Relacja z pokładu "Katharsis II": treningowo na Seszelach

2017-05-24 18:54 Mariusz Koper
Relacja z pokładu Katharsis II: treningowo na Seszelach
Autor: Archiwum Katharsis II - AntarcticCircle60S.com Relacja z pokładu "Katharsis II": treningowo na Seszelach

Kapitan Mariusz Koper: Pojawianie i znikanie wiatru towarzyszyło nam przez cały czas żeglugi w Kanale Mozambickim. Dopiero 14 maja po południu wiatr powrócił i ustabilizował się na stałe. Wąski skrawek północnego Madagaskaru nie stanowił już bariery dla monsunu z kierunków południowo-wschodnich. Przed nami na horyzoncie zaczęły pojawiać się chmury. Do Seszeli mieliśmy jeszcze nieco ponad 600 mil i pojawiła się szansa, by dopłynąć tam w ciągu trzech dni.

Pierwsza noc po wyjściu z cienia Madagaskaru zapowiadała szybką jazdę. Prognozy potwierdziły się. Półwiatr z prawej burty o prędkości ok. 30 węzłów przechylał bez wysiłku nasz ciężki jacht, mocząc w wodzie reling. Zaczęły pojawiać się coraz większe fale - efekt wiatrów monsunowych wiejących przez tysiące mil Oceanu Indyjskiego. Genua, nawet zrefowana, jest zbyt dużym żaglem na takie warunki. Postawiliśmy sztaksla, który w kombinacji z grotem na drugim refie dawał wystarczającą moc do żeglugi z prędkością około 10 węzłów.

Napotkaliśmy silny prąd płynący ze wschodu z prędkością około dwóch węzłów. Spowalniał on nieco żeglugę i dodatkowo powodował spory dryf w lewo. Odchylenie od kursu sięgało 20-30 stopni. W takich warunkach nie miało sensu korygowanie kursu w prawo, gdyż to spowodowałoby jeszcze wolniejsze płynięcie i zmaganie się ze stromymi falami. Czekaliśmy na zapowiadaną przez prognozy zmianę pogody i osłabienie prądu. Po kilkunastu godzinach prąd zaczął zwalniać, wiatr stracił na sile i mogliśmy obrać już bezpośredni kurs na Seszele. Pojawiły się za to ciężkie chmury przynoszące co jakiś czas gwałtowne szkwały. W takich chwilach wiało ponad 30 węzłów, ale w dalszym ciągu z tego samego kierunku. W zupełności wystarczało redukowanie sztaksla, bez konieczności dodatkowego refowania grota. Częste opady deszczu skutecznie płukały z soli pokład jachtu.

Wydawało się, że teraz bez problemu dopłyniemy do Seszeli w ciągu dwóch dni, ale ocean miał inne plany. Niespodziewanie wiatr bardzo osłabł. Postawiliśmy pełną genuę. Zbyt duże zafalowanie wprowadzały żagle w niepożądany łopot, któremu nie był w stanie zapobiec zbyt słaby wiatr. To była męcząca noc. Mogliśmy przyspieszać tylko w szkwałach. Kolejna doba słabej jazdy i wiatr ustabilizował się. "Katharsis II" nareszcie mogła przyśpieszyć.

Ostatnia doba charakteryzowała się niemalże regatowym tempem często ponad 10 węzłów. Do tego skończył się również przeszkadzający prąd morski. Im byliśmy bliżej Seszeli, tym szybciej połykaliśmy kolejne mile. Uwielbiam taką żeglugę. Świeża bryza, delikatne fale i dziób "Katharsis II" tnący morze niczym brzytwa - to widok, który naprawdę zapada w pamięć.



Do północnych brzegów wyspy Mahe na Seszelach dopłynęliśmy w promieniach zachodzącego słońca. Taka mała nagroda za ten długi i niełatwy rejs. Kotwicę rzucaliśmy już jednak w całkowitych ciemnościach na zewnątrz poru Victoria. Była środa 17 maja 20:30 lokalnego czasu. Cała trasa z Kapsztadu wyniosła ponad 3000 mil morskich i żegluga non-stop zajęła nam 18 dób i 5 godzin. W porównaniu do naszego rejsu w październiku 2016 roku, na tej samej trasie, ale w przeciwnym kierunku, płynęliśmy 29 godzin dłużej, a log wskazał 300 mil więcej. Sześć miesięcy temu żeglowaliśmy tylko w dwie osoby - razem z Hanią Leniec. Teraz Hania walczy z chorobą w Warszawie, ale wszyscy wierzymy, że za kilka miesięcy dołączy ponownie do załogi.

Trasa pomiędzy Kapsztadem i Seszelami wcale nie jest monotonna i potrafi być żeglarskim wyzwaniem. Tym razem obyło się bez wielkich sztormów, ale wiemy, że przyjdzie na nie czas w drodze powrotnej do Kapsztadu - kiedy ponownie pożeglujemy na linię startu planowanej wyprawy dookoła Antarktydy. Głównym celem obecnego rejsu było sprawdzenie, jak "Katharsis II" radzi sobie z nowym ożaglowaniem i takielunkiem w zmiennych warunkach. Skorygowaliśmy naciągi sztagów oraz niektórych want i nie zanotowaliśmy żadnych poważniejszych uszkodzeń,

Jacht i jego załoga zdali egzamin. "Katharsis II" powróci do Kapsztadu za 4 miesiące, tym razem ze zdrową Hanią na pokładzie.

Pozdrawiam wakacyjnie z Seszeli,
Mariusz Koper, skipper s/y "Katharsis II"

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.