"Zobaczyć Cape Horn - czy warto było?" Niezwykła książka niezwykłego człowieka
W marcu 2016 roku kapitan Bruno Salcewicz opłynął na pokładzie jachtu "Selma Expeditions" przylądek Horn. O tym jak wyjątkowe były przygotowania do tej wyprawy, jak dramatyczny był jej przebieg i powrót szczecińskiego żeglarza do Polski przeczytacie w książce kapitana Salcewicza, pt. "Zobaczyć Cape Horn - czy warto było?".
Opłynięcie słynnego przylądka od lat było marzeniem żeglarza-seniora, który kilka lat temu uratował od zniszczenia słynny jacht "Polonez", znany z wyprawy dookoła świata Krzysztofa Baranowskiego. Fundusze na bardzo drogą wyprawę kapitan Salcewicz zgromadził dzięki wsparciu internaturów, na portalu crowdfundingowym.
W końcu marzenie udało się zrealizować. "Selma", z kapitanem Salcewiczem na pokładzie, opłynęła Horn. Niestety szczecinianin omal nie przypłacił tej wyprawy życiem. Podczas rejsu źle się poczuł. Kolejne tygodnie spędził w szpitalu w Ushuaia. Niełatwe, ze względu na stan zdrowia pacjenta, było też zorganizowanie jego powrotu do Polski.
Ostatecznie Bruno Salcewicz przyleciał do domu pod opieką sprowdzonego z Polski ratownika medycznego.
Czy żałuje decyzji o rejsie na pokładzie "Selmy"? Na to pytanie odpowiada na łamach książki, o której napisał do redakcji "Żagli":
"Zamieściłem w niej, m.in. maile kilku kolegów z PSM, którzy wiedząc o moich planach, wyrazili na ten temat swoje zdanie. Książka zawiera też dużo zdjęć, których autorami są członkowie załogi jachtu. W książce zamieściłem również zwierzenia ośmiu osób, które tłumaczą, co skłoniło je, żeby "zaliczyć" legendarny Horn."