Bartosz Lisek radzi: Pełnomorska dieta, czyli pamiętać o jedzeniu
Zastanawiałem się kiedyś nad stworzeniem takiej diety, zacząłem nawet eksperymentować, ale szybko przekonałem się, że dietę to można stosować na lądzie, a na wodzie po prostu trzeba jeść.
Przebywając na wodzie stale potrzebujemy kalorii, po pierwsze dlatego, że stare dobre powiedzenie mówi „woda wyciąga”, a po drugie podczas przebywania na jachcie, nasz grunt, czyli pokład jest w ciągłym ruchu. Tym samym nasz organizm i wszystkie jego mięśnie głębokie odpowiadające za pionizację postawy, pracują ciężej i nieprzerwanie. Nie znalazłem, bo też i nie szukałem naukowego potwierdzenia mojej tezy, ale jeśli komuś to potrzebne to zachęcam do podzielenia się wynikami badań, a tymczasem do brzegu.
Pierwsza myśl, to trening. Przygotować menu na cały tydzień, na tej podstawie sporządzić listę zakupów i nie dokupywać nic przez tydzień po drodze do pracy czy domu. Nie kupować tego, czego nie zabieram na jacht ze względu na oszczędność miejsca, albo kupować tego najmniej, na przykład napojów gazowanych. Najgorsze są drożdżówki albo kokosanki, które łypią na mnie z cukierni, na szczęście na morzu nie ma cukierni. Najważniejsza jest świadomość tego, że po oddaniu cum, to co masz na jachcie to Twoje i jeśli o czymś zapomniałeś, nie dokupisz tego w sklepie za rogiem. Dlatego ja mam zawsze ze sobą zapas mąki, suszonych drożdży, mleka i cukru, na te łypiące drożdżówki, gdyby naszła ochota lub się przyśniły.
Przeczytaj również: Bartosz Lisek radzi: Jak przygotować greckie śniadanie?
Rejsowe menu zależy od akwenu po którym się poruszamy, od czasu trwania rejsu, tego gdzie nocujemy, no i od upodobań załogi. Na Mazurach na przykład, niewiele krzywdy stanie się gdy podczas robienia zakupów zapomnimy o jedzeniu, tak przynajmniej twierdzi jeden z moich czytelników. Kiedyś podczas weekendowego rejsu kawalerskiego złapałem się właśnie na tym, że w zakupowym koszu brzęczało zalotnie, a na wierzchu wesoło tańcowało 30 jaj i 2 bochenki chleba. Po kiełbasę trzeba było się wrócić, a masło kupić w kolejnym porcie.
Planując rejs morski natomiast, do tego kilkudniowy lub tygodniowy, trzeba się nieco bardziej przyłożyć - zacząć od zaplanowania menu z trzema posiłkami dziennie i furą przekąsek na dokładkę. Pożywne śniadanie pobudzi do działania i da energię przynajmniej do obiadu, najlepiej sprawdzają się jaja i wariacje na ich temat, podstawa to jajecznica, omlety, jajka w koszulkach, na miękko, sadzone i na twardo na kanapce. Dla bilansu trochę warzyw i dobrego pieczywa. Przecież kanapka z tyrolską, pomidorem i cebulą nigdzie nie smakuje tak jak na Mazurach. Ja mam zawsze ze sobą kaszę manną, jaglaną lub płatki owsiane górskie. Można na tej bazie kombinować do woli z dodatkiem owoców, orzechów, jogurtów i czego bądź.
Obiad może być mniej syty, choć nam Polakom trudno to sobie wyobrazić, ale warto pamiętać o zbilansowaniu tego co na talerzu. Wiadomo, że makaron na jachcie to podstawa i dopóki nie będziemy go namiętnie rozgotowywać tylko podawać al dente, jego nadmiar nie powinien nam zaszkodzić. Sosy śmietanowe są pyszne i owszem, ale to właśnie ta śmietana spędza sen z oczu dietetykom, a potem wątrobie, albo na odwrót. Sięgajmy po mięsa, ryby, owoce morza, warzywa, a zamiast śmietany dodajmy dla poślizgu oliwę. Im prościej tym lepiej. Dania jednogarnkowe na bazie fasoli lub soczewicy, gulasze, zupy, risotta, paelle, wymieniać można do jutra. Ważne by było dobrze i zdrowo, czyli zawsze w towarzystwie warzyw. Do korzystania z gotowych dań ze słoika nie namawiam, chyba że weki robicie sami, ja tam wolę powalczyć trochę i dobrze zaplanować przechowywanie żywności, by móc gotować ze świeżych warzyw.
Kolacja u mnie raczej bez fajerwerków, z reguły sałata lub sałatowe roladki, czyli wszystko to co bym położył na kanapkę, zawijam w liść sałaty i do ręki, a co do ręki to do buzi. Czasem zdarzy się pizza na bazie szybkiego ciasta albo tortilla z warzywami. Najchętniej jadam i serwuję ryby i owoce morza, bo nie ma nic bardziej obrzydliwie romantycznego jak mule z dobrym winem, w dobrym towarzystwie, na spokojnym kotwicowisku przy zachodzie słońca.
Najlepiej w roli przekąsek sprawdzają się owoce – jabłka, pomarańcze, banany, gruszki, brzoskwinie, wszystkie te które wystarczy tylko opłukać lub obrać, a potem pochłaniać w niemal dowolnych ilościach. Ważne by pamiętać o właściwym ich przechowywaniu i zjadaniu najpierw tych najbardziej narażonych na „wyjście”. Bananów nie trzymajcie przy jabłkach. Gruszki i brzoskwinie zużywajcie w pierwszej kolejności, na przykład jako dodatek do śniadania. Jabłka i cytrusy są najbardziej wytrzymałe. Dobrym zamiennikiem podczas dłuższych przelotów są suszone owoce i orzechy. Warto je wydzielać po garści dla każdego, bo są na tyle uzależniające, że nie problem zjeść je wszystkie jednego dnia. Osobiście unikam czipsów, krakersów i paluszków, ale nie dajmy się zwariować, wystarczy krakersy posmarować serkiem i położyć nań pomidora, kapary, albo plasterek łososia, o albo słone paluszki popijać słodką herbatą z termicznego kubka. Ech.
Istotne w gotowaniu na jachcie jest to by sprawiało dokładnie tyle samo przyjemności co stanie za sterem, czy leżenie w kokpicie. Róbcie tak by nie stać nad kuchenką nie wiadomo ile czasu, bo odbiera to apetyt. Dobrze zaplanowane menu i dobrze zaopatrzona lodówka i jaskółki pozwolą Wam i załodze cieszyć się smakowitymi i sytymi posiłkami, a do tego przysporzą kukowi nie lada satysfakcji. Życzę Wam spokojnych mórz, pomyślnych wiatrów i pysznych wspomnień z rejsów gdziekolwiek by się nie odbywały i jakkolwiek długo by trwały. Korzystajcie z tego co macie pod ręką w Chorwacji, Grecji, na Seszelach, Karaibach i na Mazurach. Regionalne smakołyki utrwalą w pamięci Wasz zasłużony urlop.
O diecie i zwyczajach żywieniowych żeglarzy regatowych opowiem Wam już wkrótce.