Wydobyto jacht zaginiony podczas nawałnicy z 2007 r
Oto informacja uzyskana z portalu mazury.info.pl: W dniu 13-tego listopada ekipa Mazurskiej Służby Ratowniczej z Okartowa wydobyła z dna jeziora Śniardwy w okolicach miejscowości Głodowo jacht zaginiony podczas tragicznej nawałnicy z 2007r - mylnie nazywanej w mediach 'białym szkwałem'.
Wydobytym jachtem jest Laguna 730 należąca (najprawdopodobniej) do jednej z firm czarterowych z Giżycka. Nazwa jachtu, numer rejestracyjny i dane firmy do wiadomości redakcji [portalu mazury.info.pl].
Podczas akcji poszukiwawczej bezpośrednio po nawałnicy jachtu nie można było odnaleźć, gdyż prawdopodobnie przykrył go muł. Z czasem jacht zaczął się przesuwać po dnie, aż do momentu, gdy stał się przeszkodę żeglugową. Natknęli się na niego miejscowi rybacy.
Przez dwa lata 'pobytu' na dnie prawie całkowicie zgniły żagle.
W 2007roku jacht był nowy, wiosną zwodowany. Stanowił własność prywatnego armatora i był we władaniu jednej ze znanych firm czarterowych na zasadach pośrednictwa czarterowego. Został wyczarterowany z Pięknej Góry k. Giżycka przez młodą, niedoświadczoną 7 lub 8 osobową załogę w wieku 17-19 lat. Z relacji sternika (przekazanej przez właściciela firmy czarterowej) wynika, że feralnego dnia tj. 21.08.2007 nic nie wiało, więc wszyscy nudzili się na pokładzie. Gdy zaczęło wiać - załoga ucieszyła się, że w końcu będą mieli okazję pożeglować. Wiatr okazał się jednak zbyt silny. Jedna z dziewcząt obecnych na pokładzie spanikowała, gdyż niezbyt dobrze (lub w ogóle) umiała pływać. W wyniku paniki na pokładzie sternik podjął decyzję, aby opuścić jacht i jak najszybciej dostać się na brzeg. Załoga ubrana w kapoki przesiadła się do większego jachtu, który przepływał w pobliżu. Dziewczyna nie umiejąca pływać 'opiła się' w tym czasie wody. Z pokładu dużego jachtu załoga obserwowała jak jacht wywraca się, wstaje, znów się wywraca, aż nabiera wody i już się nie podnosi. Tyle relacji 'z drugiej ręki', więc niekoniecznie precyzyjnej. Ważne, ze nikomu nic się nie stało.
Mazurskia Służba Ratownicza jako jednostka państwowa po 'słynnej' nawałnicy otrzymała profesjonalny sonar sfinansowany ze środków publicznych. Jacht wydobyto przy okazji poszukiwań innego jachtu, który również wywrócił się w tym rejonie i znajdował się na liście zaginionych. Ratownicy sądzili, że chodzi o jacht, którego szukali. W międzyczasie w wyniku poszukiwań wyłowili kilka innych łodzi wędkarskich.
W okresie kilku dni pomiędzy 'namierzeniem' jachtu przez sonar, a jego wydobyciem jacht przesunął się po dnie ok. 500m (!). Według relacji pechowej załogi wywrócił się w jeszcze innym miejscu. W momencie wydobycia jacht znajdował się na głębokości ok.8m.
Relacja sternika i fakty nieco się różnią. Przykładowo jacht leżąc na dnie miał zamknięty luk dziobowy (ratownicy go otworzyli podczas podnoszenia), a wg relacji sternika powinien być otwarty. Po wyciągnięciu jachtu na powierzchnię okazało się, że nie ma on szans samodzielnie utrzymać się na wodzie, gdyż na jego lewej burcie w okolicach linii wodnej znajdują się trzy dziury (pęknięcia), przez które wlewa się do środka woda w takiej ilości, że pompa nie nadąża z jej usuwaniem.
Na jachcie znajdują się rzeczy osobiste załogi - widać było m.in. telefon komórkowy, części garderoby, żywność i inne (np. biustonosz jednej z załogantek zatkał rurę ssącą pompy i chwilowo trzeba było przerwać prace wydobywcze)
Czy jacht zatonął 'od wiatru' czy w wyniku wpłynięcia na jedne z licznych na Śniardwach głazów - tego prawdopodobnie już się nie uda ustalić.
Jacht zgodnie z prawem stanowi obecnie własność ubezpieczyciela, który wypłacił odszkodowanie. Co będzie dalej z jachtem - nie wiadomo.
mazury.info.pl
Od redakcji: na portalu mazury.info.pl toczy się ciekawa dyskusja dotycząca tego wydarzenia.