XXXV KUBRYK bez Jurka Rogackiego
Hasła KUBRYK polskim miłośnikom muzyki morza, na ogół nie trzeba tłumaczyć. Łódzkie Spotkania z Piosenką Żeglarską, które w tym roku mają się odbyć jak zwykle w maju, to impreza bardzo dobrze znana i ceniona nie tylko w środowisku żeglarskim.
Na jej rozpoznawalność, wysoki poziom wpływają między innymi dość specyficzne oczekiwania stawiane przed wykonawcami. Ceni się tu szacunek i dbałość o tradycyjne, klasyczne brzmienie pieśni pracy i wypoczynku, które niegdyś brzmiały na pokładach dawnych żaglowców. Przy tym upierał się zawsze pomysłodawca, twórca i niestrudzony przeciwnościami organizator Jurek Rogacki, który w początku sierpnia 2019 odpłynął do...Hilo? Fiddlers' Green?
Umiejętnie połączył dwie pasje – żeglarstwo i muzykę. Potrafił grać na różnych instrumentach, od kościelnych organów poczynając, poprzez gitarę, banjo - aż po anglo-koncertinę. Już w liceum założył swój pierwszy zespół. W czasie studiów wchłonęło go żeglarstwo, co zaowocowało zainteresowaniem tradycyjną muzyką z wielkich żaglowców – pieśniami pracy i kubryku. Jeżdżąc za granicę zaczął zwozić najróżniejsze materiały na ten temat. I potem w małym gronie trwała praca nad nimi – tłumaczenie, opracowywanie. Zbierał też to, co już w Polsce było znane. Coraz więcej materiałów, muzykowanie z kolegami z klubu żeglarskiego... i tak naturalną koleją rzeczy doszło do powstania „Refpatentu” – Jego pierwszego zespołu, śpiewającego piosenki żeglarskie, morskie i szanty. Zaczęły się występy na różnego rodzaju festiwalach – łódzka Yapa, gdańskie Górki Zachodnie, sypnęły się też nagrody. Już w 1980 roku bezapelacyjne pierwsze miejsce za pomnikowo dostojne „Tyle mamy za sobą przebytych mil” na Kopyści w Białymstoku. I właśnie w tym czasie zrodził się pomysł zorganizowania także w Łodzi podobnej imprezy, zbierającej wszystkich śpiewających żeglarzy. Założenie było – jak zawsze u Jurka – ambitne: musi być i sala i plener. Niestety realia polityczne namieszały... Na kilka lat cały ruch żeglarsko-morsko-szantowy musiał zamrzeć. Rozsypał się też i zespół „Refpatent”.
W tym trudnym czasie trzeba było zająć się czymś innym. Jurek uruchomił wtedy firmę, w której robił aparaty własnego pomysłu, pomagające niedosłyszącym dzieciom w nauce mowy. Aż przyszedł rok 1985, władze już poluzowały, a w Krakowie znów organizowano festiwal szantowy. To dało asumpt do reaktywacji zespołu. Nazwali się „Cztery Refy”, bo wypadało nawiązać do marki „Refpatentu”, a ówczesny skład był czteroosobowy. Ta nazwa obowiązuje do dzisiaj, choć w załodze zmian personalnych nie dało się uniknąć... Odrodził się też pomysł łódzkiej imprezy i już w tym samym roku odbył się pierwszy KUBRYK. A potem trwał - dzięki żelaznemu uporowi Szefa - przez następne ponad 30 lat, w różnych salach, z plenerem i bez, ale z niezmiennym założeniem: wierność oryginałom, szacunek do klasycznego stylu wtedy, gdy pieśni są dziś tworzone, przemyślany dobór harmonii, aranżacji jak i instrumentów.
Tylko w ubiegłym roku impreza była znacznie skromniejsza przez ewidentny ubytek sił, więc – by nie obniżać rangi - przybrała kosmetycznie zmodyfikowaną nazwę. Ale marzenie Jurka o zrobieniu trzydziestego piątego Kubryku pozostało, dlatego my, Jego spadkobiercy i przyjaciele spełnimy je. Pamiętajmy, że Jurka dorobek to nie tylko łódzki KUBRYK, ale również – a może nawet przede wszystkim - długa lista przetłumaczonych i stylowo zaaranżowanych pieśni i piosenek, znanych dziś wszystkim polskim żeglarzom.
Jego zespół „Cztery Refy” występowały wielokrotnie w całej Polsce i w prawie wszystkich morskich krajach Europy oraz w Stanach Zjednoczonych. I wszędzie tam dwie splecione ze sobą marki: Jerzy Rogacki i „Cztery Refy” - pozostawiały po sobie uznanie słuchaczy i innych wykonawców. Dlatego zapewne łódzki KUBRYK – mimo skromnych możliwości – mógł tak często gościć uznanych muzyków z dalekich, morskich krajów. Dorobek Jurka Rogackiego, to także kilka - mniej, czy bardziej dyskretnie – pokierowanych, młodych zespołów i wiele artykułów w czasopismach żeglarskich, przybliżających tematykę szantową. W swojej kolejnej firmie wydawał też śpiewniki, kasety, a potem płyty różnym zespołom. Podejmował się także organizacji imprez w innych niż Łódź miejscach. Nie tylko środowisko muzyki żeglarskiej doceniło osiągnięcia Jurka. W 2010 roku władze województwa łódzkiego przyznały mu medal i odznakę: Zasłużony dla Kultury Polskiej, a wcześniej, bo już w 1998 roku otrzymał Nagrodę redakcji magazynu „Żagle” im. Leonida Teligi. Swojego uznania nie skąpił także Polski Związek Żeglarski.
Jaki był Jurek?
Ja na zawsze zapamiętam rozsypujący się jacht na malachitowych wzgórzach fal przy dziewiątce w skali Beauforta i Jurka w sztywnym, żółtym sztormiaku za sterem przez ponad dwie godziny w temperaturze +2°C, gdy większość załogi chorowała w kojach, a nieliczni pozostali wybierali wodę z zęzy.