Tragedia na Zalewie. Jeden żeglarz nie żyje, dwóch nie odnaleziono

We wtorkowy poranek wznowiono poszukiwania żeglarzy, którzy zaginęli na Zalewie Szczecińskim. W poniedziałek służbom ratowniczym udało się odnaleźć przewrócony jacht oraz ciało jednego z mężczyzn. Ciągle nie udało się odnaleźć jego dwóch towarzyszy, którzy prawdopodobnie nie mieli na sobie kamizelek ratunkowych.
Trzej żeglarze w wieku od 61 do 63 lat wypłynęli na wody Zalewu Szczecińskiego w niedzielę ze Skoszewa w gminie Wolin. Mieli dotrzeć do Stepnicy. Kiedy dzień później nie było z nimi żadnego kontaktu, córka jednego z mężczyzn zawiadomiła służby ratownicze.
Poszukiwania natychmiast rozpoczęli funkcjonariusze Straży Granicznej, Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, strażacy ochotnicy, nurkowie z Państwowej Straży Pożarnej oraz ratownicy WOPR. W akcji uczestniczył, m.in. statek ratowniczy "Monsun" z Trzebieży oraz samolot Straży Granicznej "Mewa". To właśnie jego załoga zauważyła w poniedziałkowe popołudnie przewrócony jacht. Po podniesieniu jednostki nie natrafiono na ślady zaginionych.
W tym samym czasie patrolujący brzeg ratownicy WOPR odnaleźli wyrzucone na plażę ciało. Policja potwierdziła, że to jeden z poszukiwanych żeglarzy. Mężczyzna miał na sobie kamizelkę ratunkową. Tej, zdaniem ekipy ratowniczej, nie mieli jego dwaj koledzy.
Wieczorem Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa poinformowała o zakończeniu poszukiwań. We wtorek wznowiła je policja i ratownicy WOPR, którzy przeczesują Zatokę Skoszewską. W razie potrzeby w akcję zaangażowane mogą zostać większe siły, choć ratownicy przyznają, że odnalezienie po takim czasie żywych osób graniczyłoby z cudem...
O sprawie będziemy informować na bieżąco.