Relacja Zbigniewa Gutkowskiego z Heineken Regatta
Zbigniew Gutkowski dołączył do załogi „I love Poland” podczas zwycięskich regat St. Maarten Heineken Regatta. Wcześniej kilkakrotnie uczestniczył w treningach jeszcze na polskich wodach, a do załogi dołączył po kilku dniach przerwy. Wraz z Jarosławem Kaczorowskim pewnie poprowadzili „I love Poland” do zwycięstwa w regatach. O rywalizacji na Karaibach w kategorii Ocean Racing 1 „Gutek” opowiada w swojej relacji.
Przede wszystkim muszę podkreślić ogromy postęp jaki zrobiła cała załoga „I love Poland” podczas tych miesięcy przygotowań. Kiedy trenowaliśmy w Polsce wiadomo było, że nad kilkoma aspektami prowadzenia tak potężnego i wymagającego jachtu trzeba będzie jeszcze popracować. Na Karaibach wiedziałem już, że po wstępnym oswajaniu się z łodzią i rejsem przez Atlantyk wszyscy czują się już dobrze na pokładzie „J love Poland”. Z tak przygotowaną ekipą było naprawdę przyjemnie pracować.
Przed samymi regatami zrobiliśmy jeszcze kilka specjalnych treningów pod kątem zachowania się podczas procedury startowej. Musieliśmy mieć pewność, że potrafimy szybko zatrzymać lub zwolnić nasz jacht, że potrafimy wykonać zwrot w miejscu, że potrafimy szybko ruszać do walki i ogólnie panujemy nad tak dużą jednostką. Po tych próbach wiedziałem, że będzie dobrze.
Każdy z wyścigów miał inną historię. Ważne było to, że umieliśmy zrealizować założenia taktyczne, strategiczne i nawigacyjne zaplanowane jeszcze na lądzie. Kiedy ruszyliśmy do walki – każdy wiedział, co ma robić. Dobrze prowadziliśmy łódź, a podczas zwrotów zyskiwaliśmy jeszcze przewagę nad rywalami. Fajnie współpracowało mi się z Jarkiem Kaczorowskim, który zajął się trymowaniem potężnego grota. Od jego wyczucia i doświadczenia zależała nie tylko nasza prędkość, ale przede wszystkim bezpieczeństwo jachtu i takielunku. Pozostali członkowie załogi także nie odstawali. Widać, że wszystkim sprawia wielką radość żeglowanie na tej szybkiej łodzi.
Ja świetnie czułem się za sterem, bo dzięki opływaniu na tego typu dużych jachtach łatwiej wyczuć masę jednostki, inercję, czy dryf. Muszę przyznać, że jacht klasy Volvo Open 70 to naprawdę kawał łodzi. Zauważyłem też, że w porównaniu z moim byłym jachtem „Energa” (ex „Hugo Boss”) VO 70 jest bardziej stabilny i przewidywalny. Tamta nieco mniejsza łódka była bardziej narowista i wymagała nieustannej uwagi i najwyższej koncentracji.
Kolejne regaty, w których weźmiemy udział to wyścig Miami-Hawana. Startujemy 13 marca i po przekroczeniu mety wracamy na Florydę na krótką przerwę. Regaty te będą dobrą okazją do wprawiania się do tej łodzi. Każda mila żeglugi razem sprawia, że załoga się konsoliduje, zgrywa i bardziej rozumie. To daje moc i nadzieję na przyszłość.