Wywiady "Żagli". Maks Żakowski: kiteboarding to też żeglarstwo!
Światowa Federacja Żeglarstwa – World Sailing podjęła decyzję o wprowadzeniu kiteboardingu na igrzyska olimpijskie w Paryżu w 2024 roku. Regaty z latawcem mają odbywać się w formule mieszanej, czyli w narodowych zespołach wystartują wspólnie kobiety i mężczyźni, zbierając punkty po każdym wyścigu lub w systemie sztafetowym występując na przemian. Z Maksem Żakowskim, jednym z najlepszych polskich zawodników Formuły Kite, rozmawiał Paweł Paterek.
„Żagle”: Doczekaliście się wreszcie, że kiteboarding włączono w poczet dyscyplin olimpijskich.
Maks Żakowski: Na razie nie otwieramy szampanów, bo już raz taką sytuację przeżyliśmy, kiedy jedną nogą byliśmy na igrzyskach, a po kilku miesiącach wycofano się z tych planów. Czekamy na ostateczną decyzję i więcej szczegółów, które mają być podane w listopadzie.
Ż: Kiedy windsurfing pojawił się w programie regatach olimpijskich początkowo miał wielu przeciwników. Teraz jest nieodłączną częścią tych regat. Czy myślisz, że z kiteboardingiem będzie podobnie?
MŻ: Mam wrażenie, że obecnie kitesurfing nie jest zbyt dobrze odbierany przez żeglarzy. Sam jestem żeglarzem. Na kite’a przesiadłem się siedem lat temu. Według mnie kiteboarding jest po prostu nowoczesną formą żeglarstwa. Oczywiście są rożne formy żeglowania z latawcem. Jest free style, wave, ale Formuła Kite, która zostanie włączona do igrzysk jest absolutnie podobna do klasycznego żeglarstwa. Różnica jest tylko taka, że my pływamy z bardzo dużymi prędkościami i w przeciwieństwie do wolnych klas żeglarskich, nie skupiamy się na wykorzystywaniu najdrobniejszych zmian wiatru. U nas najważniejsza jest szybkość. Taktyki i strategii jest trochę mniej, ale reszta jest bardzo podobna.
Ż: Czy przepisy regatowe kiteboardingu są już na tyle dopracowane, aby rozgrywać zawody na najwyższym poziomie?
MŻ: Myślę, że tak! Chociaż przy poprzedniej próbie włączenia kitesurfingu do igrzysk jednym z głównych argumentów przeciw było to, że przepisy regatowe nie były jeszcze jasne i precyzyjne, a ponadto format regat nie był jeszcze dopracowany. Na innym poziome był też rozwój sprzętu. Teraz mamy czytelne i sprawdzone zasady rozgrywania wyścigów. Odbyło się już wiele dużych imprez według tych przepisów. Mamy podobne zasady jak w klasycznych regatach. Prawy hals ma prawo drogi, wewnętrzny przy boi ma pierwszeństwo… Różnica jest tylko taka, że latawce są oddalone od nas o 15 metrów, ale w niczym to nie przeszkadza, aby rywalizować według jasnych i sprawiedliwych reguł.
Ż: Czy decyzja o włączeniu do programu olimpijskiego sprawi, że zmieni się status waszej konkurencji?
MŻ: Mam nadzieję, że fakt wejścia do rodziny olimpijskiej pozytywnie wpłynie na rozwój naszej dyscypliny. W tej chwili nie mamy żadnego finansowania instytucjonalnego. Nie dostajemy pieniędzy ani od PZŻ, ani od Polskiego Związku Kiteboardingu. Liczę, że nie będzie tak, że nadal będziemy działać na własną rękę. Wierzę, że nastąpi porozumienie pomiędzy PZŻ, a PZKite i powołana zostanie kadra narodowa. Stworzymy mocny team, który popracuje, żeby osiągać jak najlepsze rezultaty. Wzorem może być dla nas Polska ekipa RS:X, która wspólnymi treningami i działaniami osiągnęła wiele sukcesów. Ja osobiście uzależniam swoje dalsze zaangażowanie w tym sporcie od tego, jak szybko nastąpi pełna profesjonalizacja naszej konkurencji. Powinno się działać według dobrze przygotowanego planu, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że teraz poziom sportowy światowego kiteboardingu zdecydowanie się podniesie. Jesteśmy gotowi na ciężką pracę, ale musimy mieć pewność, że nasze działania przyniosą rezultaty. Do naszej rywalizacji dołączą nowi zawodnicy, powstaną dobrze finansowane grupy treningowe, pojawią się mocne i bogate zespoły, z którymi w pojedynkę nie damy rady walczyć. Musi być na to dobry pomysł.
Ż: Jak wygląda sprawa sprzętu olimpijskiego, czy zapadły już jakieś konkretne decyzje?
MŻ: Formuła Kite jest formułą otwartą. To znaczy, że możemy używać sprzętu dowolnego producenta. Musi on być jednak zarejestrowany. W skład zestawu wchodzi jedna deska z hydroskrzydłem i cztery różne latawce, używane zależnie od siły wiatru. Nasz sprzęt bardzo szybko się rozwija i przeszedł sporą metamorfozę. Teraz dysponujemy nowoczesnymi deskami i latawcami, dzięki którym możemy żeglować na wiatr z prędkością ponad 25 węzłów oraz 30 węzłów na kursach wolnych. Nasze wyścigi są naprawdę widowiskowe. Trochę gorzej jest, kiedy wiatr spada niemal do zera, ponieważ wówczas latawce wpadają do wody i bez silniejszych podmuchów nie można poderwać kite’a do góry. Możemy natomiast dosyć szybko żeglować, kiedy jest tylko 6 węzłów wiatru. Jak będzie ze sprzętem olimpijskim, dokładnie nie wiadomo. Można się jednak spodziewać, że na same regaty będziemy dysponować monotypowym sprzętem jednego producenta albo rejestrowanym sprzętem różnych wykonawców. W listopadzie dowiemy się wszystkich szczegółów.