Wyroili się kolejni "troskliwcy"...
Na stronie internetowej kpt. Kulińskiego czytamy: Drodzy Czytelnicy - jeżeli trafiacie na takiego "troskliwca" (o bezpieczeństwo), to na pewno, bankowo ten człeczyna myśli tylko, jak by tu komuś forsę z kieszeni wyciągnąć. Fuj! Fuj! Od lat, uparcie jako posiadacz dyplomu potwierdzającego konkretną, sprawdzalną wiedzę i umiejętności - gdy rozmowa zbacza na manowce - zadaję to samo pytanie - a co na to statystyka?
Od lat namawiam do lektury napisanego przeze mnie kiedyś felietonu-rzeki ("Żagle") pt. "O ZAGROZENIACH HIPOTETYCZNYCH W ŻEGLARSTWIE MORSKIM".
Tym razem Włodzimierz "Bury Kocur" Ring pisze o żegludze śródlądowej, czyli tej "o numer mniejszej".
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-------------------------------------------------
Witaj Jerzy
We wczorajszej "Rzeczpospolitej" natknąłem się na artykuł (w załączniku) dotyczący uprawiania turystyki wodnej pływając większą jednostką motorową czytaj "barką mieszkalną" czyli tzw. hausbotem.
W krajach o dużo większym zaangażowaniu w rozwój wodniactwa taki rodzaj urlopu na barce jest normą. Znakomity tego przykład to rejon Meklemburgii w Niemczech, francuskie drogi wodne czy też kanały Wielkiej Brytanii gdzie barek takich spotyka sie setki jeżeli nie tysiące. Wiele naszych firm czarterowych także wynajmuje takie środki transportu wodnego swoim klietom w Polsce - patrz np. - "Żegluga Wiślana".
Obawy, iż - ze względów na brak konieczności posiadania obowiązkowego patentu do prowadzenia takiej barki - jest to pływanie niebezpieczne jest calkowicie nieuzasadnione. Barka taka - ze względu na ograniczoną prędkość - posiada stosunkowo niewielką energię kinetyczną i jeżeli nawet - mniej doświadczonemu sternikowi jakiś manewr wyjdzie gorzej to szkody z tego powodu są naprawdę niewielkie, a już na pewno nie zagrażające życiu.
Zresztą statystyki wypadków w żaden sposób nie zauważają jakiegokolwiej wzrostu wypadkowości na tego typu sprzęcie wodnym. Jest to zwykle sprzęt bardzo bezpieczny, dobrze wyposażony we wszelkie środki bezpieczeństwa i nie ma żadnego powodu aby obawiać sie pływania nim. Myślę, iz propagowanie turystyki wodnej w Polsce w oparciu o takie hausbooty jest ruchem w dobrym kierunku.
Zastanowić sie należy przy okazji nad innym faktem - czy aby jednostki żaglowe o podobnych rozmiarach, masie i prędkości nie podlegaja podobnym prawom fizyki i gdzie leży problem, aby prawo do swobodnego korzystania z wszelkich dróg wodnych bez konieczności posiadania obowiązkowych patentów żeglarskich (nie mylić proszę z brakiem umiejętności) nie rozszerzyć także na podobnej wielkości jednostki żaglowe ?
Zgodnie bowiem z treścią stosownego zapisu w Ustawie - armator takiej barki jest zobowiązany posiadać umiejętności do prowadzenia takiej jednoski a jeżeli nie jest jej włascicielem i wynajmuje ją, to jest zobowiązany do tego aby osoba prowadząca taką barkę posiadała stosowne umiejętności, aby było to pływanie bezpieczne.
Gdzie leży wobec tego problem, aby mozliwość taką rozszerzyć także na jednostki żaglowe podobnej wielkości ?
Pzdr
Włodzimierz Ring
"Bury Kocur"