Śródlądziem po Europie: EWĄ3 do Paryża

2015-12-07 8:00 Ewa Dziduszko i Waldemar Ufnalski

Popłynęliśmy wodami Holandii, Belgii, Francji i Niemiec, aby poznać smak tak bardzo popularnej w tych krajach turystyki motorowodnej oraz obejrzeć dziedzictwo architektoniczne, kulturalne i sieć dróg wodnych (głównie) Francji; chcieliśmy też odwiedzić Maastricht i Schengen; traktaty tam zawarte umożliwiły nam przecież realizację rejsu. Łódkę (Antila 22) pozbawioną masztu, napędzaną uciągową yamahą (8 KM), przewieziono do Holandii i zwodowano (28 maja br.) w Roermond na Mozie.

Trasa naszego rejsu prowadziła przez ziemie podbite 2000 lat temu przez legiony rzymskie – ufortyfikowane obozy przekształcano w miasta, obecnie niemal wszystkie większe miejscowości na tych terenach szczycą się „rzymskim rodowodem”. Po zalegalizowaniu chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim (IV w.) powstały liczne obiekty sakralne (kościoły, klasztory), na ogół zachowały się tylko ich fundamenty, na których wznoszono w VIII – XIV w., zachowane do dziś, budowle romańskie i gotyckie. W roku 395 Cesarstwo podzielono na Wschodnio- i Zachodniorzymskie, drugie z nich rozpadło się w roku 495 pod naporem plemion germańskich. W VII w. na północ od Alp powstało silne państwo Franków, jego króla Karola Wielkiego (768 – 814) papież Leon III mianował cesarzem i tym samym „legalnym władcą” Europy Zachodniej. Podział schedy po Karolu Wielkim dał początek wszystkim państwom w tym regionie i zapoczątkował ich historię aż po czasy obecne. Można więc tu spotkać stare budownictwo miejskie oraz rezydencje królewskie i magnackie pochodzące na ogół z XVI – XVIII w.

Jak tam dopłynąć?

Płynęliśmy drogami wodnymi trzech typów:
1. rzekami skanalizowanymi; co 5 – 20 km rzekę przegradza stopień wodny złożony z jazu spiętrzającego (albo, rzadziej zapory) oraz śluzy; spiętrzenie wody spowalnia szybkość prądu; na naszej trasie był on „pomijalny”;
2. kanałami „bocznymi” (fr. = latéral); zbudowane wzdłuż rzek, ścinają meandry i zapewniają żeglowność niezależnie od ich stanu wody; są zasilane wodą z rzeki (na ogół pobraną wyżej lub rzadko – pompowaną); odstęp pomiędzy śluzami wynosi zwykle 2 – 5 km;
3. kanałami pokonującymi dział wodny; łączą one rzeki różnych zlewisk; pokonanie działu wodnego może wymagać 50 – 100 śluz; najwyższy odcinek kanału jest zasilany z położonych wyżej zbiorników retencyjnych lub (bardzo rzadko) woda stracona na śluzie jest pompowana pod górkę; ciekawym rozwiązaniem jest prowadzenie kanału pod działem wodnym w tunelu (najdłuższy we Francji ma 5670 m); pomiędzy śluzami każdy kanał przebiega poziomo – nie ma prądu wody.

Ruszamy z Niderlandów

Rejs rozpoczęliśmy w Holandii – korzystanie z jej dróg wodnych jest bezpłatne i nie wymaga żadnych formalności wstępnych. Z Roermond do Maastricht (45 km, 4 śluzy) dotarliśmy (29.05) kanałem Juliany (niderl. Julianakanaal); zbudowany w latach 1925 – 1935 w rejonie zagłębia górniczo-hutniczego jest nadal dosyć intensywnie wykorzystywany przez żeglugę zawodową. Cumujemy w porcie klubowym naprzeciwko budynków władz prowincji (Limburgii), w których 7 lutego 1992 r. podpisano traktat tworzący Unię Europejską (Polskę przyjęto 1 maja 2004 r.). Mimo zimna i deszczu zwiedzamy starówkę (dwie romańskie bazyliki, resztki murów obronnych z bramami). Ciekawostką jest pomnik d'Artagnana, który był postacią historyczną! Syn gaskońskiego szlachcica, przyjęty (1630) do Kompanii Muszkieterów – ochrony osobistej Ludwika XIV, został jego zaufanym człowiekiem. Zginął (1673) podczas oblężenia Maastricht przez wojska francuskie. Oczywiście Aleksander Dumas mocno ubarwił w „Trzech muszkieterach” jego dokonania...

Następnego dnia uzupełniamy luki krajoznawcze i płyniemy do Lanaye na granicy z Belgią, gdzie zespół śluz łączy Mozę z Kanałem Alberta; zbudowany w latach 1930 – 1939 prowadzi z Liège do Antwerpii; ma duże znaczenie ekonomiczne i jest modernizowany; w Lanaye budowana jest śluza przeznaczona dla jednostek ~ 9000 ton. Śluzujemy się 12 m „pod górkę” i po 25 km cumujemy w porcie miejskim w centrum Liège.

W Belgii

Kilka uwag na temat pływania w Belgii: składa się ona z trzech regionów federalnych: Flandrii, Walonii i stołecznego (Brukseli) o znacznej autonomii (różnych językach urzędowych – odpowiednio niderlandzkim i francuskim) oraz wielu różnych regulacjach prawnych. Informacje dla wodniaków znajdziecie np. na stronach www.wenz.be (Flandria) oraz www.voies-hydrauliques.wallonie.be (Walonia). Pływanie po wodach Walonii (której nie opuszczaliśmy) jest bezpłatne, ale należy na granicznej śluzie podać parametry łódki i uzyskać zezwolenie na pływanie. W Lanaye zapytanie przez ukaefkę pozostało bez odpowiedzi, a dalej nikt go nie wymagał. W ogóle na śluzach w Belgii i Francji obsługa ignorowała próby kontaktu radiowego – należy kręcić kółka przed śluzą i czekać na zaproszenie zielonym światłem. Zazwyczaj śluzuje się z barką zawodową (komory mają wymiary 136 x 16 m). Na Mozie belgijskiej jest 13 śluz (czynnych 06.00 – 19.30) na 110 km. W Walonii zatrzymujemy się i zwiedzamy Liège (katedra ze skarbcem), Namur (imponująca twierdza) oraz Dinant (miasto rodzinne A. J. Saxa – wynalazcy saksofonu). W Liège ukończył studia i podjął pracę na uniwersytecie Polak Henryk Arctowski (1871 – 1951), który uczestniczył (1897 – 1899) w wyprawie Adriena de Gerlache na wody Antarktydy i został ojcem duchowym polskich polarników.
Rejon Liège był w XIX i XX w. centrum hutnictwa żelaza. Krajobraz postindustrialny jest tu raczej nieciekawy...

Przed Namur pojawiają się wreszcie forpoczty Ardenów – głęboką dolinę otaczają wysokie (150 – 250 m), strome, pokryte lasem wzgórza z urwiskami wapiennych skał – to zachwycające widoki! Granicę z Francją osiągamy w Givet (4.06).

Na francuskich wodach

Kilka uwag na temat pływania we Francji. Jej drogi wodne liczą 8500 km, ich sieć łączy Atlantyk z Morzem Północnym i Śródziemnym. Administrator (VNF – Voies Navigables de France) na stronie www.vnf.fr podaje na bieżąco szczegółowe informacje (np. czas pracy śluz, okresy remontów). Wpływając do Francji, trzeba na granicznej śluzie kupić winietę – cena zależy od gabarytów łódki i czasu pływania (my zapłaciliśmy 135 euro/rok). Mieszczą się w niej opłaty za dowolną liczbę śluzowań, opiekę agentów VNF i cumowanie w wielu przygotowanych miejscach.

Niewielka część dróg wodnych jest przystosowana i wykorzystywana intensywnie przez duże (2000 – 4500 t) jednostki zawodowe. Śluzy mają komory nawet po 170 x 14 m i są obsługiwane przez śluzowych. Większa część dróg wodnych, wykorzystywanych głównie przez turystów, ma śluzy o komorach 39 x 5,2 m. Ujednolicone na przełomie XIX – XX w. z inicjatywy ministra robót publicznych C. Freycineta (określane jako „gabarit Freycinet”) są na ogół zautomatyzowane i samoobsługowe, tzn. skiper uruchamia i kontroluje procedurę śluzowania.

W śluzach i na postoju

W Givet otrzymaliśmy pilota radiowego – około 300 m przed śluzą stoi na brzegu antena i tu należy z bliska kliknąć pilotem. Antena odpowie błyskiem i rozpoczyna się przygotowanie śluzy. Po otwarciu wrót zapala się światło zielone – wpływa się do komory, cumuje i podnosi do góry niebieską wajchę umieszczoną na ścianie śluzy. Wtedy wrota zamykają się, dokonuje się zmiana poziomu wody, drugie wrota otwierają się, a zielone światło zezwala nam na opuszczenie śluzy. Średni czas śluzowania to 20 – 25 min. W razie awarii (średnio raz na 10 – 15 śluzowań) dzwoni się z intercomu (jest na śluzie) do agenta VNF opiekującego się danym odcinkiem kanału, który przyjeżdża zwykle po 20 – 30 minutach i śluzuje nas osobiście.

Śluzy są na ogół czynne od 9.00 do 18.00 (7.00 – 19.00 dla jednostek zawodowych), co ogranicza czas pływania. Na noc można stawać „na dziko” do brzegu (niestety, umocnionego na ogół grubym tłuczniem), jeżeli znajdzie się przyjazne miejsce nie kolidujące z ruchem barek zawodowych.

Są też liczne miejsca do cumowania, na ogół bezpłatnego, nazywane „halte fluviale” (pomost pływający lub nadbrzeże, śmietnik, stół i ławy, rzadko woda i prąd). Na niektórych (tych z prądem) pojawia się wieczorem urzędnik i kasuje od nas 3 – 4 euro.

Kolejny poziom postoju to „relais nautique” – na ogół z prądem, WC i slipem do zwodowania małej łódki, płatny nieco więcej. Pełną infrastrukturę mają natomiast porty jachtowe (fr. „port de plaisance”, czyli przyjemnościowy) płatne 9 – 15 euro. Jeżeli coś nas wkurzy, leje zimny deszcz lub mamy awarię, to należy pamiętać, że turysta – wodniak to na tych wodach le plaisancier, czyli przyjemniaczek.

W kanale Ardenów

Mozą francuską płyniemy 95 km (20 śluz), ta niezwykle kręta rzeka przełamuje się przez Ardeny głęboką (150 – 250 m) doliną o stromych, zalesionych zboczach. Dwa krótkie tunele ścinające meandry, a po bokach urocze miasteczka ze średniowiecznymi kościołami, ruiny zamków owianych legendami...

Po trzech dniach docieramy do Charleville – Mézičres, stajemy w porcie i zwiedzamy (zachowane duże fragmenty średniowiecznych murów). W bazylice Notre Dame d’Espérance z XVI w. podziwiamy wspaniałe witraże projektu René Dürrbacha – współpracownika Pabla Picassa. Na placu Książęcym z XVII w. sycimy się wieczorem atmosferą sobotniego pikniku...

Następnego dnia (7.06) po pokonaniu 18 km Mozy wpływamy na kanał Ardenów (fr. = Canal des Ardennes) łączący rzeki: Aisne (zlewisko Sekwany) i Mozę. Zbudowany w latach 1823 – 1831 jest 87-kilometrowy, ma 44 śluzy i jeden tunel. Krystalicznie czysta woda (!) umożliwia pokonywanie rosnącego z dnia na dzień upału metodą „chłodzenia zaburtowego w biegu”.

W Dolinie Śluz

Po nocy spędzonej w pięknie położonej halte fluviale osiągamy dział wodny w Le Chesne. Przed nami pojawia się Dolina Śluz – 80 m zjazdu z górki na pazurki (26 śluz na 8,5 km!). Agent VNF objaśnia nam procedurę: łódka jest śledzona radarem; trasę pokonuje się bez przerwy na odpoczynek, a kolejna śluza powinna czekać na nas z otwartymi wrotami.

I tak rzeczywiście było – po pięciu godz. i 30 minutach pracy cumami i żywienia się wodą z butelki opuszczamy ostatnią śluzę mocno wykończeni. Oddajemy tu agentowi VNF pilota radiowego (dalej jest inny system samoobsługi) i stajemy na noc do brzegu umocnionego larsenami. Teraz reanimacja kąpielą, Ewa mimo zmęczenia szykuje uroczystą kolację.

Następnego dnia pokonujmy ostatnie 11 śluz (są oddalone o 3 – 5 km) i kończymy wędrówkę kanałem Ardenów. Te i następne 14 śluz mają inną automatykę – procedurę śluzowania inicjuje się, przekręcając o ćwierć obrotu elastyczną wajchę zwisającą pionowo nad wodą około 300 m przed śluzą, dalej śluzowanie przebiega tak, jak już opisałem wyżej. Przed nami kanał boczny do rzeki Aisne (fr. canal latéral à l’Aisne) zbudowany w latach 1837 – 1841 (51 km, 7 śluz), a następnie odcinek długości 57 km skanalizowanej rzeki Aisne (7 śluz). Zajmuje nam to dwa dni. Zwiedzamy po drodze Soissons (wspaniała katedra gotycka i zachowana fasada opactwa) i 11.06 cumujemy w porcie klubowym w Compiègne.

Skrawek naszej historii

To tu, 11 listopada 1918 r., na Polanie Rozejmu (fr. Clairière de l’Armistice), około 6 km od centrum miasta, delegaci wyczerpanych (i targanych ruchami rewolucyjnymi w wojsku) Niemiec podpisali o 05.15 rozejm, godząc się na wszystkie warunki aliantów. Artykuł XII nakazywał ewakuację wojsk niemieckich z terenów byłego Imperium Rosyjskiego. Ułatwiło to negocjacje wysłannika Józefa Piłsudskiego z dowódcą garnizonu niemieckiego w Warszawie, zakończone jego bezkrwawą kapitulacją i odrodzenie Polski po 123 latach zaborów. 11 listopada obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości (w latach 1937 – 1939 i od roku 1989). Dokument podpisano w wagonie kolejowym (ruchomym centrum dowodzenia marszałka Ferdynanda Focha) stojącym w lesie na bocznicy kolejowej. Jedziemy tam rowerami, jest słoneczny wieczór i spędzamy samotnie ponad godzinę pod pomnikiem marszałka Focha, obok którego na trzech masztach powiewają flagi: francuska, brytyjska i… polska!

Zwiedzamy szczegółowo, „wg listy”, Compiègne. Przed ratuszem stoi pomnik Joanny d'Arc – w czasie wojny stuletniej (1337 – 1453) została ona wzięta tu do niewoli w bitwie pod murami miasta (1430) i sprzedana (dosłownie) Anglikom, a potem spalona na stosie w Rouen (1431). Kanonizowana (1920) jest dziś jedną ze świętych patronek Francji.

I oto – Paryż!

Kolejny etap wiedzie rzeką Oise (dopływem Sekwany) skanalizowaną w XIX w. Obecnie trwa tu modernizacja – dolny odcinek ma stać się wielkogabarytową drogą wodną Sekwana – Nord – Europa. Do przepłynięcia mamy 99 km (7 śluz).

Po dwóch dniach wypływamy na Sekwanę w Confluans – Sainte Honorine. To wielki port rzeczny: setki barek cumuje do nadbrzeży obu rzek oraz „na dziko” – nawet „w kilku warstwach”. Do centrum Paryża mamy 72 km (2 śluzy) Sekwaną, „pod górkę”. Prąd rzeki jest odczuwalny, ale niezbyt silny.

Dnia 16 czerwca docieramy do stolicy Francji. Płynąc przez dzielnicę La Défense, podziwiamy z wody jej nowoczesną architekturę. W każdym możliwym miejscu cumują tysiące pływadeł w różnym stanie – od wielkich barek zawodowych, wycieczkowców i hausbotów do rozpadających się (często niedokończonych) „efektów marzeń o dalekich podróżach”.

Wreszcie zza budynków wychyla się wieża Eiffla, mijamy katedrę Notre Dame na Île de la Cité i podchodzimy do śluzy zamykającej Canal Saint Martin, na którym znajduje się port jachtowy Arsenal. Port robi na nas złe wrażenie: przygniata upał w kamiennej niecce obudowanej kamienicami – kompletny brak przewiewu powietrza, brudna woda, statki białej floty wzbudzają fale tłukące zacumowanymi po obu stronach kanału jachtami, komercyjna atmosfera... Rezygnujemy i płyniemy do Joinville le Pont, gdzie jest port klubowy nad Marną. Po pokonaniu jeszcze dwóch śluz i krótkiego tunelu Saint Maur cumujemy właśnie w nim. Panuje tu klubowa atmosfera i opłaty są normalne (3-krotnie taniej niż w paryskim Arsenale!). Zielono, cicho, czysta Marna, do stacji kolejki RER 10 minut, pieszo, a do centrum Paryża 8 km. Reanimacja w Marnie i uroczysta kolacja – jutro wyruszymy na podbój Paryża, a potem w drugi etap naszego rejsu – do niemieckiej Koblencji. Oczywiście – wodą!

Tekst i zdjęcia: Ewa Dziduszko, Waldemar Ufnalski

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

OBSERWUJ NAS NA TWITTERZE

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.