. Czasem, żeby jacht znalazł się na przyczepie we właściwym miejscu, niezbędne jest przesunięcie w przód pionowej belki, o którą opiera się dziób.
Równie ważne jest posadowienie łódki dokładnie w osi przyczepy, tak aby kadłub nie był przesunięty na bok. To też musimy skontrolować przed transportem. Ale nie mniej ważne jest właściwe rozłożenie obciążeń na podpory, które mają bezpośredni kontakt z kadłubem. Ustawienie podpór bocznych powinno być dostosowane do konstrukcji kadłuba, tak żeby podpory wypadały w miejscach wzmocnionych, np. tam gdzie są grodzie. Punktowe podparcie łódki pomiędzy jej grodziami może uszkodzić laminat.
Wysokość podpór bocznych tak dobieramy, aby kadłub opierał się nie tylko na podporach, ale również leżał na środkowej belce przyczepy. Wtedy dno kadłuba przejmie część nacisku i odciąży burty.
Jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami własnej przyczepy, to warto dokonać istotnej przeróbki. Zamiast podpór punktowych lepiej zastosować belki umocowane wzdłuż przyczepy, jednej w jej osi i dwóch po bokach. Jacht spoczywa na trzech belkach, a obciążenia wynikające z masy łódki przenoszą się na kadłub przez wiele wzmocnień skorupy.
Przed ruszeniem w drogę
Oczywiście przed transportem trzeba odciążyć łódkę na ile się da, Wypakujmy z niej wszystkie ciężkie rzeczy, bo to pozwala czasem odchudzić jacht nawet o 150 czy 200 kg. Wtedy obciążenia kadłuba w czasie jazdy będą jeszcze mniejsze.
Zdejmujemy silnik zaburtowy i ster (jeśli jest mocowany na pawęży). Zabieramy wyposażenie kambuzowe (talerze, kubki i garnki są ciężkie), a także zapasy żywności i napoje. To wszystko waży nawet kilkadziesiąt kilogramów. Wypakujmy również kotwice, butle z gazem i akumulator, o ile nie będzie nam potrzebny w czasie jazdy.
Zabieramy zbiornik z paliwem do silnika (jeśli jest przenośny) i zapas paliwa w kanistrach. Opróżniamy też jachtowy zbiornik wody. Niektóre jachty mają balast wyjmowany na czas transportu. Grzechem byłoby go nie wyjąć.
Rzeczami, które odciążyły jacht, dociążamy samochód. Pamiętamy, że rzeczywista masa przyczepy nie może przekraczać masy rzeczywistej samochodu, dlatego przerzucenie części obciążenia przyczepy do samochodu poprawi proporcje mas obu pojazdów i na pewno poprawi komfort prowadzenia zestawu.
Każdy ładunek musi być zamocowany do pojazdu, również łódka spoczywająca na podporach. Do tego celu najlepiej użyć pasów, które mocno ściągamy. Pewnie ciężki jacht i tak by sam z przyczepy nie zeskoczył, ale mocne ściągnięcie pasów powoduje, że kadłub jest stale dociskany do podpór. Jeśli tego nie zrobimy to na nierównościach drogi łódka będzie podskakiwać i uderzać kadłubem o podpory. To się może skończyć dziurą w burcie. Mocne dociśnięcie pasami kadłuba do przyczepy oczywiście ograniczy możliwość przesuwania się jachtu wzdłuż, jednak lepiej też i dziób łódki ściągnąć do belki, o którą opiera się dziobnica jachtu.
Maszt leżący poziomo na jachcie ustawiamy tak, aby top nie wystawał dalej niż dwa metry poza krawędź tylnej belki ze światłami. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na to, czy drugi koniec masztu nie zahacza o dach ciągnącego samochodu. Jeśli istnieje takie ryzyko, nie pozostaje nic innego, jak podnieść go nad kosz dziobowy jachtu. Na koniec maszt solidnie wiążemy linkami do podpory na rufie i do kosza dziobowego.
Przed wyruszeniem w drogę ponownie sprawdzamy działanie świateł w przyczepie, zwłaszcza jeśli wjeżdżała do wody. Ponadto mocujemy oznakowanie dodatkowe, czyli czerwoną chorągiewkę na topie masztu albo, jeśli ciągniemy przyczepę innym samochodem niż osobowy, oznakowanie, o którym mówi prawo o ruchu drogowym. Jeżeli nasza podróż odbędzie się po zachodzie słońca, to musimy zamocować do topu masztu czerwoną lampę. Lampa niekoniecznie musi być podłączona do instalacji elektrycznej przyczepy. Może to być lampka bateryjna, taka, jaką używa się do oznakowania roweru, albo lampa, którą podłączymy do elektrycznej instalacji jachtowej, o ile wcześniej nie zabraliśmy akumulatora z jachtu.
Ruszamy!
Po przejechaniu kilku lub kilkunastu kilometrów warto zatrzymać się i sprawdzić, czy wszystko w porządku, zwłaszcza sprawdzamy, czy nie poluzowały się wszelkiego rodzaju mocowania. Często podczas pierwszych kilometrów wstrząsów kadłub układa się na podporach i trzeba jeszcze, dociągnąć pasy.
Pierwsze kilkanaście kilometrów jazdy daje też okazję do sprawdzenia, jak prowadzi się samochód. Jeśli przyczepa ma tendencję do „myszkowania” musimy skorygować rozkład masy na jachcie, tak aby dociążyć dziób łódki i zwiększyć nacisk na hak. Najprościej byłoby przesunąć kadłub do przodu o kilka centymetrów. Jeśli dziobnica nie doszła jeszcze do pionowej belki ograniczającej położenie jachtu od przodu, to można skorygować jego położenie bez dźwigu. Zjeżdżamy na parking i luzujemy pasy spinające łódkę z przyczepą. Następnie przy niewielkiej prędkości rzędu kilku km/h gwałtownie hamujemy i kadłub sam przesuwa się o kilka centymetrów. Można też przełożyć rzeczy, które pozostały na jachcie z rufy na dziób. Pamiętam, że kiedyś dobry efekt przyniosło wyjęcie już zapakowanego do samochodu akumulatora jachtowego i włożenie go do forpiku.
Na koniec warto przypomnieć o dodatkowych lusterkach mocowanych do samochodu wtedy, gdy kadłub jachtu jest zdecydowanie szerszy niż bryła auta i w standardowych lusterkach niewiele widać. To dotyczy większości samochodów osobowych.
Z przyczepą, zwłaszcza ciężką, zupełnie inaczej się jeździ niż samym samochodem. Musimy o tym cały czas pamiętać, zwłaszcza pokonując zakręty i wykonując manewry na drodze. Pomimo hamulca najazdowego w przyczepie droga hamowania zestawu jest zdecydowanie dłuższa. Ciężka noga kierowcy powinna stać się lżejsza, a spokojna jazda daje większe prawdopodobieństwo dotarcia do celu bez strat. Sądzę, że dla wielu żeglarzy większym ciosem byłoby rozbicie jachtu na drodze niż nawet najlepszego samochodu.
Szerokiej drogi!