Specjalnie dla "Żagli" komentuje ZBIGNIEW KANIA - olimpijczyk z Monachium (1972)
Z pewnością jedenaste miejsce w piątym wyścigu nie mogło być dla Mateusza satysfakcjonujące. Tym bardziej, że warunki do żeglugi wydawały się bardzo dobre. Słaby start w jednym wyścigu sprawia, że potem szybko chce się człowiek zrehabilitować.
Presja, stres, atmosfera walki - wszystko to nie jest dobrym doradcą. Falstart jest oczywiście błędem, ale kiedy walczy się o najwyższe trofea trudno żeglować asekuracyjnie i bojaźliwie. Mateusz nie jest żółtodziobem i wie co robi. Ryzyko wkalkulowane jest w każdy sport. Swoją drogą, nie mogę zrozumieć działania komisji regatowej, która tak późno poinformowała naszego zawodnika o błędzie. Uważam jednak, że nie ma co włosów rwać. Jest jeszcze sporo wyścigów, to dopiero półmetek. Jeżeli nad Zatoką Sarońską nadal będą wiały wiatry średnie i silne Mateusz da sobie radę. Nie wiadomo natomiast jak byłoby gdyby zawody przebiegały przy bardzo słabych wiatrach. Tego obawiałbym się bardziej. Takich warunków nie lubi nikt, bo wówczas to głównie przypadek decyduje o losach rywalizacji. Jeśli zatem warunki wietrze nie zmienią się drastycznie - powinno być dobrze. Mateusz jest przecież niezwykle doświadczonym, wie co zrobić, aby dobrze skoncentrować się przed następnymi wyścigami. Z pewnością dwa niezbyt udane starty nie wpływają kojąco na psychikę, ale Mateusz poradzi sobie z właściwą mobilizacją. Mateusz Kusznierewicz jest twardy i odporny psychicznie. Znam go od dziecka i wiem, że jest profesjonalistą w każdym calu. Czy wierzę w to, że znowu zdobędzie medal? Jestem tego pewien!
Wysłuchał Paweł Paterek