Zamiast kładki...

W gdańskim środowisku żeglarskim wrze! W bój o uniemożliwiającą swobodne żeglowanie Motławą projektowaną kładkę na Ołowiankę włącza się kolejne znane nazwisko. Po Mateuszu Kusznierewiczu po stronie zwolenników mostka stanął ponoć Roman Paszke. Wywołało to falę gorących komentarzy na forum Gazeta.pl, z których jeden jako ciekawy i aktualny pozwalamy sobie zacytować:
Sprawa kładki wpisuje się w nieszczęsny i niekończący się ciąg zdarzeń związanych z inwestycjami na wodzie i nad wodą w rejonie Gdańska i Pomorskiego Szlaku Żeglarskiego. Kolejne inwestycje podejmowane są bez uzgodnienia z żeglarzami (modernizacja Mariny Gdynia) lub wbrew tym uzgodnieniom (rozbudowa przystani HOW w Elblągu - nowe nabrzeże nie ma przyłączy elektrycznych ani wody, czy źle usytuowany slip na przystani w Tczewie, który uniemożliwia... slipowanie). Czasem wręcz całkowicie odwrotnie do zapewnień i uzgodnień (rozbiórka mostu przy śluzie Przegalina i budowa kolejnego mostu stałego zamiast deklarowanego obrotowego).
Niektóre projekty zmieniono w trakcie realizacji, część powstała wręcz niezgodnie z obowiązującym prawem (most zwodzony w Drewnicy skośnie do osi rzeki co utrudnia żeglugę; most nie spełnia też parametrów wymaganych prawem dla tej klasy drogi wodnej).
Ale Drewnica to drobnostka, skoro na Nogacie dopuszczono do budowy "tymczasowego" (na czas remontu krajowej "7") mostu na Nogacie, który jest za niski, nie spełnia żadnych norm i zablokował całkowicie żeglugę profesjonalną! "Tymczasowy" most miał być rozebrany ale teraz mówi się już tylko o jego "podniesieniu"...
Czasami projekty są w oczywisty sposób nonsensowne. Na przykład "Pierścień Marin i Pomostów Zatoki Puckiej". Większość pomostów, reklamowanych jako "jachtowe" postawiono na wodzie o głębokości 40-50 cm. Pomosty nie mają przeważnie urządzeń cumowniczych! Ale twórcy owego Pierścienia dostali za to kilka nagród! Inny ciekawy przykład to pomysł na mosty zwodzone w Elblągu. Za nimi i przed nimi są inne mosty stałe, przy których i tak trzeba położyć maszt. A przecież, całkiem niedaleko, budując tylko jeden taki most i podwyższając linie wysokiego napięcia - na Kanale Jagiellońskim, można utworzyć alternatywny dla rzeki Elbląg szlak wodny na Zalew Wiślany. Tak, wiem, Kanału Jagiellońskiego nie widać z Bulwaru Zygmunta Augusta.
Oczywiście, łatwo jest krytykować czyjeś działania, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że z inwestycjami na wodzie od Zatoki Gdańskiej po Zalew Wiślany jest coś nie tak, jest po prostu źle. Wybrani do robót wykonawcy często nie mają doświadczenia w podobnych pracach. W kilku przypadkach firmy dziwnym trafem upadły po zakończeniu prac i nie miał kto wykonać często olbrzymich napraw w ramach gwarancji. Konsultacje ze środowiskiem żeglarskim nie są rzetelne. Słuszne wnioski i sugestie wodniaków nie są brane pod uwagę. Ba, czasem nie bierze się pod uwagę głosów specjalistów branży hydrotechnicznej, którzy wskazują na konkretne wady projektów! Zresztą, po co konsultacje, skoro wszystkie gdańskie kluby zgodnie twierdzą, iż są przeciwne budowie tytułowej kładki przez Motławę, a przedstawiciel miasta twierdzi w wywiadzie z Gazetą, że w zasadzie całe środowisko żeglarskie projekt popiera!
Kolejne milionowe inwestycje realizowane są w sposób, który uniemożliwia korzystanie w pełni z powstającej infrastruktury. Konieczne są remonty i modernizacje w nowo budowanych obiektach. Tymczasem w grę wchodzą miliony złotych, często z dotacji unijnych. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektóre inwestycje są tylko po to by skorzystać z unijnych dotacji. Powstają "na czas", byle prędzej, bo inaczej dotacja przepadnie.
Nic więc dziwnego że takie działania wzbudzają rozgoryczenie i nerwowość środowiska żeglarskiego w kontekście chociażby kładki na Motławie. Oby to wszystko nie było groźnym memento przed wchodzącym wkrótce w stadium realizacji projektem Pętla Żuławska!
Od redakcji: Większość tez i spostrzeżeń poczynionych przez autora komentarza (domyślamy się, kto nim jest :-)) jest zbieżnych z licznymi sygnałami docierającymi do redakcji np. za pośrednictwem e-maili czy portalu internetowego kpt. Jerzego Kulińskiego. Decydenci chętnie zapominają o potrzebach liczącego dobrze ponad pół miliona (!) środowiska żeglarskiego i to w czasach, gdy los tego czy innego polityka zależy od kilku tysięcy głosów...
A wybory samorządowe - za pasem!