Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka

2018-02-09 14:21 Mateusz Stodulski/Sputnik Team

Dwa intensywne i magiczne tygodnie spędzone na Sri Lance stały się punktem zwrotnym rejsu „Sputnikiem dookoła Ziemi”. To tutaj do listy załogi dopisał się nasz karaibski przyjaciel Leszek, a Karolina i Bruno zakończyli zgodnie z planem swój morski etap podróży dookoła świata i ostatnie kilka tysięcy mil wielkiej pętli zamknęli na pokładzie odrzutowca Quatar Airways lecącego do Berlina.

Bez porozrzucanych wszędzie zabawek, kredek, wtartej w materace plasteliny, porozlewanego soku, dziecięcego śmiechu, płaczu i ciągłej troski o bezpieczeństwo małego żeglarza nie mogłem poznać pokładu Sputnika III po powrocie z lotniska. Stara, wierna łajba wyraźnie posmutniała, a pozostała część załogi razem z nią. Nie pozostało nam z Leszkiem nic innego jak czym prędzej przygotować się do wyjścia w morze i pozwolić oceanowi na zaprowadzenie nowego ładu jachtowego życia.

Zanim mogliśmy oddać cumy, konieczne było jednak pozałatwianie paru ważnych spraw. Trzeba było odebrać z naprawy żagle sfatygowane podczas ostatniego sztormu, zrobić duże pranie, uzupełnić wodę, prowiant, gaz, no i przede wszystkim musieliśmy bezwzględnie i ostatecznie rozprawić się z Victorem, portowym szczurem numer dwa, który postanowił wprowadzić się na jacht na początku naszego pobytu w Galle.

Z pierwszym gryzoniem walczyliśmy na Tahiti i był to stosunkowo łatwy przeciwnik, natomiast drugi gapowicz wykazywał niezwykły spryt, zamiłowanie do kabli elektrycznych i umiejętność unikania zastawianych przez nas pułapek. Sprężynowe łapki na myszy sprzedały mu co prawda dwa mocne ciosy, ale to tylko wzmogło jego ostrożność. Lokalna trutka na szczury nie robiła na nim wrażenia, a sprzedawany w tutejszych sklepach klej na gryzonie to jakiś kiepski żart. Muzułmańska ekspedientka tłumaczyła mi, że nie posiadają w ofercie mocnych łapek na szczury, bo zabijanie tych gryzoni nie jest zgodne z tutejszą religią. Nie potrafiła jednak uzasadnić z którą z nich, bo na Sri Lance są wszystkie…

W każdym razie na podkładce z klejem widać było rano ślady ostrożnie stawianych łapek, które skutecznie wycofały się podejrzanej strefy. Do wyznaczonego terminu odprawy został nam tylko jeden dzień, a Victor wciąż buszował wśród elektryki, odłączając nam zasilanie lodówki i kontrolek na tablicy rozdzielczej, zwiększając tym samym ryzyko poważnej awarii i pożaru. W ostatnim odwiedzonym sklepie żelaznym dostaliśmy jednak to, czego szukaliśmy. Solidną, brutalną łapkę na szczury przypominającą średniowieczne narzędzie tortur. Nocny trzask w szafce pod zlewem zakończył długą i nierówną walkę. Byliśmy gotowi do dalekiej drogi.

Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka
Autor: Sputnik Team Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka

Poza solidnym zapasem najlepszej herbaty Ceylon i górą świeżych owoców, na pokład jachtu zabraliśmy pełen wór orientalnych wrażeń z tej niezwykle barwnej i przyjaznej krainy, gdzie każdego dnia mogliśmy liczyć na coś zupełnie nowego.

Już nasze pierwsze godziny na Sri Lance stanowiły zapowiedź ciekawej przygody.
- Galle Port Control, proszę wskazać miejsce, gdzie mamy rzucić kotwicę w oczekiwaniu na odprawę. - Wołałem przez radio obsługę portu.
- Możesz rzucić kotwicę gdziekolwiek naprzeciwko plaży, byle nie blokować wejścia do portu. Poczekajcie tam na marynarkę wojenną. Przypłyną do was w ciągu pół godziny.
Kilka minut po zakończeniu naszego manewru grupa mężczyzn zwodowała z plaży przedpotopową dłubankę z równoważnią, która przypominała mi wizerunki łodzi z czasów egipskich faraonów. Kilku siłaczy zaczęło rozpędzać to antyczne pływadło za pomocą wielkich wioseł i podążać w naszą stronę.
- To chyba nie marynarka wojenna? - Żartowała Karolina
- Chyba raczej tubylcy będą chcieli nam coś sprzedać. - Odpowiedziałem, przypatrując się ciekawemu przedstawieniu.

Kiedy łódź znalazła się kilkanaście metrów od nas, z jej pokładu posypały się energiczne krzyki oznaczające mniej więcej tyle, że mamy się stad natychmiast wynosić. Okazało się, że to plażowi rybacy szykują się do postawienia sieci, a my znaleźliśmy się w samym środku ich starożytnego łowiska. Pocąc się przy manualnej windzie, posłusznie podniosłem kotwicę i przestawiłem jacht w inne miejsce.

Po chwili podpłynęła do nas na pełnym gazie zaniedbana, obdarta motorówka. Jej sternik kompletnie nie panował ani nad sterem, ani nad dźwignią gazu. Gruchot przydzwonił w naszą burtę i jego kapitan z radosnym uśmiechem oznajmił że jest z marynarki wojennej i bezwzględnie nakazuje nam przestawienie się gdzie indziej, bo za chwilę do portu wpłynie okręt wojenny, któremu musimy mu zrobić duuuuużo miejsca.

Zanim zalewany kolejnym potem wybrałem cały łańcuch kotwiczny, sto metrów od nas przemknął zdeformowany, zardzewiały, ale najeżony kilkudziesięcioma różnymi karabinami maszynowymi stary kuter rybacki.

Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka
Autor: Sputnik Team Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka

- To temu szerszeniowi mieliśmy zrobić tyle miejsca? Spodziewałem się przynajmniej krążownika, a to przecież jakiś pływający fajerwerk! Postrach pijanych rybaków i hinduskich kłusowników! - Zaśmiewałem się do rozpuku walcząc z ostatnimi metrami łańcucha.

Gdy tylko ponownie opuściłem kotwicę, w kłębach spalin wyskoczyła z portu znajoma motorówka pełna umundurowanych oficjeli. Tym razem jednak wywiesiłem na lewą burtę wszystkie odbijacze. Daremnie! Szalony sternik uparł się by dobijać do nieosłoniętej prawej burty. Po raz kolejny stracił panowanie nad szalupą i radośnie przydzwonił w jacht. Czterech nienagannie wystrojonych oficerów wskoczyło na pokład w wyglancowanych buciorach o czarnych podeszwach, zostawiających długowieczne, pamiątkowe ślady. Beztroscy i uprzejmi panowie wypili po szklaneczce zimnego soku, ucieszyli się na widok ślicznej jachtowej pieczątki i rozkazali wprowadzić jacht do portu.

Oślepiony słonym potem zalewającym mi oczy, kolejny raz wytargałem kotwicę i poprosiłem o instrukcję cumowania. Panowie spojrzeli po sobie nie bardzo rozumiejąc co mam na myśli.
- Musisz wpłynąć do portu i tam się gdzieś przywiązać! - Oznajmił odkrywczo najstarszy rangą oficer.
- Dokładnie tak to widzę, ale nigdy nie byłem w tym porcie i nie wiem jak będziemy cumować. Muszę przygotować liny i odbijacze, więc chciałbym wiedzieć czy staniemy burtą, rufą czy dziobem do nabrzeża, czy może jednak muszę rzucić kotwicę lub podebrać boję? Chyba wiecie dokąd płyniemy?

Zapanowała konsternacja. W końcu dotarliśmy do małego basenu, w którym cumowała tylko jedna motorówka. Miejsca było aż nadto, ale z nabrzeża wystawały co kilka metrów długie, stalowe haki, na których ktoś prawdopodobnie planował zawiesić odbijacze. Odbijaczy nigdy nie było, za to szlachetny zamiar projektanta okazał się potencjalną pułapką dla jachtów. Po stresujących manewrach w asyście nie potrafiących posługiwać się liną marynarzy podeszliśmy do kei i zanim jeszcze obłożyłem cumy nasz agent w towarzystwie tłumu przeszkadzających pseudopomocników próbował mi wręczyć plik dokumentów do podbicia i podpisania.

- Proszę mi wybaczyć, ale jeszcze nie zakończyłem manewru! - Zaprotestowałem.
- Tak, tak, rozumiem i przepraszam, ale służby celne, marynarka wojenna, pogranicznicy, policja, wojsko, służby medyczne, ochrona portu i bosmanat czekają na te papiery. Jest już dziesiąta rano a musimy się z tym wyrobić do wieczora. - Tłumaczył nasz zatroskany i sympatyczny agent Chatura.

Po zacumowaniu rozpoczął się korowód służb odwiedzających jacht w celu uzyskania niezwykle ważnej pieczątki i podpisu. Zacząłem rozumieć pośpiech z jakim działał agent. Niektórzy urzędnicy przyprowadzali nawet całkiem zbędnych asystentów i gapiów, którzy chcieli zwyczajnie zaspokoić swoją ciekawość. Nie mieliśmy wyjścia i cierpliwie przybijaliśmy pieczątki. Bez kompletu stempli nie dostalibyśmy sześciostronicowych przepustek, koniecznych do przejścia przez portową bramę, za którą już czekał na nas Lechu.

Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka
Autor: Sputnik Team Sputnikiem dookoła Ziemi – Sri Lanka

- Oto wasze przepustki, pilnujcie ich jak oka w głowie. - Powiedział po wielu godzinach nasz pośrednik. - Możecie się tu czuć swobodnie, ale odradzam kontakty z tym policjantem. – Wskazał palcem jegomościa krzątającego się przy nabrzeżu. - Nie wszyscy w brązowych mundurach są źli. W zasadzie to tylko on. To cwaniak, nie dajcie się wciągnąć w żadne z nim interesy. Jeżeli potrzebujecie wodę, dzwonicie do mnie. Port nie ma prawa sprzedawać jej bezpośrednio. Jeżeli potrzebujecie paliwo, dzwonicie do mnie. Strażnicy nie przepuszczą was przez bramę z większą ilością. Jeżeli potrzebujecie gaz, dzwońcie. Butli też nie pozwolą wam wnieść. Jeżeli chcecie zrobić duże zakupy, to musimy to załatwić przez specjalistyczną firmę. Przez bramę przeniesiecie tylko do pięciu kilo na głowę. Jeśli potrzebujecie wynieść żagle do naprawy to również muszę to załatwić przez służby celne przy bramie.

- Oczywiście rozumiem, że za każdą z tych dodatkowych usług będziemy musieli zapłacić... Przyznam szczerze, że w żadnym porcie nie spotkałem się z taką sytuacją. Wasza biurokracja bije na głowę wszystkie inne kraje. Z czego to wynika?
- Niestety, takie mamy prawo. Kiedyś byliśmy brytyjską kolonią i Anglicy wprowadzili wszystkie te idiotyczne procedury żeby kontrolować każdą dziedzinę aktywności gospodarczej. W ten sposób czerpali zyski z kolonii. Władze się zmieniły, ale przepisy zostały. Poza tym niedawno mieliśmy tu wojnę domową. Port w Galle był wielokrotnie celem samobójczych ataków bombowych, więc wciąż jest traktowany jako szczególnie chroniony obiekt strategiczny. Jestem przekonany, że szybko zrozumiecie jak wszystko funkcjonuje i przestaniecie zauważać te drobne niedogodności. Nie dajcie się naciągać kierowcom tuktuków i zakupy róbcie osobiście. Kurs do centrum miasta jest wart 200 rupii, czyli niewiele ponad dolara. Znajdziecie tam wiele dobrych restauracji.
- Widzieliśmy, że w porcie znajduje się kantyna dla pracowników. Czy wolno nam z niej korzystać?
- Wolno, ale nie polecam. Mają tam tylko lokalne snacki i proste posiłki dla robotników. Nie idźcie tam. Nic szczególnego. Jeżeli to wszystko, to żegnam się z wami i jestem pod telefonem. Życzę miłego pobytu na Sri Lance!

Pełna relacja Mateusza Stodulskiego ze Sri Lanki oraz więcej zdjęć tutaj ---> http://sputnikteam.pl/news/sri-lanka

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.