Spotkania Czwartkowe - Porozmawiajmy o Sporcie

W czwartek, 24 kwietnia, odbyło się drugie "Spotkanie czwartkowe - Porozmawiajmy o sporcie", organizowane przez Fundację NAVIGARE Mateusza Kusznierewicza. Honorowymi gośćmi byli medaliści olimpijscy: Ryszard Szurkowski, Adam Krzesiński i Robert Korzeniowski oraz redaktor naczelny miesięcznika "Żagle" ceniony komentator sportowy, Waldemar Heflich. Spotkanie moderowali Sławomir J. Chodor, Prezes Fundacji NAVIGARE oraz Sebastian Szczęsny, dziennikarz TVP Sport. W spotkaniu wzięli też udział gimnazjaliści ze szkoły w Grodzisku Mazowieckim, redaktorzy "Młodego Sportowca".
Sport i media - zakładnicy samych siebie
Rozpoczynając spotkanie Sławomir J. Chodor przywołał postać Bogdana Tomaszewskiego: komentatora - legendy. Niedoścignionego wzorca dla tych, którzy przyszli po nim. Czy jednak reprezentowana przez Tomaszewskiego forma uprawiania dziennikarstwa sportowego nie jest już anachroniczna? Czy pluralizm medialny oraz zupełnie inne wymagania widza nie wymuszają całkowitej zmiany w relacjonowaniu wydarzeń sportowych? To było pierwsze pytanie, na które próbowali odpowiedzieć goście spotkania.
Koniec romantycznego dziennikarstwa?
Za czasów funkcjonowania jednej czy dwóch stacji telewizyjnych, jednej stacji radiowej i kilku zaledwie tytułów, o sporcie opowiadało się, a nie tylko go relacjonowało. Suche fakty, takie jak wyniki, były jedynie wstępem do głębszych przemyśleń.
Waldemar Heflich, parający się dziennikarstwem już od ćwierć wieku przekonuje, że nie ma już miejsca na dziennikarstwo takiego formatu, jaki prezentował jego znamienity kolega. - Tomaszewski w swoim studiu radiowym dotykał innej materii. Mówił do innych ludzi. Jego epoka to nie był czas ultranowoczesnego, stechnicyzowanego przekazu telewizyjnego, gdzie nie ma miejsca na filozofowanie. Skończył się romantyzm, podkreślanie wysiłku i drogi, jaką musiał przejść dany sportowiec do tego, by sięgnąć po medal.
Robert Korzeniowski zauważa, że także ludzie byli wtedy inni i inne były oczekiwania. - Kto z nas wsłuchuje się dzisiaj w 20-minutowe reportaże radiowe. Ja czasem jeszcze próbuję, ale też coraz rzadziej. Dzisiaj przekaz jest zupełnie inny, bo i odbiorca czego innego wymaga.
Ryszard Szurkowski z sentymentem wspomina dawne czasy. - Przypominam sobie telewizyjnych dziennikarzy i ich pytania typu - czym jest dla pana kolarstwo. To dla mnie czar! Odpowiadałem, a to odbijało się szerokim echem po całej Polsce. W każdym razie większość dziennikarzy, zanim przyszła do mnie, najpierw jechała do mojego brata, odwiedzała mój klub, rozmawiała z trenerem. Mieli zatem dużą wiedzę na mój temat. Ich pytania były zaskakujące, pogłębione. A poza tym kiedyś i mistrzów było więcej. Żeby ich wszystkich dobrze przedstawić trzeba było czegoś więcej niż tylko podanie wyników. Dziś na przykład prawie nic nie mówi się o trenerach.
Robert Korzeniowski podkreśla, że dzisiaj praca komentatora wygląda zupełnie inaczej. Kiedyś samo życie biegło wolniej, nie było konkurencji na rynku mediów. Obecnie komentator nie ma czasu na dwutygodniowe przygotowywanie się do wywiadu. Ma do tego ludzi, którzy przygotowują mu materiały, a on tylko, z zebranego materiału, wyciąga wnioski. Kiedyś zresztą trudniejszy był dostęp do informacji, a dzisiaj - do samych sportowców.
- Duża część mediów szuka dzisiaj sensacji - ripostował Adam Krzesiński - Dlatego się odgradzamy.
Rola mediów
A czego obecnie oczekuje widz od dziennikarza czy komentatora sportowego? - Nie ma złotego środka - mówił redaktor Heflich. Geniusz Jana Tomaszewskiego wynikał z jego osobowości. On opowiadał w taki sposób, że ja byłem z nim tam gdzieś daleko - na boisku, hali, na torze. Komentator albo jest kimś, kto ma coś do powiedzenia, albo nie. To magia, a wiele zależy od refleksu. Od tego jak zareagujesz na wydarzenia i jak przekażesz to, co sie dzieje. Jednocześnie wielość mediów pozwala obecnie widzowi wybierać jakie medium chce oglądać, którego komentatora słuchać, jaka narracja bardziej mu się podoba.
Sebastian Szczęsny poprosił gości, by zastanowili się czy sport może dziś istnieć bez mediów. Adam Krzesiński zauważa, że sport amatorski nie potrzebuje mediów. - Ale wyczynowy już tak. Potrzebne są przecież wzorce. Waldemar Heflich zauważa, że media są dzisiaj żyrantem sportowców. To przecież dzięki nim pozyskiwane są dzisiaj pieniądze dla sportu. - Media zauważyły, że na sporcie można zrobić duże pieniądze, wiec same będą kreowały takie dziania sportowe, żeby na tym zarobić. Ale pozostałe - niestety - zignorują, wyrzucą poza nawias. Dlatego to media dzisiaj decydują, jakie dyscypliny się liczą. Mało tego, media w niektórych krajach kreują modę na którąś dyscyplinę i robią to tylko z merkantylnego punktu widzenia!
Robert Korzeniowski zwraca jednak uwagę, że to działa w dwie strony. Dlaczego media tak lubią pokazywać sport - bo to emocje na żywo. Poza wydarzeniami politycznymi, daje on autentyczną adrenalinę. Przecież nie znamy wyniku. - To nas nakręca, napędza. I presja zaczyna działać w dwie strony. Media stają się zakładnikiem sportu. Bo my kibice, głodni emocji, zaczynamy wywierać presję na nie, by pokazywały określone produkty sportowe. Czyli najpierw media narzucają sportowi pewne reguły gry, a potem, kiedy już się coś przyjmie, wtedy jest to tak nieracjonalnie nakręcane, że media muszą, czy chcą czy nie, oferować je odbiorcom.
Czy jednak media powinny relacjonować wydarzenia sportowe pozostawiając osąd odbiorcy czy wręcz przeciwnie - powinny go kształtować? Goście byli zgodni, że nie ma czegoś takiego, jak obiektywny komentarz. Każdy z nas wyraża swoje opinie, choć oczywiście powinno się w komentowaniu wyważać proporcje.
Nadzieja w regionach i kanałach tematycznych
Młodzi dziennikarze i ich nauczyciele z Grodziska Mazowieckiego opowiadają, jak duży wśród czytelników - uczniów szkół gimnazjalnych - jest głód informacji na temat regionalnych wydarzeń sportowych i jednocześnie jak bardzo młodzi, początkujący sportowcy, chcą, by o nich pisano. Okazuje się, że takie informacje działają jak motor. Napędzają, zachęcają do dalszego wysiłku młodych sportowców. Robert Korzeniowski przyznaje, że w jego szkole był radiowęzeł, który pełnił bardzo ważną funkcję. - To, że coś mówili na nasz temat, było na tym etapie moją podstawową motywacją do dalszych treningów - wspomina.
Ryszard Szurkowski trafnie zauważa, że role promowania sportu wśród młodzieży muszą przejść media regionalne. O wielkim sporcie piszą i mówią dzisiaj wielkie media, ogólnopolskie. A regionalne, gminne, powiatowe powinny relacjonować te lokalne zawody, międzygminne czy nawet międzyszkolne. Z takiej rywalizacji wyrastają przecież wielcy sportowcy.
Z tym stwierdzeniem zgadza się Waldemar Heflich. Zauważa jednak, że nie wszystkie regionalne media chcą o tym pisać. - Nasz miesięcznik organizuje duże, ciekawe regaty u wybrzeży Gdyni. Wydawałoby się, że to doskonały temat dla mediów regionalnych. A co one robią? One stoją do tej wody tyłem! Interesują je wyniki ogólnopolskich i międzynarodowych rozgrywek. Rolę promocji sportu powinny zatem przejąć na siebie media regionalne, gdyż widz ogólnopolski nie oczekuje od dużych mediów informacji o charakterze lokalnym. Dlatego obecnie trudno oczekiwać, by pojawiały się na przykład w TVP 1 programy typu "Piłkarska kadra czeka" z lat 90. ubiegłego wieku.
Robert Korzeniowski chwali się jednak, że dla jednego, tego rodzaju programu, udało się wywalczyć miejsce w ramówce. - Ale znowu dotyczącego piłki nożnej i tylko dlatego, że Polska wygrała organizację Euro 2012. Dzisiaj zresztą młodzież nie kupuje w okienku TV znanego komentatora opowiadającego o jakiejś dyscyplinie sportu i o drodze od kopania piłki na wiejskim podwórku, poprzez kopanie na największych stadionach piłkarskich, skończywszy na karierze trenerskiej - mówi Robert Korzeniowski. - Najwięcej informacji o interesującej ich dyscyplinie czerpią dziś z Internetu.
Rozmówcy zauważają, że także dzieci jako odbiorcy mediów mają już inne potrzeby. Kiedyś czekały na dobranockę. Teraz już nie, gdyż w każdej chwili mogą obejrzeć bajkę na którymś z kanałów tematycznych. Podobną rolę mogą więc pełnić kanały sportowe - emitować programy o bardziej niszowych dyscyplinach sportowych, które jednak mają swoich odbiorców. Robert Korzeniowski odwołuje się do liczb, badań, które wyraźnie określają, jakich programów widz oczekuje od mediów ogólnopolskich. - To z powodu badań jesteśmy tacy odporni na przykład relacjonowanie mistrzostw świata w badmintonie.
Adam Krzesiński dodaje, że zainteresowanie daną dyscypliną determinują sukcesy sportowe. - Tak było kiedyś z tenisem stołowym. Tak jest teraz ze skokami narciarskimi. - Ale - dodaje Korzeniowski - wystarczy, że przychodzi słabsza passa, a już to odbija się na słupkach oglądalności. Najbliższy przykład to słabsza forma naszych pływaków na mistrzostwach Europy, która od razu wpłynęła na oglądalność relacji z zawodów.
Konkluzja zgromadzonych gości jest wspólna. To media regionalne oraz tematyczne muszą przejść rolę promowania sportu w mniejszej, lokalnej skali. To tam powinny być śledzone losy ambitnych, utalentowanych dzieci i młodzieży. Dobrze przygotowane relacje z lokalnych rozgrywek sportowych mają szanse uzyskać większą widownię, niż gdyby były one transmitowane w którymś z programów ogólnopolskich, bo tu nie ma zapotrzebowania na tego rodzaju audycje. W regionach ramówki nie są zdeterminowane badaniami. Tu liczy się intuicja redaktorów i osób zarządzających mediami. Ci, którzy to zauważyli, doskonale sobie dziś radzą i mogą pochwalić sporym zainteresowaniem widzów, słuchaczy czy czytelników. Tu jest więc nadzieja, że o młodych będzie się pisać, mówić i że będą oni mieli wsparcie mediów oraz sponsorów działających jak motor napędowy ich sportowej kariery.
Partnerzy Medialni: Polskie Radio Jedynka, Onet.pl
Partner: Polski Komitet Olimpijski
Sponsor: Restauracja Moonsfera