Z Mazur na Bałtyk - jak przerobić jacht?
Mazury stają się tłoczne, głośne, drogie i ciasne. Może, skoro na Mazurach robi się za ciasno, warto wyruszyć na MORZE? Transportujemy nasz jacht na wybrzeże, wodujemy i... Zastanówmy się, co zrobić, by nasze pierwsze kroki na Bałtyku były przemyślane i bezpieczne.
Bałtyk jest niewielkim morzem w raczej chłodnej strefie klimatycznej. Znajduje się na trasie niżów wędrujących znad Atlantyku, które latem nie są aż tak groźne jak zimą, ale respekt przed nimi jest jak najbardziej na miejscu. Zdarzają się też okresy, kiedy solidny wyż ustali się na wschodzie i wtedy jest szansa na upał i słabe wiatry.
Latem przeważają wiatry z kierunków zachodnich. Obserwując jednak tendencje pogodowe ostatnich lat, należy statystyki klimatologiczne traktować z dużą ostrożnością. Zwykle najpewniejsza pogoda jest w czerwcu, lipiec jest bardziej deszczowy, w sierpniu mogą zdarzyć się silniejsze sztormy, a rejsy we wrześniu należałoby zastrzec dla doświadczonych żeglarzy. Za pogodowe wyjątki, szczególnie ostatnimi czasy, ani redakcja, ani autor nie ponoszą odpowiedzialności.
Walczymy z falą
Wiemy, że nie wiatr jest niebezpieczny dla jachtu, a fala. Na małym Bałtyku nie zdąży się rozbudować długa, kołysząca fala oceaniczna. Najczęściej mamy do czynienia z krótką, około trzysekundową, stromą falą, po której, jak twierdzą marynarze, jeździ się jak po polu kapusty. Rzeczywiście – na Bałtyku bardziej rzuca, niż kołysze. Przy średnim wietrze fala osiąga około półtora metra wysokości. Sztorm potrafi rozbudować ją nawet do czterech metrów, ale dzięki prognozom pogody będziemy takich sytuacji unikali.
Jeszcze jedna właściwość fal jest dla nas ważna. Wysokość i stromość fali zależy także od głębokości wody. Przy silnym wietrze na wypłyceniach, takich jak Ławica Słupska czy Hoburg Bank (na południe od Gotlandii), fala może być wyższa, bardziej stroma i niebezpiecznie się załamywać. W każdym razie warto przed rejsem zerknąć na mapę i przeanalizować ją nie tylko pod kątem kursów, boi i latarni morskich, ale też ukształtowania dna.
Jacht jachtowi nierówny
Skoro już wiemy, po czym będziemy żeglować, warto się teraz zastanowić na czym. Sporo jachtów pływających na co dzień po jeziorach mazurskich spokojnie wytrzyma rejs na morzu. Oceniając jacht od strony przepisów, jesteśmy w zasadzie po bezpiecznej stronie. Z większości mniej czy bardziej restrykcyjnych regulacji prywatnie wykorzystywane jachty poniżej 15 m długości są wyłączone.
Nie znaczy to, że możemy sobie popłynąć na byle czym. Aleksander Doba pływał po Bałtyku i po Atlantyku kajakiem, ale nie był to standardowy kajak. Sam twierdzi, że jemu się nie „udaje” pokonać oceanu, ale po przygotowaniu do ekspedycji po prostu ją przeprowadza, starannie oceniając niebezpieczeństwa i wcześniej im zapobiegając. Wolność żeglowania opiera się na odpowiedzialności za nasze działania i odpowiedzialności za ludzi, z którymi żeglujemy, a w pewnym stopniu także za ludzi, którzy mogą wyruszyć nam na ratunek.
Solidnie wykonane podwięzie wantowe i zawieszenie steru to sprawy kluczowe i oczywiste. Te elementy są odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. Równie ważne są szczelnie zamykane luki. W ogóle nie powinno być miejsc, przez które woda może dostać się do środka. Kokpit musi mieć konstrukcję umożliwiającą swobodny odpływ wody czy to deszczowej, czy przy zalaniu załamującą się falą. W środku musimy mieć możliwość wypoczynku, czyli koje i warunki do gotowania. Nic tak nie poprawia nastroju przy gorszej pogodzie jak ciepły posiłek. Kuchenka powinna być zawieszona tak, żeby mogła się swobodnie przechylać, kompensując ruchy jachtu. Bardzo pomocna jest też możliwość zablokowania stojących na niej naczyń.
Jak wyposażyć nasz jacht?
Zacznijmy od ożaglowania. Absolutnie nieodzowna jest możliwość refowania grota. Przednich żagli raczej się nie refuje (wiem, że są różne patenty, ale rzadko spotykane), więc albo roler, który łatwo pomoże nam sprzątnąć lub zredukować powierzchnię żagla, albo mniejsze żagle do wymiany.
Dobrze jest mieć w pogotowiu trajsel (sztormowy grot), chociaż sam przez ponad 25 lat nigdy go nie użyłem. Prawdopodobnie dlatego, że drugi ref na moim grocie radykalnie redukuje jego powierzchnię. Mimo to na jachcie zawsze jest schowany trajsel, na wszelki wypadek, może kiedyś pomoże mi wyjść z tarapatów. Jeżeli już jesteśmy przy konieczności refowania lub wymiany żagli, to pamiętajmy o tym, że praca przy nich musi być bezpieczna.
Idąc na dziób lub do masztu (jeżeli nie mamy wszystkich linek poprowadzonych do kokpitu), musimy mieć możliwość nie tylko złapania się handrelingu, ale także przypięcia się linką bezpieczeństwa. Bardzo dobrze sprawdzają się w tym celu rozciągnięte na pokładzie taśmy. Są bezpieczniejsze od lin czy stalówek, ponieważ nie można się na nich pośliznąć. Do taśmy wpinamy się w kokpicie i bez przepinania się możemy dojść na sam dziób. W ogóle przypinanie się w kokpicie na małych łódkach i przy niewielkiej załodze powinno być naturalnym odruchem, szczególnie w trudniejszych warunkach, a zawsze w nocy.
Do standardowego wyposażenia należy także kotwica. Najlepiej, żeby doczepiony był do niej łańcuch. Pozwoli on lepiej zakopać się kotwicy w gruncie i amortyzuje szarpanie. Nie przetrze się też, jak to się może zdarzyć z liną. Łączące szekle powinny być zabezpieczone przed rozkręceniem się. Nawet w epoce GPS absolutnie konieczny jest kompas. Służy do trzymania kursu, pozwoli na szybkie rozpoznanie zmian kierunku wiatru, a nawet przydać się może w prowadzeniu tradycyjnej nawigacji. A skoro już przy nawigacji jesteśmy, to nie wyobrażam sobie współczesnej żeglugi bez GPS-u potrafiącego co najmniej określić naszą pozycję. GPS może być ręczny, może być zamocowany na stałe, może być zintegrowany z chartplotterem. Awaryjnie można wykorzystać GPS w zegarku czy telefonie. Warto mieć UKF-kę, chociaż nie jest to wyposażenie obowiązkowe, a jej posiadanie wymaga kursów i egzaminów.
Profesjonalny AIS jest przydatny, ale dość drogi. W Internecie można znaleźć instrukcję wykonania odbiornika na bazie modemu D-VBT służącego normalnie do odbioru telewizji cyfrowej przez komputer. Absolutnie konieczne jest oświetlenie nawigacyjne zgodne z międzynarodowymi regulacjami.
Skąd czerpać energię?
Skoro już jesteśmy przy urządzeniach potrzebujących prądu, to musimy przeliczyć sobie pojemność naszych akumulatorów. Potrzebne będą co najmniej dwa. Jeden do rozruchu silnika, a drugi do zasilania wszystkich pozostałych odbiorników. Prądu powinno nam wystarczyć na dwa, trzy dni. W związku z tym musimy mieć możliwość ładowania akumulatorów w czasie żeglugi. Najprościej użyć do tego silnika, ale można też zamontować panele solarne czy prądnicę wiatrową. Podstawą będzie tu sporządzenie dokładnego bilansu energetycznego jachtu i na tej podstawie dobranie odpowiednich możliwości ładowania.
Wśród wyposażenia nie powinno też zabraknąć środków ratunkowych (kamizelki, szelki, tratwa lub ponton) i środków wzywania pomocy (czerwone rakiety, pochodnie, pławki dymne). Musimy też zastanowić się, jak będziemy prowadzili nawigację. Najprościej jest robić to na papierowych mapach z pomocą odbiornika GPS. Ma to tę zasadniczą przewagę nad chartplotterem, że jesteśmy niezależni od źródeł prądu (ręczny GPS pracuje na baterie).
Papier nie pływa, ale...
Co musimy wiedzieć i jakie dokumenty musimy mieć, wyruszając na morze, a może na drugą stronę Bałtyku?
Po pierwsze dokumenty jachtu. Przyda się także patent sternika, a przede wszystkim umiejętności na ten patent wymagane. Jeżeli mamy UKF-kę, to musimy wylegitymować się świadectwem SRC (Short Range Communication). Z wiedzy najważniejsze to umiejętność nawigacji. Nie jest ważne, jaki mamy patent i gdzie uczyliśmy się żeglarstwa, ale z nawigacją nie możemy mieć żadnych problemów. Warto znać Międzynarodowe Przepisy o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu (ang. Colreg). Najlepszą praktyką jest jednak unikanie zbliżania się do dużych statków bez względu na to, jak bardzo mamy prawo drogi jako statek żaglowy. Należy także znać kilkanaście sposobów wzywania pomocy na morzu i oby nigdy wam się one nie przydały.
Trochę wiedzy z meteorologii też by się przydało, przynajmniej tyle, żeby umieć odróżnić groźne chmury od łagodnych baranków. Dobrze jest też znać nieco przepisów dotyczących ochrony środowiska, szczególnie jeżeli wybieramy się do Szwecji. Na przykład u naszych północnych sąsiadów każdy jacht musi być wyposażony w zbiornik na fekalia.