Vancouver: gospodarz zimowych igrzysk olimpijskich oczami żeglarza
W Vancouver trwają zimowe igrzyska olimpijskie. Polacy zdobyli już cztery medale, a są jeszcze szanse na kolejne! Vancouver to jednak także znakomite miejsce dla żeglarzy. O fantastycznie przygotowanych marinach w tym mieście i o licznych, przepięknych akwenach do żeglowania czytamy na stronie internetowej kpt. Jerzego Kulińskiego:
Poniżej korespondencja skippera s/y "Dream Catcher" - Darka Jezierskiego do kpt. Jerzego Kulińskiego:
Don Jorge,
Jesień straszy deszczami i sztormami. Jacht sklarowany, lista projektów długa i kosztowna. Chciało by się gdzieś na ciepłe morza, ale póki co, nadchodzi Olimpiada...
Napisałem parę słów o Vancouver i okolicy z punktu widzenia żeglarza. O Vancouver będzie głośno, może się ktoś zainteresuje i odwiedzi nas od strony wodnej? Może SSI zechce to to wydrukować?
W styczniu i w lutym ruszają tutejsze Boat Shows (Seattle i Vancouver) Jeśli Twój subiektywny serwis jest zainteresowany to podeślę jakąś relacje.
Pozdrowienia,
Darek Jezierski
_________________________
Wszystkie oczy na Vancouver.
Pomiędzy 12 i 28 lutego 2010 r na leżące na zachodnim wybrzeżu Kanady Vancouver będą zwrócone oczy całego świata. XXI Zimowe Igrzyska Olimpijskie będą mieć miejsce w jednym z najbardziej malowniczych zakątków globu, w mieście z jednej strony otoczonym oceanem, a z drugiej górami. Mimo, iż żeglarstwo lodowe do zimowych sportów olimpijskich się jeszcze nie zalicza (choć były dyskusje aby włączyć bojery do igrzysk w Salt Lake City), jestem pewny, że miłośnicy żeglarstwa z chęcią zapoznają się bliżej z tym wymarzonym do uprawiania sportów wodnych zakątkiem Ameryki Północnej. Wielu żeglarzy to przecież także zapaleni narciarze stąd zimowo-sportowa tematyka nie powinna nikogo urazić. Tak naprawdę, to i jeden i drugi sposób spędzania czasu na świeżym powietrzu wiąże się nieodłącznie z wodą, co prawda w innym stanie fizycznym.
Vancouver nie jest typowym miastem kanadyjskim, na co główny wpływ ma jego położenie geograficzne. Kanada jest znana z długich i surowych zim z jednym w prawdzie wyjątkiem. Tym wyjątkiem jest południowa część prowincji Brytyjska Kolumbia gdzie właśnie jest położone Vancouver. Co bardziej żartobliwi Kanadyjczycy do dziś kpią, że jedyne miasto kanadyjskie, które praktycznie nie ma zimy będzie organizatorem zimowej olimpiady. To prawda, bliskość Pacyfiku powoduje, że śnieg w Vancouver jest rzadkością. Jest bardzo prawdopodobne, że w lutym telewidzowie będą się zachwycać tym, jak bardzo zielone zamiast jak białe jest miasto, organizator igrzysk. Jeżeli jednak chodzi o śnieg, to tam, gdzie będzie on potrzebny, zabraknąć go nie powinno. Otaczające miasto góry są zwykle pokryte grubą warstwą białego puchu, pięknie odbijającego się w niebieskich wodach Pacyfiku. Często, gdy w dolinie pada deszcz, w górach narciarze zacierają ręce. Ponieważ od wczesnej jesieni, do późnej wiosny deszcz jest nierozłącznie związany z tą częścią Kanady, parasole będą standardowym wyposażeniem kibiców i sportowców walczących o medale w Vancouver.
Niewątpliwie organizatorzy igrzysk będą z dużą uwagą śledzić mapy meteorologiczne gdyż Vancouver ma swoją odmianę wiatru Halny. Tu nazywa się go Ekspresem Ananasowym, gdyż szybko nadciąga z okolic Hawajów, przynosząc silny wiatr, wyjątkowo ciepłe temperatury i ulewne deszcze. Miejmy nadzieję, że ten tropikalny front nie namiesza w planach organizatorów igrzysk.
W granicach vancouverskiej metropolii jest kilka baz narciarskich i w jednej z nich, Cypress Mountain gościć będą narciarze freestyle'u i snowboardowcy. Inne imprezy, do których potrzebny jest śnieg, będą odbywały się w znanym kurorcie Whistler oddalonym od Vancouver o 80 kilometrów. Tam o medale będą walczyć Justyna Kowalczyk, Tomasz Sikora czy utytułowany i kończący swoją bogatą karierę sportową Adam Małysz. Imprezy pod dachem z najważniejszym dla Kanadyjczyków hokejem, będą rozgrywane w Vancouver.
Teoretycznie w lutowy dzień w Vancouver jest możliwe rozpoczęcie dnia od rundy golfa, następnie można pożeglować po pięknie położonej zatoce English Bay, by na zakończenie dnia poszusować po stokach podmiejskich ośrodków narciarskich. Mieszkańcy Vancouver są bardzo dumni z takich możliwości, ale jak dotąd jeszcze nie spotkałem nikogo, kto by tego dokonał jednego dnia. Malowniczość i uroda kosmopolitańskiego Vancouver w połączeniu z świetnie zagospodarowaną bazą sportowo-turystyczną niewątpliwie pomogły w decyzji przyznania mu zimowych igrzysk olimpijskich. Nic dziwnego, że już teraz słychać głosy, aby za kilka lat złożyć kandydaturę miasta do współorganizacji 2028 letnich igrzysk z pobliskim Seattle. Vancouver jest niewątpliwie jednym z tych niewielu miejsc na świecie, gdzie organizacja i zimowych i letnich igrzysk była by zupełnie możliwa.
Wracając do tematyki wodniackiej, jest to oczywiste, że w usytuowanej na brzegach Pacyfiku metropolii nie brakuje terenów do uprawiania turystyki wodnej. Mariny pełne jachtów znajdują się tu co krok, a jedna z nich jest w bezpośredniej bliskości wioski olimpijskiej. Ponieważ sezon żeglarski trwa w Vancouver okrągły rok, jachty najczęściej "zimują" na wodzie. Prawdą jest, że duża ilość żeglarzy w sezonie zimowym preferuje życie towarzyskie w marinach w przeciwieństwie do wystawiania przysłowiowego nosa poza główki portów. Jednakże prawdziwych zapaleńców do zimowego pływania turystycznego lub weekendowego "gonienia" się wkoło bojek też nie brakuje. Posiadanie własnej łódki jest mocno zakorzenione w mentalności mieszkańców tej części Kanady. Bardziej popularne mariny w samym centrum miasta mają długą listę oczekujących na wolne miejsca. Nie ma się jednak co dziwić, fantastycznie urozmaicona linia brzegowa i bliskość dziesiątek małych i większych wysp pozwalają szybko uwolnić się od cywilizacji, a w końcu jak lepiej to uczynić jeśli nie na własnej łodzi żaglowej bądź motorowej?
Kilkanaście mil morskich od miasta, najczęstszymi gośćmi kotwiczących jachtów są foki, baraszkujące wydry, wodne ptactwo lub przy większej ilości szczęścia jedno ze stad orek, które zamieszkują tutejsze wody. Atrakcyjnych terenów żeglarskich nie brakuje również w samy sercu miasta. Vancouverska metropolia jest przepołowiona przez przyjazny żeglarzom fiord Burrard Inlet, który wcina się w otaczające miasto góry. Startując z samego serca metropolii, mariny Coal Harbour (dawne nabrzeże węglowe) można podziwiać z jednej strony imponującą panoramę wielkiego miasta, a z drugiej strony perłę miejskich parków, Park Stanleya ze słynnym oceanarium. Po minięciu instalacji i dźwigów portowych dla statków oceanicznych oraz terminalu dla olbrzymich statków pasażerskich wożących turystów na Alaskę szybko zostawimy wielkomiejską aglomerację i zostaniemy otoczeni przez wspinające się na ponad tysiąc metrów Góry Przybrzeżne. Zakotwiczeni w bezpiecznej zatoce tak blisko i zarazem tak daleko od całego świata będziemy mogli wsłuchać się w szum wodospadu wlewającego swoje wody do fiordu oraz odgłosy nawołujących się orłów. Innym uroczym miejscem wartym do odwiedzenia przez żeglarzy a także odwiedzających Vancouver turystów jest Granville Island. Jest to dawny teren przemysłowy przebudowany w popularną i chętnie odwiedzaną halę targową, pełną wspaniałych lokalnych i międzynarodowych przysmaków. Cały teren otoczony jest przystaniami na setki jachtów nadającymi tej okolicy swoistego uroku. Granville Island to także enklawa gustownych sklepów, restauracji, teatrów i galerii. Wszystko to jest wkomponowane w dawne poprzemysłowe nieużytki leżące pomiędzy dwoma mostami przebiegającymi nad False Creek, jedną z odnóg zatoki English Bay. Do wielu z tych restauracji oraz innych atrakcji można przyjść bezpośrednio z zacumowanego jachtu. Służy do tego specjalnie wydzielone nabrzeże, przy którym nikt nie pobiera opłat, choć okres postoju jest limitowany do kilku godzin.
Dla żeglarzy spoza Vancouver, chcących odwiedzić tutejsze wody jest spora oferta baz czarterowych. Największe wzięcie mają czartery do jednego z najpiękniejszych na świecie akwenów do turystyki wodnej, Desolation Sound. Wyspy, fiordy, spadające do oceanu góry z lśniącymi bielą lodowcami, tworzą urocze i niezapomniane miejsce, któremu trudno się oprzeć. Desolation Sound jest miejscem, które można jedynie odwiedzić od strony wodnej, gdyż oprócz łodzi i hydroplanów nie ma jak się tam dostać. Władze prowincjonalne w trosce o żeglarzy i w celach zachowania pierworodnego charakteru wielu uroczych zakątków utworzyły sieć parków dla wodniaków. Wiele z nich posiada wytyczone miejsca do kotwiczenia, pomosty, do których można dobić pontonem oraz sieć szlaków do rozprostowania nóg.
Nawigacja w dobie wszędobylskich GPS'ów nie stanowi większego problemu ale żeglowanie po akwenach pływowych wymaga pewnej wiedzy z tego tematu. Dla mniej zaawansowanych żeglarzy firmy czarterowe są w stanie zaoferować lokalnych przewodników. Dla znających język angielski, internet jest świetnym miejscem do zrobienia rozeznania na temat żeglarstwa w okolicach Vancouver. W tutejszych marinach jest co najmniej kilkanaście polonijnych jachtów i działa tu również polonijny klub żeglarski. Dla zainteresowanych, możliwości "zaciągnięcia języka" na pewno nie zabraknie. Księgarnie oferują również szeroką gamę przewodników po okolicznych wodach oferujących lokalną wiedzę, wiele zdjęć, mapek i szkiców miejsc, których nie powinno się ominąć. Problem jest w tym, że jest ich tak wiele, że nawet najbardziej aktywni żeglarze ciągle odkrywają nowe miejsca. Oglądając transmisję z Zimowych Igrzysk Olimpijskich, przyjrzyjmy się bliżej temu zakątkowi świata jako miejsca, które warto zaznaczyć na mapie, również tej żeglarskiej.
Darek Jezierski,
Vancouver