Jachty niezwykłe: TÜMMLER
Fotografie z jachtowych przygód na jeziorach twórcy teorii względności trafiają się w archiwach często: na jednej z nich Einstein z żoną na pokładzie deskowego keta uśmiecha się, trzymając się want zgodnie z zasadą „jedna ręka dla ciebie, jedna – dla jachtu”.
Także relacje z pływań genialnego fizyka pokazują, jak ważne były dla niego przygody z żaglem i sterem. Mąż pasierbicy Einsteina Ilsy opisywał, jak właściciel lwiej grzywy siwych włosów sprawnie i z wyraźną przyjemnością manewrował swym nowym jachtem – „Tümmlerem” (Morświnem).
Zobacz również: OISEAU DE FEU, czyli wodny Ognisty Ptak
A był to jacht nie byle jaki! Niewielka kabinowa jednostka została podarowana Einsteinowi przez przyjaciół na 50. urodziny. Zaprojektowana przez znanego ówczesnego konstruktora Adolfa Harmsa miała mahoniowy kadłub 7-metrowej długości, miecz uchylny i – na specjalne życzenie przyszłego właściciela – ożaglowanie bermudzkie. Ożaglowanie podstawowe miało łącznie 20 m² powierzchni. Sam Einstein w liście do konstruktora zachwycał się ergonomią i walorami nautycznymi łodzi. Wnętrze też było świetnie urządzone. Słowem – jak dziś mówią młodsi – full wypas! Niestety, genialny fizyk niedługo cieszył się jachtem – brunatna epoka zmusiła go w 1933 r. do opuszczenia Niemiec, a więc i jachtu, który ostatecznie skonfiskowano (gestapo), a potem nawet... przerobiono na motorówkę. Einstein wielokrotnie próbował z zagranicy (ostatni raz po wojnie w 1945 r.) odzyskać ukochany jacht, ale bezskutecznie. Do wywiezienia go z hitlerowskich Niemiec nie wystarczało być bowiem Einsteinem – trzeba było być co najmniej Zwei-steinem albo nawet Drei-steinem – jak pisał o wyjątkowych sytuacjach niezapomniany satyryk Jonasz Kofta. Raz np. w ofercie zakupu wystawionej na licytację łodzi, złożonej przez podstawioną osobę, zabrakło obowiązkowego „Heil Hitler”...
A potem – „Tümmler” zatonął w oceanie powojennej niepamięci i już nigdy nie wypłynął...
Jerzy Klawiński
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
Fot. remiseamsee.de