Roman Paszke - "Gemini 3" już bezpieczny na lądzie
W niedzielę 8 stycznia o godzinie 11.30 czasu lokalnego, 15.30 czasu polskiego (14.30 UTC) zakończyła się trwająca 2,5 godziny operacja podnoszenia z wody jachtu "Gemini 3" stojącego przy miejskim nabrzeżu. Do akcji wykorzystano 2 dźwigi i mały holownik. W akcji uczestniczyło 12 pracowników portowych. Pracami na miejscu osobiście kierował kapitan Roman Paszke, a wszystkie jego komendy na hiszpański przekładał Pablo Choćko z lokalnej Polonii.
Cała operacja była wyjątkowo trudna ze względu na duże rozmiary jachtu, prąd rzeki, pływy oceanu dochodzące do 6 metrów i boczny wiatr. W trakcie podnoszenia okazało się, że w jachcie znajdowało się znacznie więcej wody i niż początkowo przypuszczano, nie 1,5 tony ale dodatkowo ok. 5 ton (5 tysięcy litrów).
Decyzja o wyjęciu jednostki z wody była niezbędna po to aby dokładnie ocenić zniszczenia poniżej linii wodnej lewego pływaka katamaranu. Awaria nastąpiła w dniu 06.01.2012 ok. 01.00 UTC przy sile wiatru ok. 57 węzłów (106 km.h) i falach powyżej 5 m. wysokości. Po stwierdzeniu, że jacht nabiera wodę, a zatopieniu uległy trzy najważniejsze przedziały lewego pływaka: nawigacyjny, maszynowy i rufowy - Roman Paszke zdecydował o przerwania rejsu. W tym czasie Gemini 3 znajdował się ok. 317 mil morskich od Przylądka Horn. Jedynym portem bezpiecznym do osiągnięcia w tej sytuacji przez jacht było Rio Gallegos, położone w pobliżu ujścia rzeki Gallegos, oddalony wtedy o ok. 170 mil morskich. Akcja ratownicza trwała 28 godzin. Asysta argentyńskich służb ratowniczych ostatecznie nie była konieczna, ale przez kilkanaście godzin istniało niebezpieczeństwo zatopienia jachtu.
Dotychczasowe miejsce postoju jachtu przy nieosłoniętym wysokim nabrzeżu, wymagało ciągłej pracy załogi portowej, aby chronić burty przed uderzeniami o stały pomost, przy silnym prądzie rzeki i stałym ruchu wody w rytm cyklicznych przypływów i odpływów sięgających do 6 metrów różnicy. Dodatkowo, jacht cały czas nabierał wody, a pompy okazywały się za słabe i stale zatykały się. Ostatniej nocy z jachtu ręcznie wyciągnięto ok. 1200 wiader wody.
"Operacja wyciągania jachtu była bardzo trudna. Szczególnie gdy okazało się, ze jacht po lewej stronie, ze względu na nabraną wodę, waży ponad 5 ton więcej niż zakładaliśmy. Do tego wiatr kiwający teraz prawie 18-to tonowym jachtem i fala na rzece dochodząca do metra wysokości. Ale udało się. Widocznie Opatrzność tym razem okazała się łaskawa" powiedział natychmiast po zakończeniu akcji Roman Paszke. Teraz marzy o wyspaniu. Praca na lądzie aby uratować jacht była jego zdaniem jeszcze bardziej wyczerpująca niż operacja ratunkowa na oceanie. „Fakt, że ... pomimo ogromnego obciążenia, razem ponad 6 ton wody, jacht po wzburzonym morzu zdołał o własnych siłach po 24 godzinach żeglugi dotrzeć do bezpiecznego brzegu świadczy o solidnej konstrukcji tej jednostki" podsumował kapitan Paszke.
Proces osuszania konstrukcji jachtu zajmie co najmniej 2 doby. Dopiero potem można przystąpić do dokładnych oględzin i dopiero wtedy przygotowany zostanie raport zniszczeń co pozwoli na wydanie opinii na temat przyczyn uszkodzeń.
Bieżące informacje o Rejsie: paszke360.com