Śródlądziem po Europie: EWĄ3 z Paryża do Koblencji
Po pięciu dniach postoju w Joinville-le-Pont nad Marną (Paryż) ruszyliśmy naszym jachtem w górę tej rzeki – w kierunku niemieckiej Koblencji.
Marna została skanalizowana w XIX w. (178 km, 19 śluz, 2 tunele); śluzy na pierwszych 100 km są obsługiwane przez śluzowych; pokonujemy pięć i wczesnym popołudniem cumujemy w Meaux – stolicy Brie (i oczywiście sera brie – produktu wytwarzanego od 2000 lat!).
Podczas I wojny światowej w tym rejonie odbyły się dwie bitwy decydujące o losach Paryża i być może całej wojny. Pozostały tu liczne, ogromne cmentarze wojenne, w każdej miejscowości stoi pomnik ku czci poległych. Kompleks „pamięci obu bitew” zbudowano w roku 1920 w Dormans.
Zwiedzamy Meaux
...(wspaniała katedra św. Szczepana, łącząca harmonijnie gotyk klasyczny, promienisty i płomienisty zachwyca finezyjną kamieniarką; wewnątrz duże plansze z opisem obu bitew); kupujemy zapasy sera oraz odpowiedniego wina i następnego dnia w południe ruszamy dalej. Na drugiej śluzie otrzymujemy „eksperymentalnego pilota” – rodzaj transpondera; nadajnik umieszczony na śluzie wykrywa pilota, który informuje skipera (dźwięk i komunikat na wyświetlaczu), że zbliża się do śluzy; przebieg śluzowania, sterowany przyciskami, jest komentowany na wyświetlaczu. Jutro zastosujemy to „najnowsze arcydzieło myśli technicznej VNF”.
Przeczytaj również: Śródlądziem po Europie: EWĄ3 do Paryża
Na noc cumujemy w La Ferté-sous-Jouarre (bezpłatna „halte fluviale” – przystań rzeczna, z prądem). Miasteczko już w średniowieczu zasłynęło z produkcji kamieni młyńskich, w połowie XIX w. rocznie wytwarzano tu ponad 1000 kamieni młyńskich i około 100 000 surowych bloków piaskowca – eksportowanych na cały świat. Gotowy kamień o masie 5 ton miał wartość domu (!); produkcja upadła w XX w z powodu zmiany technologii mielenia zbóż. Następnego dnia zwiedzamy miasto (ciekawostką jest nadbrzeże portu wykonane z wadliwych kamieni młyńskich), po czym ruszamy dalej. Krajobraz się zmienia – pojawiają się wzgórza pokryte winnicami.
Wpływamy do Szampanii
...sprawnie przechodzimy kolejne śluzy (pilot działa bez zarzutu, na ostatniej oddajemy go z pochlebną pisemną opinią w załączonej ankiecie) i 25 czerwca cumujemy w Épernay – stolicy szampana.
Szampan jest winem musującym otrzymywanym metodą podwójnej fermentacji (druga – w butelkach); współczesną technologię opracował zakonnik Pierre (Dom) Pérignon (1638 – 1715) – szafarz (gospodarz – zaopatrzeniowiec) w opactwie benedyktynów w Hautvillers (niedaleko Épernay). Wszystkie etapy produkcji są określone prawnie i kontrolowane (teren upraw, sposób cięcia i pielęgnacji winorośli, fermentacji...). Podstawowe znaczenie ma dobór mieszaniny win lub wina (rocznik, miejsce zbioru) do drugiej fermentacji – istotne jest wyczucie smaku i wiedza producenta.
Następnego dnia rano wyruszamy rowerami „szlakiem Dom Pérignona”, w rosnącym upale mozolnie pniemy się drogą między winnicami, ze szczytu wzgórza mamy wspaniały widok na winnice Szampanii.
Następnego dnia jedziemy pociągiem do Reims – stolicy plemienia Remów, która zdobyta przez Rzymian została stolicą Galii Belgijskiej (zachowały się: jedna z bram miasta oraz fragment zabudowy forum z II – III w); w IV w zbudowano tu pierwszą katedrę. Biskup Reims – św. Remigiusz ochrzcił w niej (496 r.) króla Franków salickich Chlodwiga I, który po kilku wojnach i wymordowaniu krewnych został pierwszym chrześcijańskim królem Franków. W latach 816 – 1825 w Reims koronowano prawie wszystkich (z wyjątkiem czterech) królów Francji. Magnesem licznych wycieczek są tu trzy obiekty: gotycka katedra Notre Dame (zbudowana w latach 1211 – 1275 jest arcydziełem ozdobionym 2300 rzeźbami (dawną świetność, po zniszczeniach wojennych, przywrócono jej w latach 1920 – 1940); pałac arcybiskupów (obecnie muzeum) oraz romańsko-gotycka bazylika św. Remigiusza (XI – XIII w. – obecnie muzeum).
Skok w bok
Kolejny etap rejsu prowadzi kanałem bocznym do Marny, zbudowanym w latach 1836 – 1846 (66 km, 15 śluz). Rozległe krajobrazy Szampanii, bezchmurne niebo i upał zwalczamy chłodzeniem zaburtowym oraz „nawadnianiem rzymskim” (czerwone wino zmieszane z wodą w proporcji 1 : 3, tak jak zalecali starożytni Rzymianie). 28 czerwca wczesnym popołudniem docieramy do Châlons-en-Champagne. Miasto ma długą historię – już w IV w. było siedzibą biskupstwa, zwiedzamy kolegiatę (1157 – 1217), katedrę (1280 – 1310) i starówkę.
Następnego dnia po południu ruszamy dalej i wieczorem cumujemy do brzegu na końcu kanału bocznego na przedmieściu Vitry-le-François.
Ostatniego dnia czerwca otrzymujemy od agenta VNF radiowego pilota i wpływamy na zachodni odcinek kanału Marna – Ren, łączącego Marnę z Mozelą (dopływem Renu). Jego budowę planowano już w XVI w., a zbudowano w latach 1839 – 1853. Jest on prawdziwym arcydziełem hydrotechnicznym – pokonuje dwa działy wodne w tunelach oraz dolinę Mozy (akweduktem). To 132 km, 97 śluz, dwa tunele.
Wędrówka kanałem jest przerywana częstym czyszczeniem śruby z pływającego zielska, poderwanego z dna przez większe jednostki i tworzącego grube kożuchy. Ewa parafrazuje wieszcza Adama, cytując „Łódź nurza się w zieloność...”, a ja bezustannie kontroluję chłodzenie silnika.
Zwalniamy...
Krajobraz zielony i rolniczy, kanał wije się stokami wzgórz opadającymi w dolinę po lewej stronie, na każdej śluzie podnosimy się 2,5 – 3,5 m i stopniowo widoki stają się niemal beskidzkie. Nieliczne, na szczęście, barki zawodowe dwukrotnie spowalniają nasz rejs (tracimy niemal dwa dni), śluzują się one „na lekki wcisk”, co zajmuje niemal godzinę (nam – 20 minut). Barki nie wolno wyprzedzać, a płynięcie za nią jest bez sensu, trzeba odczekać, tak jak zresztą zalecają agenci VNF.
Dwie noce cumujemy w Bar-le-Duc w hałaśliwej „halte fluviale” (tory kolejowe i szosa) z powodów logistycznych (paliwo, wymiana oleju w silniku i ładowanie akumulatorów) oraz krajoznawczych (kilka naprawdę wartych obejrzenia obiektów z X – XVI i XVII w. oraz renesansowa starówka.
Przeczytaj również: Śródlądziem po Europie: EWĄ3 do Paryża
Ruszamy dalej i po dwóch dniach śluzowania pod górkę wspinamy się na dział wodny (280,5 m n.p.m.) między zlewiskami Marny i Mozy pokonywanym w tunelu Mauvages (4877 m).
Przez tunel
Na ostatniej śluzie agent VNF proponuje przejście tunelu „z marszu” – na własnym napędzie. Jestem nieco zdziwiony, gdyż zgodnie z opisem na stronie VNF przechodzi się go grupowo (dwa terminy dziennie, łódki są holowane ze względu na słabą wentylację). Jednak płyniemy w asyście agenta jadącego rowerem po ścieżce holowniczej i włączającego kolejne sekcje oświetlenia. Zajmuje nam to 45 minut – coś w rodzaju rejsu motorówką w kopalni.
Za tunelem kanał jest prowadzony stokami wzgórz otaczającymi dolinę Mozy, którą opuściliśmy 7 lipca, wokół rozciąga się rozległy krajobraz rolniczy po żniwach. Mozę kanał pokonuje wysokim akweduktem i 6 lipca przepływamy tunelem Foug (866 m) pod działem wodnym między zlewiskami Mozy oraz Mozeli.
Wczesnym popołudniem cumujemy w „halte fluviale” Foug z widokiem na wschodnie wejście do tunelu. Obiad w porze obiadowej (!) podano na stole w cieniu brzozy, a do tunelu wpłynął właśnie hausbot pod banderą… australijską! Wielu obcokrajowców – jak się okazuje – trzyma we Francji jednostki zarejestrowane w kraju armatora, bo jej śródlądowe drogi wodne są bardzo atrakcyjne.
Do Toul
Następnego dnia zwracamy radiowego pilota na pierwszej śluzie i śledzeni radarem pokonujemy kolejne 12 śluz w towarzystwie dwóch dużych „holendrów” (w komorach cumujemy „na wcisk”, co zajmuje sporo czasu i kosztuje nieco nerwów). Wczesnym popołudniem stajemy w obszernym porcie jachtowym w Toul.
Miasto ma 2000 lat historii. Po wojnie trzydziestoletniej (1618 – 1648) zostało przyłączone do Francji i w latach 1698 – 1712 ufortyfikowane. Warto tu obejrzeć niemal kompletnie zachowane fortyfikacje, gotycką katedrę św. Szczepana (zbudowana w latach 1207 – 1561, ozdobiona wspaniałymi kamiennymi koronkami) oraz kolegiatę św. Gengoulta (XIII – XIV w.). Zwiedzamy wszystko sumiennie i o 9.07 jedziemy pociągiem do Nancy – dawnej stolicy Księstwa Lotaryngii. Ciągnie nas tu m.in. wątek polski: podczas wojny (1700 – 1721) między Szwecją a koalicją Rosji, Saksonii i Prus w Rzeczypospolitej wybuchła wojna domowa pomiędzy zwolennikami króla Augusta II Mocnego (Sasa) i wybranego (1704) z inicjatywy Szwedów króla Stanisława Leszczyńskiego (1704). Po klęsce Szwedów (1709) Leszczyński schronił się w Szwecji, a następnie Alzacji. Jego córkę Marię wydano za Ludwika XV – króla Francji. Zięć obdarzył teścia księstwami Lotaryngii i Baru oraz odpowiednią pensją. Eks-król Polski okazał się świetnym administratorem, wspaniale przebudował Nancy i zyskał miano „króla dobrodzieja”...
Opuszczamy Toul
Wypływamy na 369 km Mozeli (liczony od ujścia do Renu). Mozela została skanalizowana w drugiej połowie XIX w. i jest obecnie wielkogabarytową drogą wodną intensywnie wykorzystywaną przez żeglugę zawodową. We Francji mamy pokonać 127 km i 12 śluz, natomiast w Niemczech – 11 śluz. Śluzy niemieckie są podwójne – równolegle do komór 170 x 12 m są samoobsługowe komory o wymiarach 18 x 3,3 m.
Następnego dnia cumujemy w Metz (zielony, zaciszny port niemal w centrum). To również 2000 lat historii – przyłączony do Francji (1552), utracony na rzecz Prus (1871), odzyskany (1918), ponownie przyłączony do Niemiec (1940) i odzyskany (1945). Dwa dni zwiedzamy wybiórczo: mury miejskie (XI – XII – XIV w.), ogromną gotycką katedrę św. Szczepana (1240 – 1552; wspaniałe witraże – również współczesne, autorstwa Marca Chagalla), romański kościół św. Maximina (XII w., niezwykłe witraże projektu Jeana Cocteau), twierdzę Belle-Croix i włóczymy się po urokliwych zaułkach starówki. Wreszcie wypływamy i po nocy spędzonej w starorzeczu (przy akompaniamencie rechotania ostatnich niezjedzonych tu żab) mamy 10 km od granicy. Francję opuszczamy rano (14.07) na śluzie w Apach.
W sercu nowoczesnej Europy
Tuż za śluzą schodzą się granice Francji, Niemiec i Luksemburga. Cumujemy do nadbrzeża w Schengen (Luksemburg) dokładnie tam, gdzie na statku wycieczkowym bandery luksemburskiej „Princesse Marie-Astrid” podpisano (14.06.1985 r.) powszechnie znany układ (Polskę do „strefy Schengen” przyjęto 21.12.2007 r.). Na nadbrzeżu – pamiątki i plansze informacyjne – studiujemy je uważnie. Bezprecedensowe w dziejach Europy traktaty z Maastricht i Schengen umożliwiły nam ten i pięć poprzednich rejsów „Ewą3”...
Płyniemy dalej i po 10 km mijamy „Princessę...” płynącą z turystami do Schengen; jest w dobrej formie i spotkamy ją jeszcze kilkakrotnie. Wieczorem cumujemy w porcie klubowym w Konz (Niemcy), 10 km powyżej Trewiru.
W Trewirze
Z Konz robimy rowerową wycieczkę do Trewiru – najstarszego miasta niemieckiego, zachowane liczne zabytki rzymskie (brama miejska, termy, amfiteatr) oraz średniowieczne (imponująca rozmiarami katedra z X w.). Zwiedzamy sumiennie i chłoniemy atmosferę starówki (śliczne domy szachulcowe!). Mamy też wątek polski – tu (16.02.1919 r.) Niemcy zostali zmuszeni do podpisania aneksu do układu o zawieszeniu broni (z 11.11.1918 r.), rozszerzającego go na trwające Powstanie Wielkopolskie, co zapewniło zwycięstwo powstańcom.
Przeczytaj również: Śródlądziem po Europie: EWĄ3 do Paryża
Mając rezerwę czasu i tylko 200 km rzeki przed sobą, płyniemy dalej niespiesznie, zatrzymując się w kilku miasteczkach. Wspaniały krajobraz: niezwykle kręta rzeka (kurs kompasowy zmienia się o ponad 180˚), strome brzegi doliny wysokości 200 – 300 m z obrywami skalnymi, a każdy możliwy do uprawy stok (nawet karkołomnie nachylony) jest winnicą (słynny mozelski riesling). Las pokrywa wyższe partie wzgórz, widać kolorowe miasteczka i liczne ruiny zamków rycerskich. Duży ruch transportowy na rzece – 120-metrowe barki „składając się w zakręt” ustawiają się w poprzek niewiele szerszej rzeki. Podziwiamy mistrzostwo skiperów, ale schodzimy im z drogi...
W Bernkastel
Oglądamy z zachwytem starówkę z licznymi domami szachulcowymi z XVII w. i kupujemy zapas rieslinga w piwnicy mieszczącej się w domu zbudowanym w roku 1416. Na rynku (6 – 7 m powyżej poziomu rzeki) zaznaczono poziomy wody w czasie katastrofalnych powodzi (2 – 4 m powyżej bruku).
W Traben – Trarbach zwiedzamy ruiny olbrzymiej fortyfikacji Mont-Royal, zbudowanej (1679 – 1697) po zdobyciu doliny Mozeli przez Ludwika XIV. W Cochem podziwiamy replikę (XIX w.) średniowiecznego zamku Reichsburg (oryginał zburzyły, jak wiele zamków w tym regionie, wojska Ludwika XIV).
Z Burgen jedziemy na długą (40 km), z powodu zlikwidowanego promu, wycieczkę rowerową do średniowiecznego zamku Eltz – jednego z nielicznych, które przetrwały dziejowe zawieruchy. Od XIII w. jest własnością rodziny von und zu Eltz. W bocznej dolince na stromym skalistym wzgórzu stoi baśniowy wręcz zamek. Jedno skrzydło jest udostępnione do zwiedzania – zachwycające nagromadzenie autentyków i wspaniały skarbiec, w którym czytamy wyjaśnienie, jak udało się uchronić zamek przed zniszczeniem. Otóż nie siłą zbrojną (mógł on pomieścić najwyżej 100-osobową załogę i roczne zapasy), ale wpływami członków rodu zu Eltz, piastujących przez wieki eksponowane stanowiska (!) – dobra wskazówka.
Koniec rejsu – 25 lipca
Docieramy do Winningen (12 km od Koblencji), gdzie w nowoczesnej (dźwig – 32 t) marinie kończymy rejs. Czekając na przewoźnika, jedziemy rowerami do Koblencji. Jej główne atrakcje stanowią: Deutsches Eck (Niemiecki Kąt – plac górujący nad ujściem Mozeli do Renu z konnym pomnikiem cesarza Wilhelma I, którego sławi jakaś starogermańska bogini przygrywając sobie na kobzie – całość zaiste mocarstwowa), ogromna twierdza Ehrenbreitstein (na drugim brzegu Renu) i łącząca je (nad korytem Renu) kolejka linowa oraz dwa średniowieczne kościoły.
Następnego dnia „Ewa3” na lawecie wyrusza do Polski i dwa dni później woduje w macierzystych szuwarach zegrzyńskich... Finis coronat opus...
Czytelników zainteresowanych szczegółowymi informacjami zapraszamy na stronę www.jkpwwolica.waw.pl.