Rosyjska Arktyka 2013 - Z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu

2013-02-17 15:46 archiwum Żagli
_
Autor: Materiały prasowe organizatorów wyprawy Rosyjska Arktyka

Czwartego czerwca b.r. z Gdańska wyruszy niezwykła wyprawa. Jej celem będzie żegluga wokół arktycznych archipelagów Ziemi FranciszkaJózefa oraz Nowej Ziemi - a także dotarcie jak najdalej na północ, aż po granice pokrywy lodowej otaczającej biegun północny. „Żagle" objęły patronatem ten niecodzienny rejs.

Już początek wyprawy zapowiada się niezwykle emocjonująco. Jej trasa wiedzie bowiem przez Sankt Petersburg, Kanał Bałtycko-Białomorski i Morze Białe na Archipelagi Ziemi Franciszka Józefa i Nowej Ziemi. Obejmie więc cztery morza: Bałtyckie, Białe, Barentsa i Karskie, największe jeziora naszego kontynentu - Ładogę i Onegę, oraz trzydzieści siedem śluz Kanału Bałtycko-Białomorskiego.

Wyprawę poprowadzą: kpt. Maciej Sodkiewicz ("bo żaden koniec świata nie jest zbyt odległy, by tam popłynąć"), kpt. Aleksandra Emche ("bo jak pływać, to z rozmachem - morze to moje drugie imię"), oraz kpt. Tomasz Kulawik ("bo życie jest zbyt krótkie, aby siedzieć w domu"), na stalowym jachcie s/y BARLOVENTO II 15,9 m długości i 100 m2 żagla. Jest to dzielna jednostka typu Rigiel, wybudowana w 1988 roku przez Stocznię Remontową w Szczecinie. Barlovento II powstał z myślą o dalekich i trudnych wyprawach i doskonale sprawdził się już w rejonach północnych, między innymi w rejsie dookoła Jan Mayen, Islandii i przez cieśninę Pentland Firth, oraz w rejsie dookoła Zachodniego Spitsbergenu. Tym razem popłynie jeszcze dalej...

Ze względu na skalę przedsięwzięcia, wyprawa zaplanowana została w 3 modułach, obrazujących trzy różne oblicza żeglugi po wodach Rosji. Trasę podzielono na 6 etapów, na które obecnie kompletowane są załogi.

 

MODUŁ 1 – WROTA ROSJI

Pożeglujemy wzdłuż wschodnich wybrzeży Morza Bałtyckiego oraz Zatoki Fińskiej docierając do Sankt Petersburga. Stolica carów, ukształtowana według woli Piotra I, nie bez przyczyny nazywana jest Wenecją Północy. Miasto przecinają dziesiątki kanałów, a zabytkowa architektura wprawia w zachwyt swoim bogactwem i przepychem. Miejsce to ma dwoistą naturę. Z jednej strony Petersburg jest miastem bardzo europejskim, jednym z najpiękniejszych miast całej Europy. Z drugiej strony jego dusza jest prawdziwie rosyjska. Oto otwierają się przed nami monumentalne wrota Rosji...

Ten moduł realizować będą etapy 1 i 6 wyprawy.

 

MODUŁ 2 – CERKWIE I ŁAGRY

Będziemy żeglować przez największe jeziora Europy – Ładogę i Onegę. Swym charakterem przypominają one morze – występują tu sztormy a wysokość krótkiej, stromej fali, dochodzi nawet do 8 metrów. Tyle tylko, że woda jest słodka...

Zobaczymy malownicze drewniane wioski przycupnięte tu i ówdzie na wyspach i brzegach jezior. Zwiedzimy urokliwy szlak zabytkowych monastyrów, stanowiących jedną z kolebek rosyjskiego prawosławia. Przeniesiemy się w miejsca, gdzie z zielonych równin Karelii wyłaniają się błyszczące w słońcu piramidy cerkiewnych kopuł, a wnętrza świątyń skrywają piękne, pachnące kadzidłem ikonostasy.

Potężne wrota śluzy wyznaczą początek Kanału Bałtycko–Białomorskiego, zbudowanego na polecenie Stalina rękami więźniów Biełbałtłagu. Łącznie, za pomocą systemu 37 śluz, przepłyniemy 227 kilometrów drogi wodnej wiodącej przez najdziksze i niezamieszkałe tereny karelskiej tajgi, a następnie wypłyniemy na słone wody Morza Białego. Zatrzymamy się na wyspach Sołowieckich, gdzie po rewolucji październikowej w murach jednego z najważniejszych monastyrów Rosji założono pierwszy sowiecki łagier.

Ten moduł realizować będą etapy 2 i 5 wyprawy.

 

MODUŁ 3 – ARKTYKA

Rosyjska Arktyka to najtrudniejsza i najbardziej wymagająca część Wyprawy. Przez Morze Białe i Morze Barentsa dotrzemy do dziewiczych archipelagów Nowej Ziemi i Ziemi Franciszka Józefa włączonych do stworzonego w 2009 roku Parku Narodowego.

Dzięki ciepłemu Golfsztromowi Ziemia Franciszka Józefa jest najbardziej na północ wysuniętym obszarem świata gdzie da się dopłynąć jachtem. Jednocześnie, jako że geologicznie wyspy te leżą na szelfie kontynentalnym Europy, stanowią one północny skraj całego kontynentu. Krajobraz składa się ze wspaniałych śnieżnobiałych lodowców, u stóp których wylegują się niepoliczalne kolonie morsów. Spotkać tu można także polarne niedźwiedzie. Zamierzamy dopłynąć najdalej na północ jak tylko się da. Aż po granice pokrywy lodowej otaczającej biegun północny.

Opłyniemy Nową Ziemię, która z uwagi na pozostałości nie istniejących już rosyjskich poligonów atomowych, dla żeglugi obcych bander stanowi obszar w zasadzie zamknięty. Zagraniczny jacht może tam wpłynąć jedynie po uzyskaniu oficjalnego zaproszenia od strony rosyjskiej. Do tej pory żaden polski jacht nie dopłynął do brzegów Nowej Ziemi...

Ten moduł realizować będą etapy 3 i 4 wyprawy.

 

TRASA WYPRAWY

ETAP 1

Gdańsk - Liepaja - Tallin - Sankt Petersburg

4 - 15 czerwca 2013

 

ETAP 2

Sankt Petersburg - Ładoga – Onega - Kanał Białomorski - Wyspy Sołowieckie - Archangielsk

15 czerwca - 6 lipca 2013

 

ETAP 3

Archangielsk

Ziemia Franciszka Józefa – Murmańsk

6 - 28 lipca 2013

 

ETAP 4

Murmańsk - Ziemia Franciszka Józefa - Nowa Ziemia - Archangielsk

28 lipca - 20 sierpnia 2013

 

ETAP 5

Archangielsk - Wyspy Sołowieckie - Kanał Białomorski - Onega - Ładoga - Sankt Petersburg

20 sierpnia – 8 września 2013

 

ETAP 6

Sankt Petersburg - Tallin - Liepaja - Gdańsk

8 - 19 września 2013

 

ZIEMIA FRANCISZKA JÓZEFA

W 1873 roku austro-węgierska wyprawa badawcza wyruszyła w Arktykę by dotrzeć do bieguna północnego. Na  swoim szlaku polarnicy natknęli się na niewielki archipelag rozciągających się między 80.0°N a 81.9°N. Cesarsko-królewscy patrioci ostatni skrawek lądu nad Eurazją nazwali imieniem panującego cesarza, a wyspy ochrzcili imionami członków rodziny cesarskiej.

Ten skrawek północnego lądu pod każdym względem zawiódł swoich odkrywców: rozciągające się wokół niemal przez okrągły rok pola lodowe rozwiewały nadzieje na istnienie mitycznego, wolnego od wody oceanu, którym można by pożeglować na Biegun Północny. Lodowaty klimat, ze średnimi temperaturami oscylującymi nawet latem ledwie w okolicach 0°C, surowy, niemal kompletnie pozbawiony roślin krajobraz nie nadawał się ani do osadnictwa, ani do gospodarczej eksploatacji. To, że białe plamy na mapie wypełniły się wkrótce konturami północnych wysp, to zasługa nieposkromnionej ciekawości XIX-wiecznych badaczy dążących do kolejnych odkryć – dla nich samych.

Na Ziemię Franciszka Józefa na przełomie XIX i XX wieku co kilka lat wracały ekspedycje badawcze – zawsze z tym samym skutkiem: nową porcją pomiarów meteorologicznych opisujących arktyczny klimat i wnioskiem że jedynie foki, morsy i niedźwiedzie polarne mogą czuć się tam jak w domu. Nawet wielorybnicy nieczęsto zapuszczali się na te pokryte lodowym pakiem wody, uznając, że potencjalna zdobycz nie jest warta ryzyka związanego z żeglugą w lodzie. Nikt nie spieszył się, by ogłosić swoją władzę na tym terenie.

Dopiero w latach 20tych XX wieku Związek Radziecki i Norwegia rozpoczęły spór o to, kto zaanektuje północne wysepki na Morzu Barentsa. Ostatecznie postawił na swoim Stalin, najpierw wysyłając tam okręt patrolowy, potem rozbudowując stałą bazę polarną na Ziemi Victorii.

II wojna światowa przerwała utopijne plany sowieckiego osadnictwa w Arktyce, ale nie zmniejszyła zainteresowania polarnymi regionami. Dokładna prognoza pogody była krytyczna dla powodzenia operacji wojskowych na dalekiej północy, a sieć stacji radiowych pozwalała utrzymać komunikację niezbędną na tworzących się nowoczesnych arenach wojennych. Nie były to zbyt szczęśliwe przedsięwzięcia – ludzie i technika najpóźniej po drugiej zimie przegrywali z lodowatą naturą.

Po wojnie, gdy świat podzieliła żelazna kurtyna, północne, puste tereny stały się jedna z najpilniej strzeżonych stref. Związek Radziecki manifestował potęgę utrzymując w rosyjskiej Arktyce liczne całoroczne bazy – m.in. bazę lotniczą na Ziemi Aleksandry, najbardziej wysuniętej na zachód wyspie archipelagu Franciszka Józefa. Rosyjska Arktyka stała się de facto zamkniętą strefą zmilitaryzowaną, do której nikt poza wąską grupą radzieckich naukowców – i żołnierzy – nie miał dostępu.

Drzwi w Rosyjską Arktykę uchyliły się – i to na krótko - dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego. W latach 90tych nikt nie miał głowy ani środków, by strzec morsko-lądowych granic wśród lodowej pustki. Zachodni badacze, podróżnicy i poszukiwacze wrażeń po raz pierwszy po wojnie wylądowali na Ziemi Franciszka Józefa – i przywieźli zdjęcia: z jednej strony wspaniała, surowa natura, z drugiej – popadające w ruinę bazy wojskowe i rdzewiejące beczki z ropą, w każdej chwili grożące katastrofą ekologiczną.

Takie obrazy to już przeszłość. Nowa Rosja dbając o wizerunek nowoczesnego państwa, od początku XXI wieku zaczęła wdrażać program ochrony obszarów arktycznych. W 2009 roku stworzono Park Narodowy Russkaja Arktika, z nieużywanych baz zaczęto wywozić stare paliwo i chemikalia, pod osobistym patronatem prezydenta Putina wdrożono programy monitorowania populacji zwierząt zagrożonych wyginięciem. Odbudowano również system nadzoru nad żegluga po rosyjskich morzach arktycznych.

Pozytywne zmiany mają też swoją ciemniejszą stronę – w Rosyjską Arktykę już nie można pożeglować ot tak sobie – znów potrzebne są liczne zgody i pozwolenia. Na szczęście wiemy, jak je uzyskać.!

 

NOWA ZIEMIA

Stworzony w 2009 roku Park Narodowy Russkaja Arktika obejmuje nie tylko Ziemię Franciszka Józefa. W jego skład wchodzi również archipelag Nowej Ziemi. Patrząc na mapę czy zdjęcia satelitarne na pierwszy rzut oka można nie dostrzec, że to w istocie dwie wyspy – Północna i Południowa – rozdzielone cieśniną Matoczkin Szar. To już północno-wschodni kraniec Europy, dalej na wschód jest już tylko Morze Karskie – i Azja.

Badania dowodzą, że ludzie dotarli tu już w średniowieczu – ale nie zostali na długo. Willem Barents zimował na północnym krańcu archipelagu, gdy wyruszył szukać przejścia północno wschodniego. Ale dopiero w XIX wieku zaczęły tu powstawać całoroczne kolonie rybaków, myśliwych i wielorybników. Dziś ponad 2000 osób mieszka stale na Wyspie Południowej, w osiedlu Biełuszja Guba.

Jednak z faktu, że żyje tu całkiem spora grupa ludzi nie można wyciągać pochopnych wniosków – wcale nie łatwiej dostać się tu niż na niemal bezludny archipelag Franciszka Józefa. Przecież Nowa Ziemia była przez dziesięciolecia strefą zamkniętą, a połowę jej powierzchni zajmował eksperymentalny poligon atomowy. To tutaj, na półwyspie Suchoj Nos zdetonowano Car-Bombę, największy na świecie ładunek nuklearny.

I choć próby nuklearne obłożono moratorium ponad 20 lat temu a poligon atomowy zlikwidowano, Biełuszja Guba wciąż pozostaje miastem zamkniętym, a cały archipelag jest uznawany za specjalną strefę nadgraniczną – aby się tam dostać potrzebne jest specjalne zezwolenie. Dla żeglugi obcych bander cały ten obszar jest w zasadzie zamknięty – no chyba, że zagraniczny jacht uzyska oficjalne zaproszenie – wystosowane na przykład przez park Narodowy...

 

KANAŁ BAŁTYCKO-BIAŁOMORSKI

Trudno powiedzieć, kto jako pierwszy pomyślał, by przebić się przez wyrzeźbione lodowcem skalne progi rozdzielające zlewnie mórz Białego i Bałtyckiego - i otworzyć spławną drogę, która zastąpiłaby splątane ścieżki na bagnach Karelii. Już w XVI wieku kupcy podróżujący do Nowogrodu zauważyli, że gdyby nie skalne progi i mielizny, całą drogę z Archangielska do ówczesnej stolicy Rosji dałoby się przebyć prosto i wygodnie – wodą. 

W 1702 roku, prowadzący wojnę ze Szwecją Piotr I skorzystał z drogi przez Karelię by sprowadzić rosyjską flotę stacjonująca na Morzy Białym na jezioro Onega. Gdy tysiące chłopów wlokło na leżach z bali carskie fregaty, pojawiały się głosy, że ich pracę można by wykorzystać na przekopanie kanału...

Do pomysły budowy kanału łączącego Bałtyk i Morze Białe wracano wielokrotnie w XIX i na początku XX wieku. Wydawało się, że wybuch rewolucji w 1917 roku położy kres tym mrzonkom, ale w 1930 roku Stalin zdecydował, że do wielkich planów inwestycyjnych pierwszej pięciolatki, dołączona zostanie budowa Kanału Bałtycko-Białomorskiego.

Pierwsze prace zaczęto jesienią 1931 roku - od wyznaczenia daty otwarcia Kanału - postanowiono, że pierwsze statki ruszą na południe dokładnie 1 maja 1933 roku. Dysponując tym założeniem, nadzorowane przez czekistów brygady więźniów wbiły w ziemię pierwsze łopaty - nie czekając nawet na projekt inżynieryjny.

Na budowie kanału brakowało wszystkiego. Niedostatek inżynierów rozwiązano dość prosto, ściągając rozsianą po wszystkich łagrach imperium kadrę profesorską technicznych uczelni - lub zsyłając na katorgę tych, którzy dotąd uniknęli tego losu. Dużo trudniej było sobie poradzić z brakiem podstawowych surowców: nie było stali, cementu, dźwigów.

Były za to łopaty, kilofy i drewniane taczki, drewniane kołowroty i drewniane platformy na ociosanych pniakach zamiast kół... Nie brakło tylko niewolniczej pracy - w szczytowym okresie przy budowie Kanału pracowało jednocześnie ponad sto tysięcy łagierników. Różne szacunki mówią, że przez wszystkie obozy Biełbałtłagu przewinęło się od 250 do 300 tysięcy osób, z czego - według Sołżenicyna - zginęło blisko dwieście tysięcy. Nowsze szacunki są bardziej optymistyczne - życie stracić miałby ledwie co trzeci z budowniczych kanału...

Ale Biełomorsko-Bałtycki Isprawitielno Trudowoj Łagier miał jeszcze inny cel niż tylko wybudowanie jak najszybciej i jak najtaniej imponującej drogi wodnej. Miał to być również wielki eksperyment społeczny przeprowadzony zgodnie z doktryną Dzierżyńskiego - "próba przekuwania charakteru ludzi za pomocą trudu". Każdy więzień był przypisany do jednego z obozów-węzłów, odpowiedzialnych za realizację konkretnego odcinka Kanału – a tam do kolektywu. Kolektyw zaś zarządzał wspólnym barakiem, wspólnymi narzędziami, wymuszał samokrytykę, i motywował do wyrabiania wyznaczonych norm. Norma wszak była najważniejsza - według obowiązującej w BBL zasady 'kotła' tylko ten, kto wyrobił normę, zasługiwał na posiłek.

Po szesnastu miesiącach katorżniczej pracy do ukończenia pozostał krytyczny odcinek przez najwyżej położone okolice jeziora Wyg. Jedynie zimą, gdy lód i śnieg stabilizował wody, można było przebić śluzę między wysoko położonym zbiornikiem, a kanałem prowadzącym w dół, w kierunku jeziora Onega.

Od stycznia 1933 roku praca na zagrożonym odcinku trwała bez ustanku dzień i noc - i tak aż do kwietnia. Przez ostatnich kilka dni ludzie pracowali dosłownie bez wytchnienia, bez przerw na sen czy posiłek. Opłaciło się - 1 maja 1933 Josif Wissarionowicz Stalin mógł dokonać oficjalnego otwarcia Kanału.

A jednak generalissimus nie był zadowolony. Inspekcja kanału, którą przeprowadził osobiście już w lipcu 1933 roku z pokładu parostatku Anochin nie pozwalała żywić złudzeń, że Kanał Bałtycko Białomorski spełni pokładane w nim nadzieje. Wąski i głęboki na ledwie trzy-trzy i pół metra (obecnie pogłębiony do czterech metrów) nie pozwalał na przejście większych jednostek marynarki wojennej. Zostawała jedynie drobna flota handlowa, a to przecież zdecydowanie za mało jak na tak wielkie przedsięwzięcie...

 

DREWNIANE SKARBY KIŻY

Południowy kraniec Kanału Bałtycko-Białomorskiego wychodzi w wody jeziora Onega, drugiego największego jeziora Europy.  Cała północno-zachodnia część akwenu usiana jest półwyspami i wysepkami – to Zaonieże. Jedna z wysepek, Kiży,  była zamieszkana od tysiącleci, a od XVI wieku stanowiła centrum regionu. Tu koncentrowała się administracja i tutaj postanowiono wznieść okazałą świątynię – drewniany kompleks Cerkwi Przemienienia Pańskiego.

Charakterystyczna piramida 22 kopuł pokrytych lśniącą, osikową łuską, które wieńczą największą i najstarszą (zbudowaną na początku XVIII wieku) świątynię, stała się symbolem całego regionu. Tuż obok, w 1764 roku, rozpoczęto budowę cerkwi zimowej pod wezwaniem Wstawiennictwa Matki Bożej, wyraźnie nawiązując stylem i kompozycją do starszej budowli.

Kompleks Cerkwii Przemienienia Pańskiego to nie wszystkie zabytki, jakie znajdują się na Kiży. W 1951 roku stworzono na wyspie rezerwat architektury drewnianej i zaczęto przenosić tutaj tradycyjne domy i kaplice z całego regionu. W 1966 roku skansen udostępniono zwiedzającym. Oprócz cerkwi można zobaczyć tu domy zamożnych chłopów, małe kaplice, spichrze, stodoły, młyny, kuźnie - a wreszcie banie, bez których w północnej Rosji od stuleci nie wyobrażano sobie życia. Elementy tej niezwykłej kolekcji zostały w 1990 roku wpisane na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

 

WYSPY SOŁOWIECKIE

Pierwszy eksperymentalny obóz sowieckiej Rosji, założony w 1923 roku w murach jednego z najważniejszych monastyrów rosyjskiego prawosławia. Odmawiający pracy, szkodnicy i próżniacy, podejrzani o nielojalność przedstawiciele mniejszości narodowych, zdeprawowani moralnie wrogowie klasowi, wyznawcy religijnych zabobonów i zwykli kryminaliści mieli się tam - przez pracę w kolektywie - przemienić w przykładnych obywateli sowieckiej ojczyzny.

Propagandowe filmy z przełomu lat 20 i 30 XX wieku prezentują życie zakluczonnych niemal jako sielankę. Nie pokazywały, jak wyglądało tam życie w niekończąca się polarną noc, gdy wyjechali operatorzy z kamerą. A jednak prawda o prymitywnych warunkach życia, niewolniczej pracy ponad siły i permanentnym, łamiącym charaktery nadzorze docierały do Moskwy, Leningradu czy Odessy – i terroryzowały mieszkańców.

Wbrew nieludzkim warunkom i nieustającym upokorzeniom więźniowie SŁON próbowali organizować sobie normalne życie: na Sołowkach działały dwa teatry, orkiestra kameralna, towarzystwo krajoznawcze oraz wydawnictwo, a profesorowie-zesłańcy organizowali ekspedycje badawcze na okoliczne wyspy, próbując kontynuować pracę naukową.

Ale ponura historia monastyru na Sołowkach nie zaczęła wraz z powstaniem SŁON. Tutaj wymyślono tiurmę: drewniane skrzynie, w której zamykano więźniów a następnie zasypywano ziemią, zostawiając jedynie niewielki otwór, przez podawano jedzenie. To również monachowie sołowieccy uchodzili za najpilniejszych stróży – to ich pieczy carowie powierzali szczególnie niebezpiecznych więźniów..

Po przełomie 1990 roku niszczejący klasztor na Sołowkach zwrócono cerkwi, w białe mury wrócili monachowie – modlitwą i pracą próbują zatrzeć ciemne karty przeszłości.

 

PÓŁNOCNA STOLICA ROSJI

Petersburg wyłonił się z bagien i szalonej wyobraźni Piotra I. Przez ponad 300 lat rozrastał się i piękniał, zadziwiając Europę przepychem – i do dziś jest najbardziej europejskim z rosyjskich miast. Petersburg jest wymyślny i teatralny, nieco przytłaczający swoją scenografią. To miasto szerokich arterii, rozległych parków, imponujących pałaców i 600 mostów. Fasady większości budynków pomalowano kolorowymi farbami, by wydobyć architekturę z mroku mgieł i ciemności północnego krajobrazu. Dziesiątki przecinających miasto kanałów sprawiają, że Petersburg nazwano Wenecją Północy.

Stolica carów pełna jest zabytków, które cudem tylko uniknęły zniszczenia w czasach, gdy miasto nazywano Leningradem: Barokowe kamienice przy Newskim Prospekcie, Nabrzeże Pałacowe z Pałacem Admiralicji i Soborem Izaaka – największa świątynią Petersburga, czy wreszcie Pałac Zimowy – imponująca siedziba carów, dziś mieszcząca Ermitaż – największe muzeum świata, z kolekcją ponad 3 milionów dzieł sztuki. I cumująca przy Nabrzeżu Pałacowym Aurora – pancernik, z którego wystrzał był sygnałem do rozpoczęcia rewolucji październikowej. A jeśli opuścić ścisłe centrum miasta, jest Carskie Sioło z jednym z najpiękniejszych pałaców świata (to tutaj znajduje się odtworzona Bursztynowa Komnata), jest Wielki Pałac Peterhof – letnia rezydencja carów, nie mniej okazała niż Wersal czy Hofburg, a wreszcie Twierdza Pietropawłowska – najstarsza budowla w Sankt Petersburgu...

Petersburg słynie również ze swych Białych Nocy. Miasto leży na 60stopniu szerokości geograficznej północnej i na przełomie czerwca i lipca noc trwa tu tylko 4 godziny, z czego jeszcze godzinę po zachodzie jest wciąż jasno i już godzinę przed wschodem znów można czytać na ulicach. Praktycznie nocy prawie w ogóle nie ma...

 

KPT. MACIEJ SODKIEWICZ - s p i r i t u s m o v e n s  w y p r a w y

Maciek Sodkiewicz poprowadzi najtrudniejsze, arktyczne etapy naszej wyprawy. To niespokojny duch, którego ciekawość świata pcha w najodleglejsze i najtrudniej dostępne miejsca na Ziemi - zawsze pod żaglami, bo tylko w ten sposób można jeszcze poczuć smak pionierskiej przygody. Kierując się zasadą "...bo tam nas jeszcze nie było.!" dotarł już na Spitsbergen i Antarktydę, na Alaskę i do Afryki, pod palmy Wysp Dziewiczych - i dwukrotnie na wody okalające Przylądek Horn.

Ponad 55 000 przebytych mil, ponad 130 poprowadzonych rejsów pozwoliły mu zebrać ogromne doświadczenie i umiejętności, potwierdzone brytyjskimi uprawnieniami RYA Yachtmaster Offshore, polskimi patentami kapitana jachtowego oraz kapitana Motorowodnego, czy wreszcie chorwacką licencją Voditelj Brodice. Maciek, jeśli nie żegluje akurat na któryś z końców świata, pływa jako kapitan na słynnym harcerskim żaglowcu Zawisza Czarny - lub uczy nowych adeptów żeglarstwa w założonej przez siebie Szkole Żeglarstwa SEKSTANT. Za swoją działalność na rzecz polskiego żeglarstwa w 2012 roku został odznaczony przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego Brązowym Krzyżem Zasługi.

 

K O N TA K T

kpt. Maciej Sodkiewicz

ul. Żwirki 60

83-110 Tczew

+48 791167981

+48 790758920

[email protected]

www.rosyjska-arktyka.pl

Rosyjska Arktyka 2013 - Z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu

Rosyjska Arktyka 2013 - Z Gdańska aż po granicę wiecznego lodu

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.