Jachty Niezwykłe: 100 lat, Panie "Józefie"
Warto przypomnieć niezwykłe losy s/y JOSEPH CONRAD. Za nami - 2017 - Rok Conradowski, a w 2018 obchodzimy 60. rocznicę zwodowania jachtu noszącego imię najwybitniejszego angielskiego pisarza marynisty…
O jego pochodzącym z Polski patronie wybitny brytyjski pisarz współczesny John le Careé powiedział: „Conrad obdarował Brytyjczyków wynalezionym przez siebie angielskim – językiem, który nigdy nie mógłby być wymyślony przez najbardziej genialnego Anglika”. S/y „Joseph Conrad” zaś obdarował naszych rodaków możliwością odbywania długich, oceanicznych wypraw.
Najstarszy z grona sześciu legendarnych keczów J-140 (przypomnijmy: „Joseph Conrad”, „Dar Opola”, „Śmiały”, „Otago”, „Jan z Kolna” i „Jurand”, proj. inż. Henryk Kujawa) jak jego literacki patron miał niezwykle barwne losy, bo wzorem Korzeniowskiego tułał się po wodach świata od Australii przez Kubę aż po Islandię, przeplatając w swej historii epizody słodkie i gorzkie.
Były nieudane rejsy, jak ten dookoła świata (1988 – 90), gdy jacht, wracając z australijskiej wyprawy w bardzo złym stanie, został pozostawiony w jednym z portów śródziemnomorskich. I byli niezwykli ludzie, jak śp. kpt. Zbigniew Szpetulski, który trzykrotnie ratował naszego bohatera od całkowitej zagłady – nawet daleko poza granicami Polski. Jacht był przecież w trakcie jednego z rejsów ukradziony, porwany i rozbity na afrykańskim wybrzeżu – w Algierii... Ale przetrwał i dziś odremontowany stoi na Motławie, a także żegluje – choćby w dorocznych regatach The Tall Ships’ Races czy „Próchno i Rdza”.
Myślę, że patron jachtu byłby z niego zadowolony. Sam wszak twierdził, że: „imię to rzecz piękna, kiedy do niego przyłącza się zasługa – bez tego jest tylko znakiem, który rozróżnia jednego człowieka od drugiego.” A nasz bohater zasługi dla wielu pokoleń polskiego żeglarstwa ma i to nie byle jakie! „Józku”, sto lat z okazji urodzin!
