Rodzinny rejs po Morzu Jońskim

Za oknem dżdżysto i zimno - bo nastał listopad. To najlepsza pora na planowanie letniego rejsu. Tym razem nasz wybór padł na Grecję. Ale mamy problem - najmłodsza załogantka w chwili rozpoczęcia rejsu będzie miała... 5 miesięcy!
To już nasz dziewiąty rodzinny sezon żeglarski - liczymy - i drugi morski. Ponieważ właściwy dobór jachtu do tego rodzaju przedsięwzięć jest bardzo istotny, rekonesans i rezerwację łodzi powinno się zrobić jak najwcześniej (listopad - luty najpóźniej). Wtedy uzyskamy dodatkowe rabaty, co często ma przecież niebagatelne znaczenie, oraz łódkę z oczekiwanym przez nas wyposażeniem. Nie warto łakomić się na niby-atrakcyjne oferty pierwszych lepszych firm czarterowych, bo może to grozić po prostu zmarnowanym urlopem.
Jacht i my
Przy doborze jachtu należy zwrócić szczególną uwagę na bezpieczeństwo żeglugi, łatwość manewrowania i obsługi, przestrzeń życiową pod i na pokładzie, zapas słodkiej wody i paliwa. Nasz wybór padł na 41-stopowy, 4-kabinowy Oceanis 411 Clipper wyposażony w rolowaną genuę i grota, elektryczną windę kotwiczną, GPS+chart plotter, Navtex, autopilota i koniecznie bimini top (jako niezawodna osłona przeciwsłoneczna). Już w styczniu zaprzyjaźniona firma czarterowa Punt z Warszawy potwierdziła moje oczekiwania, podając wdzięczne imię jachtu "Christ". Tak wczesna rezerwacja daje 10-procentową rabatową korzyść.
Jacht już mam, pozostaje skompletowanie załogi. Każdy, kto organizował rejs, wie, jak trudno dobrać współpływaczy z półrocznym wyprzedzeniem. Po szybkiej wymianie informacji pocztą pantoflową pomiędzy znajomymi udało nam się jednak znaleźć dwie rodziny, które dobrze znaliśmy wcześniej, aczkolwiek nigdy razem nie pływaliśmy.
I tu pojawia się problem dodatkowy - najmłodsza załogantka w chwili rozpoczęcia rejsu będzie miała... 5 miesięcy! Niektórzy oczywiście pukali się w głowę na samą myśl o niemowlęciu na pokładzie, ale ja postanowiłem przeprowadzić swoisty eksperyment, zwłaszcza że pozostałą część załogi również stanowiły dzieci w wieku 8, 11 i 13 lat. Ostatecznie załoga składała się z 3 par małżeńskich i 4 dzieci. Łącznie 10 osób.
Wcale nie tak drogo
Pozostaje decyzja co do sposobu dotarcia do Lefkady, gdzie ma na nas czekać jacht. Z mojego wieloletniego, podróżniczego doświadczenia wynika, że corocznie w okresie wiosennym jakieś linie lotnicze mają promocje. Tak było i tym razem. Koszt biletu LOT-owskiego na trasie Warszawa - Ateny - Warszawa wyniósł ekwiwalent 185 USD dla osoby dorosłej i 70 procent tej ceny dla dziecka. Podróż do Aten mieliśmy więc z głowy. Pozostawał 400-kilometrowy odcinek Ateny - Lefkada marina. Przy załodze 10-osobowej najszybszym i najbardziej komfortowym (upały) środkiem transportu okazał się minibus, również zarezerwowany przez firmę czarterową. Tak więc niekoniecznie, jak to się u nas uważa, należy wypływać z mariny Kalamaki w Atenach. Wstępny koszt w przeliczeniu na rodzinę, bez kosztów pobytu, wyniósł: 2-tygodniowy czarter jachtu wraz z ubezpieczeniem i kaucją ok. 5200 PLN, podróż samolotem tam i z powrotem poniżej 2400 PLN (w zależności od liczebności rodziny), podróż minibusem w obie strony poniżej 1000 PLN. Razem ok. 8600 PLN (nie ukrywam, że również dzięki korzystnym kursom PLN/EUR), co daje ok. 2900 na statystycznego załoganta. Czy jest to dużo, czy mało pozostawiam Czytelnikom do oceny.
Z moich poprzednich doświadczeń wynika, że 400 000 drachm (co stanowiło ekwiwalent ok. 4000 PLN) ze znacznym zapasem wystarcza na 2-tygodniowe wyżywienie i inne uciechy 3-osobowej rodziny. Tak było i tym razem. Tyle ekonomii.
Z Lefkady wypływamy 30 czerwca i baksztagiem docieramy do blisko położonej, uroczej zatoczki Aheni na wyspie Meganisi, a potem - z równie korzystnym wiatrem - do Itaki, wyspy Odyseusza. Tego dnia płyniemy niecałe osiem godzin i ustanawiamy pierwszy rekord prędkości naszego jachtu - 7,3 węzła. Wpływamy do malowniczej zatoki Aetou i na noc stajemy w porcie
Vathi. Kotwicząc tam, należy pamiętać o silnych szkwalistych wiatrach spadowych. Najlepszą (najskuteczniejszą) jest kotwica Bruce'a lub pługowa CQR, zaś kotwicy Danfortha można używać raczej jako zapasowej.
Przy Błękitnych Grotach
Drugiego dnia, przy wietrze 6 - 7B ENE, płyniemy na wyspę Kefallonię. Ciągle wspaniała żegluga ani śladu leniwych greckich flaut. Przy sporej, ponad 3-metrowej, fali stajemy w porcie Poros, dającym schronienie w niewielkim, ale dość dobrze osłoniętym basenie. Po raz kolejny zachwyca nas też pomruk niezawodnego 50-konnego diesla (to właśnie oznacza bezpieczeństwo!). To dopiero trzeci dzień żeglugi, a my zbliżamy się do Zakinthos. Zwiedzanie wyspy zaczynamy od północy, a na noc stajemy w malutkim porcie Ay Nikolaos.
Nazajutrz rano popłynęliśmy kutrem rybackim (nie polecam własnego jachtu ze względu na maszt) na zwiedzanie słynnych Błękitnych Grot. Niezapomniane wrażenia! Po południu ruszyliśmy w dalszą drogę - do głównego portu wyspy o takiej samej nazwie - Zakinthos. Port jest bardzo dobrze osłonięty, ale panuje tu ogromny ruch promów i wycieczkowców. Na szczęście keja dla jachtów jest na tyle oddalona od ulicy, że wieczorny zgiełk kafejek nie zakłóca snu.
Nie płosząc żółwi
Następny upalny dzień spędziliśmy na raczej leniwej żegludze w stronę Zatoki Lagana, a ściślej - jej południowo-wschodniego Przylądka Yerakas i zatoczki o tej samej nazwie, słynnej z lęgowisk żółwi. Locja i mapy zachęcały do postoju na noc, jednak w tym roku - ze względu na rządowy program ochrony żółwi - zabroniono stawania na kotwicy w zatoce. Skierowaliśmy się więc do Ormos Keri na W od Yerakas. Po drodze zatrzymaliśmy się na uroczą kąpiel przy wyspie w kształcie żółwia Marathonisi. Wrażenia z nurkowań - wspaniałe, doskonała widoczność w grotach.
Chcieliśmy zacumować na noc gdzieś nieopodal, niestety, kiedy zbliżyliśmy się do małego rybackiego portu Keri, okazało się, że jest przepełniony, a i głębokości były niewystarczające do manewrowania naszym "krążownikiem". Z przerażeniem zauważyliśmy, że jacht lada moment wpłynie na wystającą skałę, której wcześniej nie zauważyłem. Po chwili jednak Jędrek, będący "na oku", zawołał, że to nie skała, lecz... wielki żółw!
Zajęci wypatrywaniem kolejnych żółwi nie zwróciliśmy uwagi na to, że wiatr zdechł i słońce zaczęło się chylić ku zachodowi. Na silniku szukaliśmy lepszego miejsca na noc i już w odległości ok. 2 Mm rzuciliśmy kotwicę na głębokości 2,5 m w następnym małym porciku rybackim Lagana. I stąd właśnie rozpoczęliśmy powrót.
Łyk retsiny na uspokojenie
Początkowo musieliśmy halsować na słabym wietrze 2 - 3B. Przed południem stężał do 6 - 7B, fale z czasem urosły do 3 m, co uczyniło z halsówki jazdę jak po muldach. Czas zaczął nam się dłużyć, ale ok. 2300 znaleźliśmy się ponownie na trawersie Poros. Tuż przed nami jakieś dwa mniejsze jachty zrezygnowały z wejścia do portu po ciemku (chociaż główki portu i keja były oświetlone). Przy tak dużym zafalowaniu wolały nie ryzykować. Poziom adrenaliny dodatkowo podnosił kamienny pirs i stosunkowo mały basen portowy, wypełniony po brzegi. Chwilę później staliśmy wzorowo na kotwicy, popijając retsinę na uspokojenie.
Kolejna wyspa na trasie naszego powrotu do Lefkady to Atokos, gdzie za ryby na obiad dla całej załogi zapłaciliśmy rybakom 6000 GRD (około 60 PLN). Po smakowitym posiłku płyniemy na odległą o 8 Mm wyspę Kastos. Wspaniały wieczór z poznanymi wcześniej załogami innych jachtów.
Kolejny dzień naszej żeglugi to błyskawiczny przelot baksztagiem NW 5 - 6B na stały ląd do Astakos. We wszystkich dotychczasowych portach doświadczyliśmy silnych wiatrów spadowych, tak było i w tym przypadku. Z przerażeniem obserwowaliśmy dwuosobową załogę, która walcząc na jachcie z dwiema linami kotwicznymi - plątała je niemiłosiernie.
Z górki!
Następnego dnia, wczesnym rankiem, ruszyliśmy ku północy, zatrzymując się tylko na kąpiel w Porto Leone na Kalamos, a wczesnym wieczorem dotarliśmy do portu Sivota na Lefkadzie. Był to najwspanialszy port ze wszystkich, które odwiedziliśmy w tym rejsie. Czas, niestety, się kurczy, a my ruszamy do Tranquil Bay i Nidri, po drodze odwiedzając jeszcze Skorpios - prywatną wyspę rodziny Onassisów. Odczuwamy już bliskość cywilizacji.
Trzynastego dnia rejsu dotarliśmy do punktu wyjścia, czyli do Lefkady. Jacht oddaliśmy armatorowi przy kei miejskiej, nieopodal biura Prime Yachting. Koniec rejsu, a szkoda, bo było wspaniale!
To ważne!
- By dobrze zaplanować rejs po greckich wodach, polecam locję Greek Water Pilot lub Ionian Water Pilot Roda Heikella oraz mapy Imray-Tetra.
- Warto też mieć ręczny GPS i wstępnie nanieść pozycje planowanych kotwicowisk. Na nieznanym akwenie daje to poczucie komfortu i bezpieczeństwa oraz umożliwia lepsze planowanie dziennych tras (w Grecji raczej pływa się za dnia, a wieczorem biesiaduje w tawernach).
- Ważna jest też eliminacja potencjalnego ryzyka w przypadku nieprzewidzianych sytuacji.
Polecam też wszystkim ubezpieczenie od kosztów leczenia i nagłych wypadków, jak również awaryjnego transportu!
Na pokładzie naszego jachtu "Christ"
Najmłodsza załogantka w chwili rozpoczęcia rejsu miała... 5 miesięcy
Zwiedzanie wyspy Zakinthos zaczynamy od północy, tj. od Błękitnych Grot
Niemal cała nasza załoga na pokładzie "Christa" cieszy się wspaniałą pogodą podczas żeglugi wokół wyspy Zakinthos
Port Zakinthos jest bardzo licznie uczęszczany. Na szczęście keja dla jachtów jest na tyle oddalona od ulic, że wieczorny zgiełk kafejek nie zakłóca snu
Z niemowlęciem na pokładzie
Problem bezpieczeństwa tak małego dziecka na jachcie prawie nie istnieje, gdyż mobilność niemowlęcia jest żadna. Jednak na wszelki wypadek, w kokpicie, na pokładzie czy podczas transportu po trapie itd., osoba niosąca dziecko była asekurowana.
Dziecko nigdy nie było pozostawione bez opieki, za wyjątkiem snu w kajucie dziobowej (brak możliwości samodzielnego wyjścia przez forluk). Sen wypełnia niemowlęciu większą część doby, a po przebudzeniu maluch dobitnie daje znać o sobie, zwłaszcza gdy jest głodny. Niestety, bardzo trudno zdobyć pasy bezpieczeństwa czy kamizelkę ratunkową dla takiego obywatela. Jedynym zabezpieczeniem był kaftan-szelki, które mogły być szybko (karabińczykiem) połączone z kamizelką ratunkową rodzica.
Przechyły i kiwanie zwykle nie są dla malucha problemem. Warto również pamiętać o ulubionych zabawkach i atrakcjach umilających życie dziecku. Aby nie uprzykrzać życia innym, rodziców z dzieckiem ulokowałem w kabinie dziobowej
- najlepiej izolowanej akustycznie (z wyjątkiem windy kotwicznej). Pod koniec rejsu wydawało nam się, że dziecko wręcz nie chciało zasypiać bez tak relaksującego dla ucha łomotu łańcucha kotwicznego.
Żywienie malucha również nie stanowi problemu, gdyż osesek jest przecież karmiony piersią. Uwaga praktyczna: w wysokich temperaturach (nawet na morzu, gdy otacza nas woda) wszyscy tracimy (odparowujemy) znaczne ilości wody. Mamy powinny więc pamiętać o piciu dużej ilości napojów (raczej niegazowanych), ale i lekkie dobrze schłodzone wino w małych ilościach nie
zaszkodzi. Próby podawania niemowlęciu bezpośrednio płynów, tj. wody czy soków, mogą zakończyć się biegunką (sprawa indywidualna). My spróbowaliśmy podawać sok z pomarańczy i cytryny - na szczęście bez negatywnych skutków.
Warto wiedzieć!
Bezwzględnie rekomenduję wam zapoznanie się z:
-serwisem medycznym w Grecji - np. http://www.geocities.com/Athens/7243/medical.html
-awaryjnym transportem powietrznym (helikopter, wodnosamolot etc.) - http://www.euroair.gr/ (EuroAir, Grecja Mr. Efthimiou mobile phone +309 457 45 200)
-monitoringiem pogody - http://www.poseidon.ncmr.gr (rewelacyjny dla użytkowników palm- i laptopów mogących się logować do Internetu za pośrednictwem sieci telefonii komórkowej 900/1800 MHz). Jest to znakomita pomoc! W naszym rejsie sprawdziły się wszystkie dane zawarte w powyższym serwisie.