Z wiatrem i pod wiatr: Profesjonaliści są niezbędni!
Fascynujemy się wielkimi wyprawami oceanicznymi i rekordami. Czekamy na wyniki prestiżowych regat i śledzimy ciekawe żeglarskie projekty. Warto wiedzieć, że tu prawie nic nie jest dziełem przypadku. Za wszystkim stoją – profesjonaliści!
Przez wiele tygodni śledziliśmy z uwagą losy jachtów „Katharsis II” i „Selma Expeditions”. Dziś to jedne z najbardziej rozpoznawalnych łódek w Polsce. Wszystko stało się za sprawą ich startu w regatach Sydney – Hobart, a następnie w wyprawie na Morze Rossa, na którą wyruszyły z zamiarem pobicia rekordu w żegludze na Południe. Pierwszy dokonał tego Mariusz Koper i załoga „Katharsis II”, a niedługo potem, 12 lutego tego roku, o 21.29 czasu polskiego, „Selma Expeditions” pod dowództwem Piotra Kuźniara dotarła – pod żaglami – do południowej ściany lodowej Zatoki Wielorybów, osiągając pozycję 78º43,926 i ustanawiając żeglarski oraz morski rekord świata w żegludze na Południe.
CZYTAJ WIĘCEJ FELIETONÓW WALDEMARA HEFLICHA!
Odnotowaliśmy kolejny wielki sukces w historii światowego i polskiego jachtingu oceanicznego. Jakby tego było mało, nasi żeglarze pokusili się o jeszcze jeden sportowy wyczyn. Weszli na szczyt wulkanu Erebus i za pośrednictwem radiostacji jachtu „Selma”, stojącego w zatoce Back Door, przekazali radosny komunikat – 21.02.2015 r., o godzinie 13.00 czasu polskiego ekipa w składzie kpt. Piotr Kuźniar, Piotr Lubaczewski, Krzysztof Jasica, Michał Gawron, Krzysztof Pełka i Artur Skrzyszowski zameldowała: „Szczyt wulkanu osiągnięty. Weszliśmy na wysokość 3794 m n.p.m. Wszystko OK. Wszyscy cali i zdrowi. Po krótkim odpoczynku schodzimy do ostatniej III Bazy. Spodziewana podróż powrotna – 24 h”. Kapitanowie Piotr Kuźniar „Selma Expeditions” i Mariusz Koper „Katharsis II” zrealizowali doskonale przygotowane plany. Nic tu nie było dziełem przypadku. Jachty i załogi zdały trudny antarktyczny egzamin na piątkę z plusem. Jak przystało na profesjonalistów w żeglarskim rzemiośle z całą pewnością już dziś rozpoczęli plany nowych wypraw...
W ostatnich regatach samotnych żeglarzy non stop dookoła świata Vendée Globe było dwóch głównych aktorów, którzy walczyli między sobą o zwycięstwo. François Gabart i Armel Le Cléa’ch zajęli pierwsze i drugie miejsce, zostawiając daleko za rufą resztę stawki. Dziś obaj należą do gwiazd pierwszej wielkości światowego jachtingu oceanicznego i planują kolejne starty oraz przedstawiają długofalowe plany. Oprócz startów na jachtach klasy IMOCA 60 obaj szykują się do ataku na niezwykle wyśrubowany rekord samotnej żeglugi non stop dookoła świata należący od 2008 r. do Françisa Joyona na jachcie IDEC, który wokółziemską trasę pokonał w 57 dni i 13 godzin. François Gabart i jego sponsor firma MACIF planują zbudowanie w 2015 r. 100-stopowego trimarana, którego projektantami są inżynierowie z renomowanej spółki VPLP. Będzie miał szerokość 20 m, wysokość masztu 35 m, powierzchnię żagli na wiatr 600 m kw. i z wiatrem 700 m kw. Na tym jachcie François ma w 2019 r. poprawić rekord Joyona. Armel Le Cléa’ch i jego sponsor Banque Populaire także ogłosili, że w 2019 r. będą gotowi do ataku na rekord Joyonatora. Armel popłynie na 100-stopowym trimaranie „Banque Populaire IX”. Będzie to niezwykła walka o wokółziemski rekord i uczczenie 30-lecia współpracy słynnego banku z francuskim i światowym jachtingiem. Tak, to się nazywa mecenat sportu! Obaj żeglarze przygotowują się niezwykle rzetelnie, aby nie zawieść sponsorów i wiernych kibiców. Planują precyzyjnie, rozsądnie i realistycznie. Żeglarski świat czeka z niecierpliwością na realizację ambitnych planów tych wyjątkowych profesjonalistów...
Od wielu lat trwają dyskusje, jak wskrzesić słynny Admiral’s Cup, który był nieoficjalnymi drużynowymi mistrzostwami świata w żeglarstwie. Mamy z tej imprezy wyjątkowo miłe wspomnienia. Nasze jachty startowały czterokrotnie – w 1977, 1979, 1997 i 1999 r. Najpierw odebraliśmy solidną lekcję jachtingu regatowego. Następnie nasze załogi wykazały się wyjątkowymi umiejętnościami oraz dzielnością i przetrwały tragiczny sztorm podczas Fastnet Race’79. W 1997 r. jacht Marka Kwaśnickiego „MK Café” klasy ILC 40 był członkiem teamu USA i wspólnie z „Flash Gordon 3” i „Jameson” zdobył Admiral’s Cup.
CZYTAJ WIĘCEJ FELIETONÓW WALDEMARA HEFLICHA!
Dziś mówi się wstępnie o wznowieniu regat w 2017 r., czyli w 20. rocznicę naszego wielkiego sukcesu! Według Roba Weilanda, managera Maxi 72 Class, w imprezie miałyby wystartować drużyny narodowe składające się z trzech jachtów. O przynależności do teamu decydowałaby narodowość właściciela jachtu. W drużynie byłyby jachty nie mniejsze niż 12 metrów LWL. Mówi się, że mogłyby to być łódki typu TP 52 (Box Rule), około 40-stopowy One Design i 72 Maxi (Level Rating). Drużyny spotykałyby się co dwa lata, w różnych miejscach świata, na siedmiodniowe regaty, podczas których rozgrywano by osiem wyścigów typu „up and down”, przybrzeżne i dalekomorskie.
Czy Polska drużyna wystartuje jakby co? Nie wiadomo! Brakuje nam tylko jachtów, bo kilku profesjonalistów to z całą pewnością jakoś znajdziemy…