Zobaczyć Morze - wywiad z organizatorami
Oto wywiad z Robertem Krzemińskim i Romanem Roczeniem – organizatorami niezwykłego Projektu Zobaczyć Morze. Projekt jest jedynym tego rodzaju wydarzeniem na świecie. Nigdzie indziej, osoby niewidome nie stanowią w 50% załogi szkolnej w rejsie pełnomorskim.
Roman Roczeń – niewidomy pieśniarz, jeden z najbardziej znanych artystów szantowych, pomysłodawca projektu Zobaczyć Morze;
Rober Krzemiński – związany z projektem od samego początku, główny koordynator Projektu Zobaczyć Morze;
Ponad 8800 mil, niezwykli ludzie i legendarny polski żaglowiec Zawisza Czarny - to nieprawdopodobna mieszanka. Jakie są plany na ten rok, kogo będą gościć oraz co się zmieniło od ostatniego rejsu. Tego wszystkiego dowiedziecie się po przeczytanie wywiadu:
1. Która to już edycja?
Robert Krzemiński: To już ósma edycja tego wspaniałego projektu, ósmy rok a za nami, 21 rejsów w sumie, ponad 8800 mil. Tak naprawdę odwiedziliśmy wszystkie większe porty Morza Bałtyckiego i zaczepiliśmy o te bardziej istotne na Morzu Północnym.
2. Jakie są plany na ten rok
Robert Krzemiński: W tym roku czarterujemy Zawiszę Czarnego przez cały sierpień. Organizujemy trzy etapy, każdy dziesięciodniowy. Wypłyniemy ze Szczecina po zakończeniu tegorocznych The Tall Ships Races, by popłynąć do Bergen, następnie po wymianie załogi -drugi etap zawiedzie nas do Antwerpii ,a stamtąd do Gdyni by zakończyć trzeci etap i tegoroczną przygodę.
3. Podobno w tym roku podczas postoju w Antwerpii przygotowujecie specjalne spotkanie. Czy możesz zdradzić z kim?
Roman Roczeń: Nasze doświadczenia i czas jaki projekt trwa zasługują na to, żeby pokazywać rzecz na forum znacznie szerszym niż dotychczas. Postanowiliśmy zaprosić na pokład żaglowca grupę europosłów. Swoją obecność potwierdzili już m.in Lidia Geringer de Oedenberg, Jolanta Hibner, Joanna Skrzydlewska, Jacek Saryusz Wolski i Janusz Wojciechowski.
4. Kto będzie kapitanem w tym roku?
Robert Krzemiński: W tym roku po raz pierwszy każdy z etapów będzie prowadzony przez innego kapitana. Etap pierwszy poprowadzi kpt. Janusz Zbierajewski, który jest związany z projektem od samego początku. Kolejne etapy poprowadzą kpt. Krzysztof Januszewski oraz kpt. Maciej Sodkiewicz. Jednym z celów projektu jest eliminowanie stereotypów wśród ludzi morza – zawodowo z tym związanych, że osoby niepełnosprawne, a w tym przypadku osoby niewidzące nie mogą być pełnoprawnymi członkami załogi. Doszliśmy do wniosku ze należy poszerzać kadrę oficerską o nowych prowadzących tego typu rejsy.
5. Co w tym Projekcie jest nadzwyczajnego i skąd zaczerpnęliście pomysł
Roman Roczeń: Pomysł – jak to zwykle bywa – wyrósł ze zdrowego egoizmu. Pływałem na „Zawiszy” kilka lat, już wtedy pokochałem ten żaglowiec. Jednak zawsze byłem tym „innym”. Tym, któremu „się pomaga”. Pobudki były oczywiście najszlachetniejsze, jednak chciałem posmakować żeglowania na moich warunkach, czyli bez „pomagania”. Jedynym sposobem było zabranie takiej ilości niewidomych, aby wszystkim nie dało się pomagać. Trzeba było z nich zrobić zespół.
Wyjątkowe jest to, że miejsce rzeszy specjalistów od rehabilitacji, rewalidacji, re… zajął Neptun, żaglowiec i morze. Tu rządzą bardzo równe prawa, choć nikt z wymienionej trójcy żadnych traktatów o walce z dyskryminacją nie podpisywał. Tu wszyscy uczą się siebie bez lądowej farbki. Tu niewidomi najpierw są załogantami, potem niepełnosprawnymi. I nie o sprawność tu chodzi. Raczej o postawę. Zadania na żaglowcu są różne, każdy znajdzie coś dla siebie. Pytanie, czy chce znaleźć.
6. Jak radzą sobie osoby niewidome na morzu?
Robert Krzemiński: Zacznijmy od tego, że osoby niewidzące i słabo widzące, które uczestniczą w projekcie są pełnoprawnymi uczestnikami. Nie są to pasażerowie na ekskluzywnym statku, którzy są wożeni po morzu. Decydując się na uczestnictwo, stają się takimi samymi „wyrobnikami” jak osoby widzące. Oczywiście należy nimi pokierować, ale to naprawdę nie stanowi problemu. Załoga z dysfunkcją wzroku wykonuje takie same czynności jak osoby widzące, z jednym wyjątkiem - nie mogą pełnić wachty na „oku”.
Roma Roczeń: Kolejną ciekawostką tego projektu jest fakt, iż niewidomi nic wyjątkowego nie robią, tylko warunki robienia tego co znają się zmieniły. Rzeczy czysto żeglarskie to tylko ułamek życia rejsowego. Głównie to zwykłe życie. Sprzątanie, pomoc w kuchni, zmywanie, higiena osobista (każdy kto kąpał się pod prysznicem kiedy nieco buja, wie o czym mówię). I to są trudne rzeczy. Dla każdego inaczej trudne, jednak dla niewidomych ważna jest stałość. Trzeba się nauczyć, że inaczej muszę się ustawić, kiedy zmienia się hals i przechył jest na inną burtę. Trzeba zrozumieć i współpracować z przechyłem dziób-rufa. To prozaiczne, ale ważne tutaj rzeczy.
I jeszcze jedno. Tu nie ma wersji demo. To wszystko jest naprawdę.
7. W jaki sposób poruszacie się na jachcie? Korzystacie z białej laski?
Roman Roczeń: Początki bywają różne. Wielu niewidomych uczy się żaglowca z laską w dłoni. Nic w tym dziwnego. To jest znany nam i bezpieczny sposób rozpoznania nowej przestrzeni. Jednak po wyjściu w morze - laska jest odkładana. Ręka dotąd nią zajęta potrzebna jest „dla jachtu”. Na naszych rejsach na stałe rozpięte są liveliny, które w zwykłych rejsach rozpina się tylko na czas trudnych warunków. W naszych rejsach one właśnie stanowią drogowskaz, a także poprawiają bezpieczeństwo.
8. Jest jakiś specjalny sprzęt przystosowany dla osób niewidomych na żaglowcu? Kto jest jego pomysłodawcą?
Roman Roczeń: Jedną z najważniejszych atrakcji na naszych rejsach jest samodzielne sterowanie. Od początku chodziło mi o to, żeby wszystko (zatem i sterowanie) było naprawdę. Połowiczne rozwiązania w rodzaju: przydzielimy ci załoganta i będzie ci czytał wskazania przyrządów… zupełnie mnie nie zadowalały. Opowiedziałem o moich założeniach zaprzyjaźnionemu elektronikowi i konstruktorowi wielu rozwiązań dla niewidomych – Konradowi Łukaszewiczowi – i tak powstała koncepcja udźwiękowienia GPS i wskaźnika wychylenia płetwy sterowej. To było już w pierwszym rejsie w 2006 roku. Później były udoskonalenia i poprawki.
9. Jak wygląda i czym różni się szkolenie osób niewidomych, które po raz pierwszy wchodzą na pokład żaglowca?
Robert Krzemiński: Po raz pierwszy czy po raz drugi - szkolimy zawsze, nawet jeśli ktoś miał by być piaty czy dziesiąty raz, przypominanie zasad poruszania się po żaglowcu, technik ratowniczych – bezpieczeństwa, kończąc na obsłudze olinowania i stawiania żagli, nigdy za wiele. Szkolenie wymaga od oficera indywidualnego podejścia do załoganta, przydzieleniu mu stałego miejsca i funkcji w wachcie. Jedna osoba jest odpowiedzialna za obsługę zawsze na komendę „własnych lin” wchodzących w skład danego sektora pokładu czy żagla. Tu szkolenie polega na pokazaniu rękoma niewidzącego w jaki, w jakiej kolejności należy wykonać komendę. Nie da się wydać polecenia wybrania czy luzowania „tej czerwonej liny”. Każda z lin musi być nazwana i nauczona na pamięć, a Jej lokalizacja nie może ulec zmianie.
Roman Roczeń: Do słów Roberta dodam, że oficer jest także „przewodnikiem” i kimś jak „mąż zaufania”. Jego wachta pyta gdzie jest to czy tamto, jak rozwiązać – choćby drobny problem np. prania czy suszenia, on jednocześnie musi zorientować się, kto w wachcie radzi sobie z zadaniami i na jakim poziomie. Kogo można angażować do roboty żeglarskiej, a dla kogo samo bycie na pokładzie i czynności lżejsze, to naprawdę wymagające szacunku wyzwanie.
10. Jakie są największe zagrożenia podczas przygotowywania i realizacji takiego rejsu?
Roman Roczeń: Pytasz o podziemną i niewidoczną sferę naszych działań. Żyjemy w trudnych dla pozyskujących środki na społeczne cele czasach. To coroczna niewiadoma. Czy znajdziemy pieniądze.
11. Jaki jest koszt przygotowania takiego projektu? Otrzymujecie jakieś dotacje?
Robert Krzemiński: Fundacja, jak co roku ,poszukuje wsparcia finansowego przy organizacji Zobaczyć Morze. Wpływ od uczestników naszych rejsów kształtuje się na poziomie 60% pełnego kosztu. Koszty to nie tylko opłata czarterowa, to wymiana załogi - niejednokrotnie w odległym miejscu, to pomoce nawigacyjne dla osób niewidzących, materiały promocyjne, koszty portowe i wiele innych. Cena jest tak skalkulowana, by była przystępna dla osób niewidzących, jak również młodzieży. Stąd tak duże zainteresowanie wspólnym pływaniem. Jeśli chodzi o dotacje, to z przykrością musimy stwierdzić, że otrzymanie jakichkolwiek dotacji jest praktycznie niemożliwe. Po pierwsze nasz projekt nie mieści się w żadnych ramach organizowanych konkursów przez organizacje rządowe, po drugie jeśli nawet występujemy o grand to urzędnicy nie są w stanie zrozumieć że takie „cuda” dzieją się na ziemi. Długo by opowiadać jakie uzasadnienia do odmowy dotowania projektu otrzymujemy.
12. Czy pojawił się jakiś duży sponsor w tym roku?
Robert Krzemiński: Oczywiście bez sponsorów nie dalibyśmy rady, kilku jest z nami od dawna. Dużo by tu wymieniać, najlepiej odwiedzić stronę projektu www.zobaczycmorze.pl i wtedy zobaczycie Państwo, kto nas i w jaki sposób wspiera.
13. W jaki sposób przekonać polskie instytucje, aby zaczęły traktować ten rodzaj działalności jako element rehabilitacji osób niewidomych?
Roman Roczeń: Konsekwencja, konsekwencja no i jeszcze trochę konsekwencji. Po prostu robimy swoje. Ta technika po 7 latach zaczyna przynosić efekty. To jednak długa i mozolna praca. Zupełnie taka sama, jak przy uczeniu widzących, że niewidomy to nie nadprzyrodzona jednostka, posiadająca cudowne umiejętności i niech sobie będzie z owymi daleko ode mnie. Pomóc na ulicy? Oczywiście. Jestem dobrym człowiekiem. Ale zatrudnić? Ooo, tu już znacznie gorzej.
14. Plany na rok następny?
Robert Krzemiński: Trudno w dniu dzisiejszym planować dokładną trasę, na pewno projekt się odbędzie, ponieważ zainteresowanie integracją osób niewidzących z widzącymi na pokładzie żaglowca jest duże. Będziemy się starać by był to okres wakacyjny, dlatego że, odbiorcami naszego wspólnego żeglowania są również młodzi ludzie, którzy mają czas w wakacje.