Relacja Jarosława Kaczorowskiego z St. Maarten Heineken Regatta

2019-03-13 13:52 Jarosław Kaczorowski

Jarosław Kaczorowski dowodził jachtem „I love Poland” podczas 39. regat St. Maarten Heineken Regatta. Polski skiper wystartował z załogą w składzie Grzegorz Baranowski, Zbigniew Gutkowski, Jakub Marciniak, Jan Chudzik, Adam Kominek, Maksymilian Pawłowski, Bartosz Nowicki, Marek Gałkiewicz, Jacek Piasecki, Maciej Gnatowski, Darek Pękala, Bartosz Biliński oraz Piotr C. Śliwowski. Jarosław Kaczorowski to jeden z najbardziej doświadczonych oceanicznych regatowców w naszym kraju. Uczestnik wokółziemskiego wyścigu The Race, regat Sydney – Hobart oraz transatlantyckiego wyścigu Transat 6.50. Oto jego wrażenia po regatach St. Maarten Heineken Regatta.

Regaty na należącej do Holandii wyspie St. Maarten były dla naszej załogi jachtu „I love Poland” debiutem. Po wielu tygodniach spędzonych w stoczni na przygotowaniu łódki i intensywnych treningach na Zatoce Gdańskiej, a potem na Atlantyku u ujścia Tagu wreszcie przyszedł czas na walkę.

W naszej klasie Ocean Racers One rozegrano cztery wyścigi. Wszystkie wygraliśmy. Nie zawsze było łatwo. Kilka razy byliśmy mocno naciskani przez naszych konkurentów startujących na nowszych łódkach VOR 65. Załoga pracowała doskonale, rzadko popełnialiśmy błędy. Pływaliśmy szybko i pewnie.

Zdobyliśmy w sumie osiem nagród. Najważniejsza to ta za zwycięstwo w regatach. Za każdy wygrany wyścig byliśmy codziennie osobno nagradzani. Otrzymaliśmy również nagrodę publiczności za najbardziej spektakularne wpłynięcie do portu, nagrodę za najszybsze opłynięcie wyspy oraz bardzo ważną nagrodę „za ducha i styl” („Spirit and Style Award”) przyznawaną załodze, która jak nam tłumaczono najbardziej podobała się społeczności St. Maarten i najlepiej wpłynęła na dobry wizerunek regat.

Bardzo cieszymy się, że nie tylko jako sportowcy, ale jako reprezentanci Polski byliśmy dobrze postrzegani przez organizatorów i uczestników regat. Wszyscy podkreślali zaangażowanie, profesjonalizm i ambicje naszej młodej załogi. St. Maarten to żeglarski raj i dla wielu rejon odpoczynku. Dla nas jednak to było miejsce ciężkiej pracy i skupienia. Pamiętaliśmy jak wiele pracy włożyliśmy w przygotowanie jachtu i nasze treningi. Chcieliśmy to wszystko dobrze wykorzystać w regatach, w których jak wspomniałem, debiutowaliśmy. Nasza samodyscyplina zadziwiała członków innych załóg. Kiedy inni kończyli dzień na koncertach organizowanych w ramach regat lub na skipers party nasi załoganci dawno już spali i regenerowali się przed kolejnym ciężkim dniem na wodzie. Było jednak warto, bo satysfakcja na koniec regat była ogromna. Młodzi ludzie z „I love Poland” udowodnili sobie, że ciężka praca popłaca. Dla mnie ważne było, że z każdym wyścigiem tych regat czułem jak rośnie siła naszej załogi. Z powodzeniem sprawdziliśmy naszą regatową wartość w konfrontacji z innymi dobrymi załogami, które też przecież chciały wygrać te regaty. Wiemy jak dużo pracy musimy jeszcze wykonać, ale takie sukcesy jak na St. Maarten dodają motywacji do jeszcze większego wysiłku. Cieszymy się z tego, co osiągnęliśmy, ale marzymy o jeszcze większych wyczynach.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.