Tarnacki: Sopot Match Race to najlepsza promocja żeglarstwa
W dniach od 22 do 25 sierpnia odbędą się jubileuszowe 15. regaty Sopot Match Race. Pomysłodawca imprezy i ubiegłoroczny zwycięzca – Przemysław Tarnacki liczy, że i w tym roku w Sopocie odbędzie się po raz kolejny interesujące wydarzenie, zarówno pod względem sportowym jak i organizacyjnym. Rozmowę przeprowadził Tomasz Kowalczyk.
„Żagle”: Sporo czasu minęło od pierwszych regat, a impreza urosła w siłę…
Przemysław Tarnacki: 15 lat to już jest prawie dojrzałość! Te regaty przechodziły przez różne okresy, tak jak zmieniał się nasz kraj, społeczeństwo, postrzeganie żeglarstwa w Polsce, do którego myślę, że dorzuciliśmy swoją cegiełkę. Za nami wspaniały czas i masa wspomnień. Imprezę Sopot Match Race budowała bardzo różnorodna grupa ludzi. Wszyscy dążyli do tego, aby przy sopockim molo powstała impreza, która będzie świętem żeglarstwa, podczas którego można zobaczyć atrakcyjne, meczowe pojedynki, zbliżyć się do żeglarstwa, przyjemnie i stylowo spędzić czas… Myślę, że to się udało.
„Żagle”: Jak wyglądały początki?
Przemysław Tarnacki: W 2002 roku rozpoczynałem swoją przygodę z match racingiem i otrzymałem zaproszenie na regaty Knickerbocker Cup do Nowego Jorku. Zobaczyłem tam, jak funkcjonuje ośrodek match racingowy, jak wyglądają takie regaty i pomyślałem, że fajnie byłoby coś takiego zrobić w Polsce. Okazało się, że świetnym miejscem na tego typu wydarzenie jest Sopot, z naturalną trybuną dla widzów w postaci słynnego, ponad 500-metrowego molo. Takich warunków zazdrości nam cały żeglarski świat!
„Żagle”: Na regatach w Sopocie nigdy nie brakowało wielkich postaci światowego żeglarstwa. Brytyjczyk Ian Williams przyjechał nad polskie morze zanim został mistrzem świata, a potem wrócił tu, już jako wielki żeglarz i kilkukrotny zwycięzca World Match Racing Tour! W Sopocie wygrywał też mistrz świata w match racingu Nowozelandczyk Adam Minoprio…
Przemysław Tarnacki: Ian Williams odwiedził nas po raz pierwszy w 2005 roku. Znaliśmy się już wtedy z różnych pojedynków, które toczyliśmy na całym świecie. Trzy lata później odwiedził nas kolejny mistrz świata Adam Minoprio, który następnie rozpoczął błyskotliwą karierę w regatach Volvo Ocean Race i w Pucharze Ameryki, będąc członkiem teamów Emirates Team New Zealand i włoskiej Prady. No i oczywiście mistrz świata i mój osobisty mistrz żeglarski Karol Jabłoński… Cieszę się, że będziemy go gościć również w tym roku. Konfrontacja z nim to dla mnie przywilej, lubię z nim walczyć na wodzie i odpoczywać na lądzie. Trzy lata temu sopockie regaty wygrał Duńczyk Nicolai Sehested, który jest ważną postacią teamu AkzoNobel w Volvo Ocean Race. Można powiedzieć, że wielu wybitnych zawodników przewinęło się w historii Sopot Match Race i na pewno wielkich nie zabraknie w przyszłości...
„Żagle”: Jak zmieniły się te regaty?
Przemysław Tarnacki: Na początku startowaliśmy na jachtach pożyczonych, potem stopniowo rosła flota Diamantów 3000, która po kilku latach zaczęła funkcjonowała w liczbie sześciu jednostek. Po drodze mieliśmy w 2007 roku regaty rangi mistrzostw Europy, dwa razy zawody odbyły się w ramach cyklu World Match Racing Tour. Trzy lata temu ściągnęliśmy flotę carbonowych katamaranów M32, pokazując w Polsce trochę inne oblicze żeglarstwa.
„Żagle”: W zeszłym roku wygrałeś po raz trzeci Sopot Match Race, czy w tym roku zamierzasz bronić tytułu?
Przemysław Tarnacki: Będziemy oczywiście bronić tytułu jako Albert Riele Sailing Team, który oprócz mnie stanowią najlepsi polscy fachowcy w match racingu: Przemek Płóciennik, Jacek Przybylak i Bartosz Bartnicki. Nasz start wspiera również firma Audi Polska oraz Miele a startujemy w barwach naszego klubu Ocean Challenge Yacht Club, którego wielu członków przyjeżdża do Sopotu nam kibicować! Stawka zawodników jest mocniejsza niż w zeszłym roku i nie możemy się doczekać pierwszych pojedynków. W tym roku być może nie spędziliśmy na wodzie zbyt wielu godzin w rywalizacji meczowej ale szybko się uczymy i bardzo chcemy wrócić tam gdzie już byliśmy. Na dobrze znanych nam jachtach i przed własną publicznością damy z siebie wszystko.
„Żagle”: Kto jest organizatorem wykonawczym tegorocznej jubileuszowej edycji regat?
Przemysław Tarnacki: Współpracujemy z firmą Module Plan i jej właścicielem Filipem Grudzińskim, którego kilka lat temu miałem okazję zaprosić do świata żeglarstwa. Przez wiele lat był sponsorem oraz partnerem imprezy i tak się rozkochał w żeglarstwie, że postanowił mocniej się zaangażować. Uważam, że zyskaliśmy świetnego partnera a jego ekipa organizacyjna zadziwia niestandardowym podejściem do projektu co jest tym regatom potrzebne. Filip znany jest z nowatorskiego podejścia do biznesu. W tym roku zadebiutuje kilku nowych partnerów a regatom towarzyszyć będzie nowy format towarzyski. Będzie rozbudowana strefa VIP dla ponad 1500 gości, zjedzie się najsilniejsza od kilku lata stawka zawodników a same regaty odzyskają najwyższy stopień sportowy federacji World Sailing – Grade 1. Szykuje się wspaniałe widowisko!
„Żagle”: Jaka przyszłość czeka Sopot Match Race?
Przemysław Tarnacki: Sopot Match Race to najważniejsze coroczne żeglarskie wydarzenie sportowe, towarzyskie i lifestylowe w Polsce. Niezmiennie będziemy budować swoją markę do kolejnych jubileuszy. To czy ponownie będzie funkcjonować w ramach cyklu World Match Racing Tour zależy od organizatorów cyklu. Jesteśmy zwolennikami match racingu na jachtach jednokadłubowych. Przejście światowego cyklu regat meczowych na katamarany, było podyktowane sposobem rozgrywania Pucharu Ameryki, ale teraz ta impreza znów wraca na jednokadłubowce. Jeśli World Match Racing Tour wróci do korzeni to jesteśmy gotowi do rozmów.
„Żagle”: A jakie masz plany na druga część sezonu?
Przemysław Tarnacki: W ostatnim czasie od match racingu odciągnęło mnie trochę żeglarstwo morskie, ponieważ startuję z załogą PRO-AM naszego Ocean Challenge Yacht Club. Jednak od tego roku znów chcę, żeby ten szalenie ważny składnik mojego żeglarstwa, czyli match racing, nabrał bardziej na znaczeniu. Wracamy na Sopot Match Race, wracamy też do mistrzostw Polski, które odbędą się w połowie września w Szczecinie. Tydzień później jedziemy do Francji na regaty Les Voiles de Saint-Tropez, już jednak na morskim jachcie klasy Volvo Ocean Race 70. Następnie czeka nas chwila przerwy i zbliża się pracowita zima na Karaibach gdzie wystartujemy w St. Maarten Heineken Regatta broniąc tegorocznego zwycięstwa. Będzie też okazja na debiut w RORC Caribbean 600, który jest kwalifikacją do naszego największego przyszłorocznego wyzwania czyli startu w legendarnym wyścigu Fastnet Race w połowie sierpnia.
„Żagle”: Nie będzie brakowało startu w regatach Sydney-Hobart?
Przemysław Tarnacki: O Sydney-Hobart nie sposób przestać myśleć… Minęło osiem miesięcy od naszego startu a wspomnienia cały czas są żywe. Chcemy tam koniecznie wrócić w grudniu 2020 roku, lepiej przygotowani, wiemy już więcej... Po drodze jednak Fastnet 2019 i Middle Sea Race w 2020 roku.