Ulysses - Panama-Galapagos - IV.2012
Mirosław Lewiński donosi z pokładu s/y Ulyssesa o kolejnych etapach rejsu. Tym razem przeskok z Panamy na Wyspy Galapagos, a po drodze uroczyste przekroczenie równika.
W czwartek 12.04 z radością podnosimy kotwicę i w drogę. Jest nas dwóch, Jurek wahał się czy płynąć, ale ostatecznie zdecydował się popłynąć na Galapagos. Trochę byłem zdziwiony gdy niespodziewanie oznajmił mi, że Pacyfik to chyba nie jego przeznaczenie ale co z tym mogę zrobić? Nie jest żeglarzem i nie do końca zdawał sobie sprawę z wielkości przedsięwzięcia i przecenił swoje możliwości czasowe. Bardzo mi pomógł w przygotowaniu do rejsu i co tu dużo mówić: jego obecność pomogła mi podjąć decyzję o przejściu kanału w tym roku. Póki co przez dwa dni mieliśmy świetny wiatr z N o sile 15 węzłów, co
pozwoliło pierwszej doby przepłynąć 170 mil, a drugiego dnia 130 mil. Później klasyka: wiatr o sile 7-9 węzłów, często jego całkowity brak. Strategia jest prosta: drifter 80m(,, Rotary Club Szczecin") plus grot razem 160 metrów żagla pozwalają osiągać 3 do 4 węzłów, poniżej 3 węzłów dołączamy ‘diesel grota ‘. Muszę sprostować odnośnie koloru wody, przy brzegach Panamy woda miała rzeczywiście lekko zielony odcień, teraz ma zdecydowanie kolor głębokiego błękitu. Głębokiego bo pod kilem około 3 kilometry. Czas płynie niby monotonnie i trudno odróżnić poszczególne dni ale brak czasu na nudę. Mamy kilka wyzwań ale najważniejsze to zjeść owoce i warzywa zanim zgniją. Na targowisku w Panamie owoce były tylko w dużych opakowaniach, ale b. tanie i jak tu nie kupić 30 kilo mango czy 30 kilo pomarańcz za 7 dolarów. Trudniej za to je zjeść. Póki co dieta owocowo - warzywna.
Dzisiaj czwartek 19.04 minął tydzień od startu przed nami jeszcze tylko 180 mil. W nocy gwiazdy odbijały się w Pacyfiku, a teraz Neptun wynagrodził naszą pokorę i ofiary i powiało z południowego wschodu 14 węzłow, od razu inna jazda. Płyniemy 6 węzłów prosto do Porto Ayora na wyspie SantaCruz. Biorąc pod uwagę, że w linii prostej do równika zostało 40 mil
myślę, że to pasat z południowej półkuli, ale lepiej za dużo nie mówić bo można zapeszyć...
Przydałoby się jeszcze jakąś rybę złowić, bo jak do tej pory bezskutecznie ciągniemy przynęty.
Nareszcie 19.04.2012 o godzinie 0615 czasu jachtowego przekraczamy równik: 0000 -088,28W. Rozdzwonił się dzwon okrętowy, zatrąbiła syrena. Było jeszcze ciemno
Jurek wybiegł z koji myśląc, że mamy kolizję. Później radość i szampan. Jesteśmy na południowej półkuli! I jest wreszcie pierwsza ryba - pięciokilogramowy tuńczyk!
Już 20.04 o 1510 wyłoniła się pierwsza z wysp Galapagos - San Cristobal, o 1930 na trawersie Wreck Bay, ale kierujemy się na Santa Cruz, wyspy położonej bardziej centralnie.
Musimy jeszcze bardziej zwolnić, aby do Puerto Ayora trafić rano. Unikam niepotrzebnego ryzyka jakim jest wchodzenie do obcych portów w nocy. I wreszcie o 0837 Academy Bay: kotwica w dół…
Mirosław Lewiński s/y Ulysses