Samotnie "Asterkiem" po Bałtyku
Jerzy Kuliński na swojej stronie internetowej opublikował relację z rejsu, który prawdopodobnie będzie kandydatem do konkursu Rejs Roku - Nagroda "Żagli": To jest news mobilizujący. Marek Kaczorowski z Pasłęka pokazuje jak aktywnie i dzielnie można cieszyć się życiem po przeszczepie nerki. Tak mi się wydaje, że dopiero po takiej operacji to życie można w pełni docenić. Trzeba być dzielnym, mieć ambitny cel przed oczyma. Sam Marek przyznaje, że największa radość teraz to właśnie spełnienie morskich marzeń. Ten rejs własnie był taki.
W ostatnich zdaniach nasz Korespondent coś wspomina o kolejnym marzeniu.
SSI czeka na kolejny raport.
Gratuluję !
Żyjcie wiecznie!
Don Jorge
_________________________
Witam, Don Jorge.
Przeczytałem w okienku SSI kilka relacji z rejsów na małych jachtach co mi się spodobało, chwała im za to. Postanowiłem też zdać relację ze swojego pierwszego i samotnego rejsu morskiego: start z Elbląga nastąpił 2 sierpnia około godziny 16. Dotarłem do mostu w Rybinie - to był pierwszy etap. Następnego dnia ruszyłem dalej, a wieczorem zacumowałem w Jacht Klubie im. Conrada w Górkach Zachodnich.
Morski etap rozpoczął się 4 sierpnia. Po śniadaniu ruszyłem do Władysławowa tam nocleg. 5 sierpnia etap do Łeby i 6-tego dotarłem do Ustki. W Ustce spędziłem tydzień z powodu pogarszającej się pogody, zapowiedz sztormu - zawsze lepiej poczekać. Oczywiście nie ominęłojachtu obijanie się o opony.
Ustka za rufą
.
Dopiero w piątek 12 sierpnia ok. godziny 16-tej postanowiłem ruszyć dalej - obierając kurs na Bornholm. Prognoza była w miarę dobra wiatr 4-5 pózniej 5-6 NE przy stanie morza 3, przelotny deszcz. Pierwsze mile to oczywiście ominięcie poligonu, a o godzinie1810 zwrot i kurs na wyspę. Wieczór i noc przebiegła bez problemów, fala nie była zbyt uciążliwa, ale za to przelotne deszcze za każdym razem zmuszały mnie do ubierania sztormiaka, było ciepło. O godzinie 0720 byłem na S od latarni Dueodde w odległości około 1M, gdzie mijałem się z wielkim pływającym "żelazem". Miało być inaczej, portem docelowym miał być Snogebaek potem Christianso , ale jak to określiłeś " wschodni duj" (a wiała szóstka) zmusiła mnie do odwiedzenia zawietrznego Ronne. Płynąc wzdłuż wyspy wiatr zmalał do 5B, a i fala trochę się uspokoiła. Do Ronne dotarłem około południa, zacumowałem, opłaciłem pobyt i usiadłem sobie przy kawie i co - i nic spokój, cisza, nikt nie chodzi, nikt nie pyta : kto, co i po co, po prostu leniwa sobota. A u nas hałas, pełno durnostojek, smażalni ryb, a od nich smród.
W Ronne
.
W niedzielę powrót , start o godz.1500, pogoda dobra, zapowiadany wiatr 4 póżniej 5-6 E i ok. 0100 - 0200 ma się zmienić na S i docelowo na SW.- pasuje. Pierwsze 20 mil minęło spokojnie
póżniej wiatr wzrósł do sześciu, aż osiągnął siedem , takie 14-15 m/s , fala również wzrosła, co zmusiło mnie do pilnowania tych wypiętrzonych. Trwało to ok. dwóch godzin aż wiatr zmalał do 11-12 m/s. i z tym wiatrem dotarłem aż na Zatokę Pomorską. Dopiero ok 0100 zaczął się zmieniać na S póżniej na SW i malejąc na 5 okresami 6B. Wreszcie o 0130 zwrot i obrałem kurs na Kołobrzeg.
Kurs na Kołobrzeg
Do Kołobrzegu płynąłem już bez niespodzianek i osiągnąłem port o godzinie 1030. Nocleg w małej zarośniętej liliami marinie, ale spokojnie. We wtorek start do następnego etapu czyli do Władysławowa, jest to trzeci nocny etap, spokojny etap. Omijając poligon 6b i 6 dotarłem do celu w środę po południu. We Władysławowie to prawie jak w domu.
Czwartek 18 sierpnie to już ostatni etap morski - kurs Górki Zachodnie, trzeba było jeszcze opłynąć poligon przy Helu nr.11 i została prosta do ujścia Wisły Śmiałej do, której wpłynąłem o 310 . Zacumowałem w Jachtklubie Stoczni Gdańskiej po zewnętrznej stronie. Cały rejs zakończyłem w piątek 19 sierpnia o 2020 w HOW "Bryza" w Elblągu. Ogółem przepłynąłem 583 M, a część morska rejsu to przepłynięte 504 M i trzy nocne etapy. Jacht Aster 703 "Mr.Orkan" POL 8329 jest wyposażony: radio morskie, GPS Garmin map76, radyjko "Degen" plus laptop z programem do odbioru prognoz tekstowych RTTY, atlasy z mapami BHMW 3021,3022 i NV Verlag seria 4, dwa kompasy w tym namiarowy, lornetka, środki bezpieczeństwa w tym szelki z linką i autopilot Simrad TP22 , twoje oba przewodniki , locje ,spis świateł, radiostacji BHMW itp. Niezbędna okazała się farelka bez, której przez trzy tygodnie zmuszony bym był chodzić i spać w wilgotnych ciuchach.
To był wspaniały rejs, mokry ale wspaniały, bardzo dobra szkoła praktycznego żeglarstwa. Trzy lata minęły od kupna jachtu, po zimowych remontach, wyposażeniu i po dwu i pół letniej "okupacji" Zalewu Wiślanego i Zatoki Gdańskiej, gdzie poznałem jacht w różnych warunkach atmosferycznych. To pozwoliło mi na wybranie się na opisany rejs. W życiu ważne też jest spełniać swoje marzenia.
Właśnie kombinuję jak w następnym roku popłynąć do Tore, do tej żółtej bojki.
Koniecznie kamizelki a dla samotników szelki.
Pozdrawiam serdecznie:
Marek Kaczorowski.
Pasłęk 15.09.2011.