Szczeciński betonowiec
W granicach miejskich Szczecina leży jezioro Dąbie. Kilkadziesiąt metrów od jego północnego brzegu tkwi poniemiecki wrak żelbetowego zbiornikowca.
Wyciągnięto go kiedyś z Odry tuż przed wodowaniem w stoczni jednego z większych statków, kiedy specjalnie zamówiony nurek badał dno przed pochylnią. Długo zastanawiano się, gdzie go umieścić, aż wreszcie zapadła decyzja (chyba jednak niezbyt mądra), że właśnie tam.
Takie betonowe statki budowano między innymi w stoczni w Darłowie podczas II Wojny światowej, kiedy to brak stali wyraźnie dawał się Niemcom we znaki. Ciekawostką jest to, że wykonywano je do góry dnem, a potem dopiero obracano. Coś takiego waży sporo, a więc technicznie sprawa obrotu konstrukcji była dość skomplikowana. Wymierzony krokami wrak liczy 95 metrów długości i 12,5 metrów szerokości.
Pozycja jego dziobu według GPS to 53031,53' N i 14039,07' E. Głębokość kadłuba przy rufie wynosi 310 cm, a wysokość wolnej burty 270 cm. Z grubsza rzecz biorąc, nośność takiego statku wynosiła zapewne około 5000 ton. Miejsce zajmowane obecnie przez wrak to ulubiony punkt postoju miejscowych jachtów, które chętnie cumują przy wewnętrznej jego burcie, a można to robić na całej długości. Bezpieczne wejście na pokład znajduje się tylko w jednym miejscu Ð tam, gdzie ktoś umocował stalową drabinkę. Tylko
że na samym pokładzie trzeba bardzo uważać, bo i luki i otwory nie mają pokryw.
Dziś aż się prosi, by wykorzystać go choćby tylko podczas weekendów jako stację obserwacyjną WOPR-u, lecz skoro cały kraj tonie w dziurze budżetowej, to cóż znaczy tych kilku topielców rocznie w jeziorze... A my, szczeciniacy, lubimy nasz betonowiec i bardzo często składamy mu wizyty...
Miejscowe jachty chętnie cumują przy betonowym wraku