W Sejmie o wierzchołku góry lodowej

2009-11-19 11:17 archiwum Żagli
Zlot żaglowców w Gdyni, lipiec 2009 r.
Autor: Waldemar Heflich Zlot żaglowców w Gdyni, lipiec 2009 r.

We środę, 18 listopada br., odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Dróg Wodnych i Turystyki Wodnej, poświęcone rozbudowie przystanie jachtowych w Trójmieście. Spotkaniu przewodniczył senator Piotr Głowski, gorący orędownik ożywienia szlaków śródlądowych i morskich. Prócz posłów i senatorów z Komisji uczestniczyli też przedstawiciele strony rządowej z panią wiceminister resortu infrastruktury Anną Wypych Namiotko na czele i przedstawiciele środowiska samorządowych – Sopot reprezentował prezydent Jacek Karnowski, byli też wysłannicy władz Gdyni i Gdańska.

 

 

Stronę społeczną reprezentowali: prezes PZMiNW Jerzy Czeszko, reprezentacja Gdańskiej Federacji Żeglarskiej, Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych, Stowarzyszenia “Samoster”, jak również przedstawiciel naszej redakcji. W posiedzeniu uczestniczyli także przedstawiciele szwedzkiego przedsiębiorstwa planującego duże inwestycje w infrastrukturę przystaniową – na razie w Gdyni i Świnoujściu..

Prowadzący zachęcali do skupienia się przede wszystkim na problemach w rozbudowie obecnych i budowie nowych marin. Padały słuszne uwagi, że o ile infrastrukturę przystaniową samorządy lokalne są w stanie udźwignąć (choć nie wiadomo na jakim poziomie planowania i realizacji), o tyle duże, a konieczne budowle hydrotechniczne (np. falochrony) ze względu na swój koszt i stopień komplikacji wykonania przekraczają możliwości lokalnych włodarzy.

Także skomplikowany system własności, nie uregulowane prawa do gruntów oraz opodatkowanie podwodnych terenów portów przez państwo nie zachęcają do poważnych inwestycji. A obecne przystanie Trójmiasta pękają już w szwach! Jak powiedziała przedstawicielka gdyńskiej mariny, podczas lipcowego zlotu TTSR 2009 byli zmuszeni do ustawienia w niej dwa razy więcej jachtów niż przewiduje jej przeznaczenie! Ścisk panuje też w Gdańsku, a Sopot bez planowanej mariny na końcu mola nie będzie w stanie przyjąć więcej gości.

Przewodniczący nie ukrywał, że w obecnej sytuacji rola funduszy państwowych i unijnych w procesie tworzenia nowych przystani będzie mocno ograniczona, zachęcał więc do przedstawiania problemów prawnych i organizacyjnych, w których rozwiązaniu mógłby pomoc Parlament RP. Zgodzono się kontynuować konsultacje w przyszłości.

Nasuwa się wiele refleksji i pytań, które temat rodzi. Dlaczego na 400 km wybrzeża RP znajdują się tylko dwa pełnowartościowe żeglarskie porty schronienia? Czemu zaniedbano infrastrukturę upadających portów handlowych i rybackich, nie przekształcając jej (za wyjątkiem Łeby) w kompleksy jachtowo-turystyczne? Czy brak miejsc rezydenckich (a nie tylko gościnnych!) w trójmiejskich marinach przy praktycznym braku wykorzystania obszarów u samego ujścia Motławy nikogo nie zastanawia? Kto jest winien temu, że niemal 40-milionowy naród ma tylko nędzne 2000 jachtów morskich, podczas gdy niewielka Szwecja (9 200 tys. ludności) ma ich ponoć ok. 50 000? Dlaczego jeden z niemieckich folderów turystycznych pisze o survivalowych warunkach żeglowania “na wschód od Uznamu”?

Powstają też kolejne pytania: Mariny – tak, ale – jakie? Czy w stylu chorwackim czy greckim? Oznacza to w praktyce – wygodne i luksusowe, choć płatne czy darmowe, ale bez wody i prądu, a nawet sanitariatów jak na greckich Cykladach. Pamiętajmy jednak, że takiego morza i klimatu jak Grecy nie mamy... Czym więc skusimy zagranicznych turystów?

A czy mniejsze miasta poradzą sobie same – bez pomocy państwa - z projektowaniem i wykonaniem przyzwoitych marin na miarę XXI wieku, które zachęcą turystów obcokrajowców? Śmiem wątpić...

I wreszcie prawo – wspomniane już trudności w inwestycjach ze względu na różne statusy prawne własności wody i lądu. Wody morskie RP są własnością Skarbu Państwa, ląd – już nie... Wystarczy przypomnieć, że obecnie trwająca prywatyzacja gdyńskiego Dalmoru skutecznie blokuje możliwość budowy mariny w Basenie Prezydenckim. W dodatku polskie przepisy nie dają zagranicznemu inwestorowi pełnych praw własności, tylko bliżej nieokreśloną dzierżawę. Tu właśnie niezbędna jest pomoc państwa tym, którzy chcą wyłożyć swoje fundusze na budowę przystani! Bo inaczej zginą w labiryncie naszej pokrętnej często rzeczywistości, zniechęcą się i... odejdą w przyjaźniejsze strony...

Dochodzą jeszcze sprawy opłat portowych, odpowiedzialności za utrzymanie podejściowych torów wodnych, przyjaznych żeglarzom z Schengen i innym przepisów, zachęcających do rozwoju turystyki w naszym regionie. Przystanie Trójmiasta MUSZĄ powstać, MUSZĄ być wzorcowe dla całej niezbędnej - i to jak najszybciej! - infrastruktury żeglarskiej polskiego Bałtyku, MUSZĄ zarabiać na siebie, dawać miejsca pracy i zyski swoim miastom. Spotkanie Parlamentarnego Zespołu ds. Dróg Wodnych i Turystyki Wodnej Sejmu RP problemów nie rozwiązało, ale określiło pozycję wierzchołka “góry lodowe”, czyli niebezpieczeństwa zmarnowania potencjału drzemiącego w słonecznych i piaszczystych plażach naszego morza. Bo skoro Szwedom opłacało się zagospodarować ich skaliste szkiery, to nam opłaci się to po wielokroć więcej – w złotówkach i innych walutach. Jestem o tym głęboko przekonany!

Jerzy Klawiński

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.