Spotkanie Samosterowe: Manewrowanie żaglowcem w małych portach

2019-04-30 15:35 Wojciech Paszyński
Wojciech Zientara
Autor: archiwum Wojciecha Zientary

W ramach kolejnego "Spotkania Samosterowego" w warszawskiej tawernie "Korsarz" odbyła się prelekcja kpt. Wojciecha Zientary: "Manewrowanie żaglowcem w małych portach"

Prowadzący zabrał nas za pośrednictwem swoich filmy na pokład s/y "Zawiszy Czarnego" i STS "Kapitana Borchardt'a". Wchodziliśmy oraz wychodziliśmy na silniku z kilku małych basenów portów w Polsce, Szwecji, Danii i Estonii.

Podczas spotkania prelegenta oraz licznych słuchaczy powitał w imieniu Samosteru Waldemar Paszyński i przypomniał krótko cele Stowarzyszenia oraz historię spotkań. Prelegent oraz Zbyszek „Zgrzyb” Przybyszewski uzupełnili fakty mówiąc z własnego doświadczenia, gdzie miały miejsce pierwsze Spotkania Samosteru ponad 12 lat temu.

Wojtek jest bardzo doświadczonym kapitanem, pływał wszystkimi polskimi żaglowcami i nie tylko. Jak sam powiedział ze swoim specyficznym poczuciem humoru: "Jestem ostatnim, który nie dotknął jeszcze bukszprytem latarni" ;-).

Przygotował nam filmy ze swych zbiorów z manewrów portowych. Zaczął od filmu z maszynowni i wyjaśnił co jest już pojedynczym manewrem, jak przekazuje się polecenia tzw. telegrafem do mechanika i dlaczego wykonuje się ruch podwójny?

Każdy z przedstawionych filmów był na początku wzbogacony o widok satelitarny portu, miał zaznaczony kierunek wiatru oraz rysunek samego kadłuba żaglowca w kilku miejscach aby zobrazować nam proporcje jego wielkości w stosunku do przestrzeni basenu portowego. Do tego Wojtek mówił o sile wiatru, głębokościach, zagrożeniach nawigacyjnych i innych ciekawostkach gdzie co jest na nabrzeżu a co jest warte obejrzenia w porcie i przy porcie. Jako kopalnia wiedzy wyjaśnił nam jak i dlaczego tak a nie inaczej Szwedzi np. budowali swe porty i gdzie pod drzewami znajdują się do dziś ukryte bunkry do ostrzeliwania w razie potrzeby podejść oraz jak tłumiono falowanie wewnątrz portów poprzez wypłycenia i układ głazów.

Byliśmy obserwatorami kilku manewrów w czasie rzeczywistym a często w przyspieszeniu dwukrotnym. Każdy manewr był dokładnie omówiony i skomentowany w trakcie z informacjami co było też nie tak podczas manewru. Generalnie Wojtek po tylu latach praktyki jest zdania, że manewry portowe żaglowcem o wadze przecież np. 300 ton wykonujemy powoli nie spiesząc się. Do każdego manewru trzeba przygotować się jak szachista, który ma zapas kilku możliwych posunięć po każdym ruchu i zastosować odpowiednie w miarę rozwoju sytuacji. Trzeba przewidywać skutki, dbać o bezpieczeństwo załogi i jachtu. Na żaglowcu tzw. desant może być kilkuosobowy ale każdy powinien obsługiwać tylko jedną linę i tam gdzie można lepiej jest wykonać manewr liną na biegowo. W porcie używamy przede wszystkim zdrowego rozsądku w oparciu o zasady dobrej praktyki morskiej. Kiedy posiłkujemy się silnikiem musimy wiedzieć czy ma śrubę prawo czy lewoskrętną i stąd jaki to ma wpływ na "uciekanie" dziobu i rufy, i w którą stronę przy pracy w przód czy na biegu wstecznym...

Widzieliśmy pracę  odbijaczami, linami na pokładzie i na polerach. Było też wykorzystanie żagla przedniego by skierować dziób  szybciej na dobry kurs. Były obroty żaglowca przed odejściem na polerze o 90' i o prawie 180' z wykorzystaniem odpowiednio lin i wspomagania się silnikiem na przemian przód-wstecz. Jeden manewr wyjścia w Tallinie był kontrolowany przez ponton z silnikiem kilkadziesiąt KM, który naprowadzał i asekurował żaglowiec w wąskich przejściach i sam musiał być bardzo zwinny.

Bardzo dobrze przeprowadzona prezentacja, fachowo z polotem i humorem na trudny i zawsze newralgiczny temat. Manewrów portowych każdy z nas uczy się sam do końca życia i lepiej na błędach innych czy z takich właśnie prelekcji.

I jeszcze cytat Wojtka: "Jak rozpoznać, że cumowanie jest nerwowe? Nie po tym, że załoga biega po jachcie z linami i odbijaczami, ale po tym, że na innych jachtach biegają nerwowo z odbijaczami."!

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.