Wrocławska scena szantowa: siła środowiska
Choć co roku, podczas "Szant we Wrocławiu", stolica Dolnego Śląska żąda dostępu do morza, wcale nie musi tego robić. I nie tylko dlatego, że Odrą do Bałtyku da się dopłynąć, ale przede wszystkim dlatego, że morze jest tu już stale obecne w repertuarach licznych zespołów muzyki żeglarskiej.
Jak wiele we Wrocławiu jest dziś zespołów wykonujących współczesną piosenkę żeglarską można się było przekonać podczas koncertu urodzinowego dla Dariusza "Macocha" Raczyckiego, znaczącej postaci tutejszego środowiska. Dla wielu grup był doradcą, inicjatorem ich powstania, ale przede wszystkim jest autorem wielu piosenek, które słychać dziś w ich repertuarach. Obdzielił nimi (ma ich na koncie ponad 100) sporo wrocławskich zespołów. Nic dziwnego, że tego wieczoru na scenie Starej Piwnicy było ciasno.
Wszyscy, których pytałem, zgodnie powtarzają, że całe to "szantowanie" zaczęło się w magicznym, nieistniejącym już lokalu "Port Samanta". Tam – jak opowiadał mi Macoch, pojawiła się idea powołania Wielkiej Szantowej Orkiestry Gitarowej. Nie udało się, ale był to impuls do powstania pierwszej i dziś najbardziej rozpoznawalnej wrocławskiej grupy – Orkiestry Samanty. Jej pierwszym tekściarzem został Darek „Macoch” Raczycki, liderem jest do dziś Paweł "Alex" Aleksanderek. Kolejną, znaną w Polsce formacją była Róża Wiatrów. Ich jedyna płyta – oczywiście z piosenką Raczyckiego – do dziś we Wrocławiu (i nie tylko) zalicza się do tych kultowych. Po drodze były jeszcze Brygada Radosnego Rejsu i Majtki Bosmana. Nie przetrwały. Później nastał czas Betty Blue (reaktywowali się specjalnie na koncert dla Macocha) i Pod Masztem. W pierwszym piękne teksty pisała Ela Kołodziejczyk, w drugim czyni to Robert Kolebuk.
Po rozpadzie RW jej spuściznę przejęły po części W Stronę Portu i Znienacka Project. Część muzyków Samanty po odejściu z zespołu założyła grupę F.A.N.T. Ostatnie lata należą jednak do Za Horyzontem, zespołu, w którym prym wiodą panie. Specjalnie dla nich napisana przez Macocha "Słodka Jane" (dla Darka zaśpiewana w pierwszym, historycznym żeńskim składzie) doczekała się wersji wideo i jest do dziś, na gruncie piosenki żeglarskiej, jedynym polskim teledyskiem z prawdziwego zdarzenia. Poza żeglarskie śpiewanie (choć w składzie kilkoro "szantymaniaków") wybiega rewelacja ostatniej Giełdy Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie – grupa Jan i Klan.
Nie byłoby tego bumu na żeglarską muzykę na Dolnym Śląsku bez kilku osób. Mowa o śp. Irku "Messalinie" Wójcickim (EKT), śp. Robercie "Gronusie" Gronowskim i Krzysztofie "Jakubie" Jakubczaku (dwaj ostatni tworzyli kiedyś wrocławski Chór Wujów). Messalina – jak mówi Raczycki, był wielkim mentorem i pierwszym recenzentem nie tylko jego tekstów. Gronus, często z gitarą w ręku, zachęcał innych do śpiewania, wciągał do środowiska. Jakub to dziś organizator największych wydarzeń muzycznych we Wrocławiu – w tym festiwalu "Szanty we Wrocławiu" (rozkręcał go m.in. z Gronusem), którego 28. edycja już na początku marca.